Piąty dzień zawodów Furteventura Wave Classic 2011 może przejść do historii. Swell zimy w pólnocnej częsci wyspy uderzył prosto w bardzo trudny spot Puertito.
Fale wysokości 2 masztów (około 8 metrów) łamały się prosto na groźne skały, a wiatr 10-12 węzłów nie ułatwiał sprawy. Tylko jednemu zawodnikowi udało się wyjść z nieoficjalnej sesji bez szwanku (zawody nie zostały rozegrane z powodu braku wystarczającego wiatru). Był to
Francuz Yannick Anton, który na codzień mieszka na Fuercie i zaliczył kilka baardzo imponujących fal.
Yannick Anton s wtylowym bottom turnie na przeogromnej fali
Również mieszkający na kanaryjskiej wyspie
Anglik Will Ward także próbował wyjść, niestety bez skutku. Obalił również mit jakoby żagle Ezzy był niezniszczalne.
Will Ward i to co zostało z jego żagla
Kolejnym śmiałkiem był kolejny
lokales Albert Ferroni, któremu udało się złapać jedną falę, ale był za głęboko i również go sprało. Następny był Thomas Traversa, znany z hardcorowych akcji, lecz też zakończył swoją przygodę na próbie wyjścia na break.
Albert Ferroni na kończącej jego dzień fali
Z tego jakże epickiego dnia powstał również filmik, który ukazuje grozę całej sytuacji.
Po południu cała ekipa "schowała" się na spot Entubadera, gdzie fala miała "tylko" 3 metry i wszyscy pozostali śmiertelnicy mogli wyjść i cieszyć się warunkami.
Przez kolejne 2 dni wiatr odmawiał współpracy, a wszyscy tylko wspominali niesamowity 5-ty dzień zawodów, które w dalszy ciągu pozostają nierozegrane. A zostały 4 dni...