W Grudniu 2010 kilka osób czyli Andrzej "Japa" Ożóg i jego syn Błażej "Błaszko", Tomek "Niebrzydki" Janiak oraz Marek Senior Rowiński pojechali do Dahabu i jak to określili są
"załogą historycznego obozu treningowego". Oto co piszą:
6 dni zostało poświęcone ściganiu się na kajcie od świtu do zmierzchu. Wszystko dzięki idei czerpania wiedzy z doświadczeń windsurfingowców z olimpijskiego RSX.
Mistrzowska ekipa pod dyrekcją Pawła Kowalskiego zgodziła się na wspólny trening na wodach Morza Czerwonego. Testujemy, trenujemy, sprawdzamy postępy i poznajemy swoje słabości w doborowym towarzystwie mistrzów świata oraz Europy (Przemek Miarczyński, Piotr Myszka).
"Załoga historycznego obozu treningowego"
Nowością dla nas, kitesurferów, jest fakt niesprawdzania prognoz wiatrowych na następny dzień. Nieważne co prognozuje windguru - my jesteśmy na wodzie w przeciwieństwie do setek fun-deskarzy czy kajciarzy na twintipach. Pobudka przed siódmą dla całej ekipy, poranny rozruch i rozciąganie dla chętnych i obowiązkowe śniadanie dla wszystkich. O 8:30 wyjazd z hotelu i wraz z pomocną ekipą Harry'ego Nassa otwieramy bazę na "czwórce". Potem szybkie przygotowanie sprzętu i 09:00 schodzimy na wodę lub transportujemy się na Baby Bay (południowy kraniec cypla). 10:15 dołączamy do deskarzy i zaczyna się zabawa na otwartych wodach Zatoki Akaba. Kończymy jak wiatr spadnie poniżej wartości marginalnych. Ile to jest dokładnie nie wiemy, bo nie mamy wiatromierza. Bynajmniej jeszcze dwa lata temu nie uwierzyłbym, że można śmigać na wiatr na pełnym bucie w takich warunkach.
Wieczory podobne są do pozostałej części dnia jedynie z tą różnicą, że nie moczymy się na wodzie lecz
toniemy w niekończących się dyskusjach o przyszłości kitesurfingu, sprzęcie, zawodnikach, przepisach, PSKite, IKA i zawodach. Można by rzec, że to monotonny program dnia. Jednak patrząc na zaangażowanie całej ekipy życzę wszystkim podobnych wyjazdów.
Dla zainteresowanych
wyjazdem na kajta do Dahabu napiszę, że nie jest to najlepsza miejscówka w Egipcie. Za dużo zakazów dla kajciarzy, dyskomfort na wodzie skutecznie wyjaśniło nam, że na freestyle czy freeride są znacznie lepsze spoty.
Przy okazji treningów
kręcimy materiał video pokazujący racing zawodniczy jak i rekreacyjny (free-race). Pokazujemy jaką radość i zajawkę może dać racing osobom planującym rywalizować (amatorsko lub zawodniczo) lub chcącym spędzić każdą chwilę na wodzie (z bananem na gębie). Lada dzień po powrocie zaprezentujemy swoje skromniutkie ale radosne produkcje. Stay tuned!
PS. Rekinów w Dahabie jeszcze nie widzieliśmy.
Marek Rowiński Senior.
Tomek Janiak