"Under the sun" to kolejny trip w wykonaniu ekipy WGWK, wspierany przez
Nobile Kiteboarding i Hydrosferę. Przygoda w poszukiwaniu wiatru i słońca rozpoczęła się 22 marca od spakowania Kamperka VW LT 28.
Pierwszy tydzień tripu spędziliśmy w Alpach francuskich testując deski Contract. Towarzyszyło nam słońce, wybawiliśmy się przy rytmach Snowballowych dj'ów, a nasze twarze złapały trochę koloru.
31 marca zakończyliśmy sezon zimowy i ruszyliśmy na południe, wieczorem dotarliśmy do l'Allmanarre, kilka kite'ów unosiło się jeszcze w promieniach zachodzącego słońca, Mistral powoli słabł na sile. Cały półwysep Giens to urokliwe miejsce, gdzie w bezwietrzne dni można nurkować i podziwiać "landszafty". Bez problemu można tam kamperować na plaży, mimo zakazów. Udało nam się popływać po wschodniej stronie półwyspu, zaliczyliśmy po udanej sesji i poleciało kilka dobrych trików. Pozytywnie naładowani ruszyliśmy na prom do Toulonu i późnym wieczorem wypłynęliśmy na Korsykę. Bilet promowy kosztował 240 euro (bus LT 28 + 3 pasażerów) co nas trochę zaskoczyło (cennik na stronie internetowej mówił co innego).
O 7 rano zacumowaliśmy w Ajaccio i ruszyliśmy na południe. Z powodu flauty dzień spędziliśmy w aucie zwiedzając spoty z przewodnika (Kite&windsurfing guide Europee) znajdujące się po drodze. Środkowa część wysypy jest bardzo górzysta a krajobraz przypomina trochę zwrotnikową dżunglę, droga wąska i kręta z zakrętu przechodząca w zakręt trudna jest do pokonania kamperem bez wspomagania. Spodobał nam się spot Baie de Figari, kampera zaparkowaliśmy na plaży łamiąc wszelkie zakazy. Tylne koła stały prawie w wodzie, bo tak Suchy lubi najbardziej. Niestety wiatr wiejący od lądu szybko osłabł i obeszliśmy się smakiem pływania w tym pięknym miejscu. Wieczorem otworzyliśmy tequilę, rozpaliliśmy ognisko i zjedliśmy kolacje, lokalnego kota "Ocelot" skarmiliśmy resztkami ostrej Paelli z tequilą (więcej się nie pojawił). O 9 rano obudziło nas pukanie do drzwi, strażnicy przyrody grozili nam mandatem w wysokości 140 euro. Elokwentnie wyszliśmy z tego obronną ręką, a mistrzem pertraktacji okazał się Suchy władający płynnie kilkoma francuskimi zwrotami. Przemieściliśmy się do Piantarelli, najbardziej wysuniętego na południe spotu Korsyki. Wiatr jednak nie zawiał dostatecznie mocno... Miejscowi gospodarze użyczyli nam prądu (za co zrewanżowaliśmy się polskim browarem), a wieczorem zintegrowaliśmy się z parą niemieckich surferów (Hanah i Tobim). Kolejne dni spędziliśmy w okolicach spotu La Tonnara, gdy wiało słabo pływaliśmy na prawie płaskiej wodzie, gdy rozwiało się na 7ki, wiatr był szkwalisty i nierówny, a w zatoczkach utworzył się czop, niebo spowiły chmury, z których co jakiś czas padał deszcz, a nawet grad. Zaliczyliśmy sporo wysokich lotów, natomiast skoki unhooked były raczej walką niż przyjemnością, ponadto ktoś ukradł nam 2 pary butów Hyperlite'a do wakestylu co średnio wpłynęło na morale ekipy.
Otrząsnęliśmy się dopiero po urządzeniu imprezy tanecznej w "Kamperku" i postanowiliśmy czym prędzej ruszyć na Sardynię. Panowała flauta, więc czekając na prom zwiedziliśmy Bonifacio, średniowieczne miasto zbudowane na skałach i pomiędzy nimi, pełne urokliwych miejsc i pięknych zaułków (warto zobaczyć). Korsyka jest wyjątkowo urokliwa i zielona, jednak żywność jest droga i brakuje spotów z równym wiatrem i płaską wodą, a dodatkowe utrudnienie stanowi fakt, iż z jej mieszkańcami ciężko znaleźć wspólny język, o ile nie jest to francuski. Podobnie jak na wybrzeżu Francji przy wjeździe na najładniejsze miejsca odnajdujemy bramki z ograniczeniem wysokości i zakazy kamperowania.
Transfer pomiędzy wyspami zajął niespełna godzinę i kosztował ponad 100 euro (Francuzi doliczają jakieś dodatkowe taxy).
9 kwietnia w godzinach popołudniowych wylądowaliśmy na Sardynii o czym będzie opowiadała druga część filmu "Under The Sun".
Do zobaczenia na wodzie!
WGWK team!