14.09.2012
Obszerna relacja z After Work Jam Session vol 2
Polska scena freestyle po długim czasie przerwy znów ujrzała światło dzienne. Półtora roku oczekiwań po ostatnich zawodach na Małym Morzu odbiło się w postaci mocnego uderzenia o nazwie After Work Jam Session 2. Tygodnie przygotowań, wzajemna motywacja przeplatająca się na zmianę z traceniem wiary w siebie, a to wszystko dla tego jednego dnia. Przy ogromnej pomocy sponsorskiej, planowane kameralne wydarzenie odbiło się delikatnym echem po "polskim świecie" windsurfingowym.
Południowo-zachodni kierunek wiatru i deszcz zapowiadany godzina po godzinie nie wróżyły nic dobrego. Zaczęło się całkiem niewinnie. Około godziny 8.00 obudził nas wiatr trzęsący przyczepami. Szybka kawa, otwieranie bazy i półtorej godziny przygotowania się, aby wszystko na czas zapisów było dopięte na ostatni guzik. Zapisy zaczęły się już o 9.00, gdyż część zawodników przyjechała wcześnie rano, aby móc rozgrzać się jeszcze przed ostateczną rozgrywką. Około 10.00 pojawił się Kuba z bannerami i flagami, którymi "ozdobiliśmy" naszą bazę. Skippers Meeting, szybkie przywitanie zawodników, rozlosowanie heatów i pół godziny rozgrzewki przed pierwszym startem. Sędziowski Land Rover Marka i loża vipów w postaci Opla Corsy wystawione na plaże. Czerwona flaga w górze, klakson i dwie minuty do startu...
Pierwszy heat wystartował przed godziną 12.00. Wiatr był bardzo nierówny, a więc 8 minutowa rozgrywka musiała zostać wydłużona. Po 10 minutach mieliśmy już pierwszą dwójkę w ćwierćfinale. Drugi heat został dopuszczony po krótkiej przerwie, jednak z powodu deszczu zakłócającego wiatr musiał on zostać przerwany. Wiatr osłabł całkowicie. Zawodnicy udali się na dwugodzinną przerwę i o 14.30 odbył się kolejny skippers meeting, który nie wniósł niestety nic nowego, gdyż wiatr najwyraźniej omijał Półwysep szerokim łukiem a deszcz nie ustępował. W pewnym momencie przeszła przez nas nawet myśl przełożenia zawodów na sobotę, przez co wielu z nas zaczęło tracić wiarę w sprawdzalność prognozy na dzisiejszy dzień.
Mijały kolejne minuty, jednak w pewnej chwili senna atmosfera i rezygnacja panująca w bazie zostały przerwane przez... wiatr. Coraz głośniej hałasujące flagi, zmiana kierunku wiatru, wychodzące zza chmur słońce spowodowały masowe poruszenie. Cud? Tak można by to nazwać. Zawodnicy szybko ruszyli po swoje zestawy, sędziowskie auto znów zostało otwarte, a po dwudziestu minutach, siła "bestii" była już wystarczająca aby rozegrać drugi heat po raz kolejny.
1/8 finału odbyła się bez ekscesów, a pary ćwierćfinałowe były już wszystkim znane. W ćwierćfinale mieliśmy okazję zobaczyć chyba najbardziej emocjonujący pojedynek całych zawodów pomiędzy Jakubem Kołakowskim, a Łukaszem Trepczykiem. Punety i Flaki OH i Loopy Łukasza wyraźnie przeważały nad słabą formą Kuby w tym pojedynku. Pod koniec heatu Kuba szybko nadrobił straty piękną Punetą, Shaką i Shove-item. Niestety to nie wystarczyło. Kuba odpadł przegrywając tylko dwoma punktami z Łukaszem co było dużym zaskoczeniem w całym wydarzeniu. Reszta ćwierćfinałów odbyła się bez historii i bez żadnych przerw, w popołudniowym słońcu rozegraliśmy półfinały, w których zmierzyli się Paweł Szulga z Kamilem Trepczykiem oraz Robert Sosnowski z Łukaszem Trepczykiem.
Para finałowa w postaci Roberta Sosnowskiego i Pawła Szulgi była już znana, a przed wielkim finałem rozegrano heat o trzecie miejsce, gdzie w braterskim pojedynku pomiędzy Łukaszem a Kamilem Trepczykiem przewagą 16 punktów wygrał Łukasz. Słabnąca siła wiatru na wieczór zmusiła nas do rozegrania wielkiego finału natychmiastowo po ukończeniu heatu o trzecie miejsce. Ostateczna rozgrywka pomiędzy Pawłem a Robertem była bardzo zacięta, jednak Robercik nie zawahał się ani przez moment i wygrał finał zdobywając przy tym 97 punktów i pobił rekord wydarzenia w postaci największej ilości punktów za heat: Shaka, Puneta, Switch Kono, Funnel OH, Shove-it, Eslider i Flaka OH zadecydowały o ostatecznych losach finału.
Planowana konkurencja "best trick" musiała zostać przełożona na sobotę. Następnego dnia i po raz kolejny na pierwszym miejscu stanął Robert pokonując pozostałą szóstkę zawodników swoim stylowym Switch Kono. Pogoda dopisywała a siła wiatru sięgała nawet 40-stu węzłów. Po krótkiej sesji, pełni uśmiechu zawodnicy rozjechali się po domach.
Dzień wcześniej odbyło się jeszcze nagród i kolacja, czyli wieczorne after party. W całych zawodach brało udział 14-stu uczestników. Nagrodzonych zostało 6 pierwszych miejsc, a reszta zawodników została obdarowana nagrodami pocieszenia.
Klasyfikacja końcowa wygląda następująco:
1. Robert Sosnowski
2. Paweł Szulga
3. Łukasz Trepczyk
4. Kamil Trepczyk
5. Jakub Kołakowski
6. Karol Bogalecki
Miejsca niepunktowane: Maciek Stankowski, Bartek Zastawny, Piotr Majcher, Alek Wesołowski, Maciek Wiśniewski, Karol Bogalecki, Filip Król, Maciek Burzak, Michał Giziński
Jako organizatorzy chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy zdecydowali się uczestniczyć w wydarzeniu After Work Jam Session vol 2. Żyjemy nadzieją, że jesteście zadowoleni, a za rok uderzamy z podwójną siłą :)