01.12.2011
Andrzejkowe pływanie na MM - 8 stopni, 8 Beauforta i 8 śmiałków

Relacja Marka Rowińskiego: Jesteśmy już po ciężkich ale udanych zawodach. Było 10 kajciarzy i 2 windsurferów, paru najwierniejszych kibiców. Pogoda zmienna: słońce, grad, deszcz, około 7 kresek na termometrze, szkwały ponad 40 kts.

Był to prawdziwy spontan ale ze wszystkimi standardami światowych zawodów :D czyli skippers, rozrysowanie tras a potem ich ustawienie, same wyścigi, przepisowa przerwa, dalsze wyścigi, zwinięcie tras, ceremonia zamknięcia z medalami, pucharem, nagrodami rzeczowymi.

Wyniki:
1m - Maks Żakowski 2,8
2m- Adam Szymański 9,7
3m - Dominik Glogier 11
4m - Leszek Mróz 12
5m - ja :oops: 15
6m - Andrzej Fal - 35
7m - Piotr Włudzik (Pepek) - 39
8m - Andrzej Ożóg - 40

Tomek Janiak jako organizator nie został sklasyfikowany na własne życzenie.

Dwóch złomiarzy przymierzało się do wyścigów ale szybko zdali sobie sprawę, że na deskach slalomowych nie mają co tu robić.

Chciałbym podziękować wszystkim którzy wystartowali, Niebrzydkiemu za pro organizacje, Januszowi Korchowi za ogarnięcie wyników, jego żonie za krzepiącą herbatkę, Japie za podróż wszerz Polski, Mirkowi Węgielnikowi za koordynacje i pomoc w startowaniu i lądowaniu latawek w ekstremalnych warunkach.

Największym odkryciem tych zawodów był dla mnie Domino, który zrobił ogromny krok ku czołówce. Big Up dla Andrzeja Fala za niesamowitą werwę i wolę walki. Pepek byłby zadowolony z debiutu, gdyby nie sypnął mu się latawiec. Ode mnie wielki podziw za debiut w tak ekstremalnych zawodach.

Grupowe foto z AndrzejekGrupowe foto z Andrzejek


Relacja Janusza Korchow: Pozwoliłem sobie umieścić poniższą relację z dzisiejszych Regat w Kite-rejsingu z uwagi na zapotrzebowanie społeczności kaciarzy na świeże jak ryby informacje.

Jak na prawdziwy spontan regaty udały się wyjątkowo. Nie dosyć, że dopisali zawodnicy z krańców Polski Japa, BaraCuru i Max, to na dodatek nagrodami sypnęło jak śniegiem w grudniu AD 2010.

Warunki wiatrowe były bardzo trudne, wiało z początku mocne 6B z zachodu, jednakże w trakcie dnia dodmuchało poważnie i podobno (nie mierzyłem siły wiatru osobiście) zrobiło się momentami do 38 węzłów, czyli wiało mocne 8B. Było bardzo szkwaliście i mieliśmy opady gradu jak i deszczu, choć momentami prześwitywało słoneczko. Temperatura powietrza i wody jak na tę porę roku była stosunkowo wysoka bo w granicach 9°C.

Na rozesłane przez inicjatorów (TJ & MR) wici odpowiedziała prawie cała "stara" brać rejsiarzy. (Błaszko miał usprawiedliwioną nieobecność od Taty, ale Świstak to może na usprawiedliwienie przesłać jedynie akt ... - no, powiedzmy zwolnienie lekarskie na L4). Był też jeden debiutant "Pepek" .Na starcie zawodów rozegranych na Małym morzu stanęło 9-ciu rejsiarzy. Poniżej podaję kolejność miejsc zajętych przez poszczególnych zawodników w klasyfikacji generalnej zawodów:

Tabela wyników regatTabela wyników regat

Punktacja liczona była po wyeliminowaniu z listy startujących zawodników Tomasza Janiaka, który fizycznie zajął z dużą przewagą pierwsze miejsce we wszystkich rozegranych biegach, jednakże jako współ - organizator i wpół - sponsor regat zrezygnował ze swojej puli punktowej - gratulacje dla zwycięzcy.

Gwoli informacji podaję, że pierwszy z sześciu rozegranych biegów nie został sklasyfikowany ze względu na zdryfowanie boi kursowej i w związku z tym wyznaczenie mylnej dla niektórych zawodników trasy. Punktację stosowano następującą , za miejsce 1-sze punktów 0,7, miejsce 2-gie punktów 2, miejsce 3-cie punktów 3 itd. Jedna odrzutka najgorszego biegu. Sędzia główny Janusz Korchow, żadnych protestów nie zanotowano - i dobrze.

Ogólnie było dla mnie niesamowite wrażenie (choć nie byłem zaskoczony) spowodowane ilością kajciarzy jak i WS-ów pod koniec listopada na spocie, których razem naliczyłem 30-tu. Na wodzie tłok, na parkingu tłok - do kibla także nie mogłem się dopchać (zawodnik startujący bez rękawiczek, długo nie chciał opuścić tego ciepłego przybytku), a dziś przecież 26 listopada. No cóż pogoda się zmienia - korzystajmy z tego. Rejsowników nam przybywa, grono się wyraźnie konsoliduje trzeba iść do przodu zarówno w Polsce jak i na Świecie.

Odnośnie nagród to po prostu nie do wiary - ale rozsypał się jakiś worek z prezentami, może ze względu na zbliżające się Święta? Było ich dużo, ale to nieporównywalnie więcej niż podczas "zwykłych regat Forda" - nawet ja jedną nagrodę dostałem, choć jedynie sędziowałem (rymło mi się) - za co bardzo dziękuję.

