18.07.2012
Drugi przystanek PWA na Teneryfie za nami
Drugi przystanek PWA na Teneryfie za nami. Pierwszy raz miałem okazję przyjechać na tą piękną wyspę w przeciwieństwie do Gran Canarii dało się od razu odczuć te 20 węzłów mniej. Mieszkamy w El Medano przy samej plaży Cabezo, gdzie rozgrywane były zawody.
Pierwszego dnia rozegraliśmy aż 13 haetów, sędziowie od razu ruszyli po zapisach jak stan wody był najwyższy, żeby złapać najlepszą falę. Trafiłem na Jonasa Ceballosia E-40, wiało na 3.7 idealnie i oceniany był jeden skok i dwie fale. Popłynąłem w miarę dobrze, w najlepszym skoku mieliśmy po 7,5 punktu, on za pushloopa, ja za backloopa, jednak na fali po trzech próbach nie udało mi się wracać na falę po 360 i traciłem cenne punkty i pozostało mi wyszukać dobrego setu na zapunktowanie bo czasu było już mało. Po wynikach widać było że pływaliśmy podobnie, bo różnica była tylko 2,5punkta, niestety na korzyść Ceballosa, który przeszedł dalej, a mi pozostało czekać na podwójną eliminację.
Wieczorem odbyło sie oficjalne otwarcie zawodów. Duże gratulacje dla Daniela Brucha za wspaniałą organizację i codzienne atrakcje. Po otwarciu ruszyliśmy z Cabezo prowadzeni przez bębniarzy obudzić miasto, gdzie każdy z zawodników trzymał swoją flagą narodową. Zakończyliśmy ten dzień smacznym poczęstunkiem w rodzinnej surferskiej atmosferze w surf barze na placu. Ciekawostką były wyświetlane windsurfingowe filmy na ścianie i za każdym razem jak płynął Campello, ktoś zmieniał film na inny, myślę że to sprawka Kauliego, który uwielbia doprowadzać Ricardo do szału.
Następne dni to gwiazdorzenie Kostera na wodzie, gdzie reszta zawodników czekała na podwójną eliminację. Niespodzianką było odpadnięcie Marcilio Brown w pierwszej rundzie pokonany przez Omara Sancheza. Jak się potem okazało to ja miałem ten wspaniały zaszczyt płynąc z nim w heacie. Nie ma się tutaj za dużo co rozpisywać, jedynie, że wiało jak w Pozo, musiałem wyciągnąć 3.3 z worka i walczyć z wiatrem, a nie z Brownem, który skoczył 3 podwójne w pierwszych minutach i chyba myślał, że to finał. Widowisko zapewnił Alex Mussolini, który konsekwentnie swoimi backloopami z jedną nogą i niesamowitą jazdą na fali przebijał się z heatu na heat, pokonując nawet Fernandeza, jednak skrzydła podciął mu Koster, który wyjaśnił sprawę w pierwszej minucie heatu.
Tak się zakończyła szybko moja przygoda na Teneryfie, jestem mądrzejszy o kolejne doświadczenia, wiem już co trzeba konkretnie i konsekwentnie ćwiczyć żeby się przebijać dalej w heatach. Kolejny przystanek to Dania we wrześniu, mam nadzieję trochę potrenować u nas w Polsce i być bardziej przygotowany.
Co do Supersession, to nie będzie, jak się okazało PWA wydała gdzieś za dużo pieniędzy i nie ma na nagrody.
Pozdrawiam
Robert Bałdyga (Quiksilver, Quatro, Maui Sails, Restauracja Weranda)