Na zakończenie warto dodać, iż mimo wyjątkowo hard-corowych warunków pogodowych jedynie Domino skręcił sobie nogę (która i tak była już nadkręcona) jednakże mimo kontuzji dzielnie walczył do ostatniego biegu, poza tym nikomu nic złego się nie stało. Jeśli chodzi o sprzęt to jedynie Pepkowi (debiutantowi) pękła najpierw jedna z linek a niedługo później guma w tubie głównej. Startowaliśmy przy zachodnim wietrze wiejącym 45° do brzegu i pod względem bezpieczeństwa, wszyscy pilnowali siebie nawzajem. Następnym razem dopniemy to organizacyjnie jeszcze lepiej.

Na zakończenie składam gratulacje wszystkim zawodnikom biorącym udział w imprezie, jak też i innym osobom pływającym w takich warunkach po spocie. Mam nadzieję iż impreza ta, będzie rozgrywana cyklicznie co roku i zapraszam do zorganizowania podobnej na oficjalne otwarcie sezonu 2012.

Na koniec wyjątkowa i na pewno jedyna w swoim rodzaju relacja Andrzeja Fal.

Andrzejkowy Kite Cup 2011

W ostatnią sobotę listopada,
zjechali się z nad morza i Tatr,
tacy, którym bliska jest przygoda,
jesienny szkwał i sztormowy wiatr.

10 wspaniałych na Małym Morzu,
/w tym dwóch solenizantów/,
podpisało obecność w powietrzu
latawcami w porywach 9 metrów.

Mistrz kitesurfingu zorganizował,
HIT - REGATY na koniec sezonu.
Niebrzydkie nagrody przygotował,
walka z wiatrem była bez pardonu.

Skippers Meeting o jedenastej,
pierwszy start w samo południe,
czas ustawiony jak najdokładniej,
to nic, że pogoda trąci grudniem.

Ostatni liść z drzewa opadł...
i ruszyła procedura do startu,
zamiast sygnału poczułem grad,
zrozumiałem, że nie ma żartów.

Latawiec nagle wygięło w pół,
głowy zabolały od kuksańców,
szarpało nami w górę i w dół,
jednak nikt nie zrobił falstartu.

Gdy ruszył peleton po wodzie,
zatoka nagle się zagotowała,
ołów na niebie puścił słońce,
komisja każdego zanotowała.

Max cisną prawym halsem,
Domino wcale nie ustępował,
Adaś teraz nie był prezesem,
Collins na zwrotach przytapiał.

Solenizanci kontrolowali stawkę,
momentami większą niż życie,
8 w skali B. dawało huśtawkę,
resztę dopełniły igły w wodzie.

I dzida na fabrycznej desce RRD,
a za mną Japa ostro manewruje,
znowu windsurfing w poprzek tnie,
mijam o włos, na górną boję celuję.

Zawijam się za drugim razem,
idzie szkwał, ściskam pośladki,
teraz trasa w dół, śledź gazem,
niestety zaliczam dwie wpadki.

Jakaś ciepła myśl by się zdała,
wszystkie organy przykurczone,
znów za kaptur woda się wlała,
wszystko mi jedno, czy utonę!

Tyle samo stopni Beauforta,
temperatury wody i powietrza,
wyglądam niczym kosmonauta,
ledwie widać buźkę i nozdrza.
Depower na maxa zaciągnięty,
wyrwało mnie na kilka metrów,
spinam się i 6 mijam linię mety,
w życiu nie miałem takich lotów.

Kolega Marek robił za renifera
z przypiętą do czapki kamerą,
nie było wypadków, lecz afera,
co rusz z windsurfingów chmarą.

Razem płynęło 30 jednostek,
połowa, to ludzie w szelkach,
ale sędzia i kapitański mostek,
nie utonął w protestów gestach.

Organizator ładnie się zachował,
w każdym wyścigu nas deklasował,
jednakże siebie nie sklasyfikował,
dał szansę każdemu, kto wystartował.

Impreza była pod ścisłym patronatem,
Polskiego Stowarzyszenia Kitesurfingu.
Kreatywna wymiana zdań z prezesem,
poszła nieco w stronę lobbingu.

Nagrody ABC i medale rozdane,
Max przytulił puchar do zdjęcia,
twarze czerwone ale roześmiane,
dla kajciarza to pełnia szczęścia.

Trener SKŻ wspomógł kolegów,
super Romek wzruszył się do łez,
promował nie tylko debiutantów,
prócz talonów ufundował trapez.

Podsumowanie było u "Chłopa".
Przy gorącej strawie - obrady;
Adam wrócił do roli prezesa i
dla polskiego kita przyszły rady.

Były wieści z Europy i ze świata,
dojechaliśmy, aż do Olimpiady,
lecz już nikt nie polata do lata,
Adaś zamknął sezon dla zasady.

Niebrzydko wypadły zawody,
Niebrzydko spisał się Tomek,
Niebrzydkie były też dowody,
żebyśmy rozgrywali je, co rok.

Nazwę już mamy gotową,
Andrzejkowy Kite Cup...
Na zabawę andrzejkową,
zamiast woskiem, wodą.

Teraz zdałaby się pointa,
a więc biorę się do roboty,
dla jednego to reprymenda,
dla drugiego wyraz tęsknoty.

Życia nie mierzy ilość oddechów,
sławy, ani też wosku na włosach,
jedynie ilość takich momentów,
które zapierają dech w piersiach.

Eh... zmiana dech
Aloha Andrzej Fal


Relacja video z zawodów:



..i jeszcze dla zainteresowanych 9 min video z rozdania nagród :)

Eska

Źródło:

www.pskite.pl
top