01.10.2010
Wolne myśli Tomka Daktery po sezonie 2010 i wypasione triki na v

Siedziałem wczoraj wieczorem po raz kolejny nad pierwszym filmem, który przygotowuję do puszczenia w świat i tak sobie pomyślałem, że warto byłoby coś napisać na zakończenie sezonu.

Witam, więc wszystkich czytających, a wśród nich swoich kolegów, sympatyków, przyjaciół tych z wody, z plaży, z wspólnych wyjazdów i tych, których nie miałem czasu poznać i poświęcić im, choć trochę czasu. Kitowanie jest rzeczą przyjemną, ale po kilku miesiącach, od końca maja do 20 września, czasu spędzonego na spotach zaczyna się już nudzić. Oczywiście nie dzieje się to nagle. Pływać nie chce się już po kilku dniach ostrego treningu. Ten wstręt narasta pomału. Czym dłużej siedzisz na spocie tym gorzej się czujesz myśląc o tym, że dzisiaj będzie wiało, jutro też będzie wiało i tak codziennie, ta sama myśl. Jak ktoś mi mówi, że ja nie chodzę do pracy, to nie prawda. Na spocie czuję się jak w fabryce. Wszystko mnie boli i mam odciski na łapach. Typowy objaw przepracowania u kopacza dołów kanalizacyjnych.

Na zawodach jest jeszcze gorzej. Tym co nie mają o tym pojęcia wydaje się, że my tu przyjechaliśmy aby startować. Nic mylnego. Co to za starty? Wiatru zwykle nie ma. Pada deszcz. Sam hit trwa kilka minut i zanim się człowiek zorientuje, może się pakować i wracać do domu. Nagrodę odebrał koleś, lepszy. Ten miał fajnie. Trzy dni siedział w kucki na plaży w słońcu i w nagrodę dostał zaproszenie na następne zawody, podręczną torbę Naisha, która nie mieści się do luku bagażu podręcznego samolotu i różową chustkę na głowę model 2007, albo pokrowiec na deskę 126 cm. Rewelacja. Na Allegro żadnego zainteresowania, nawet pies nie chce na tym spać. A tak na poważnie.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

To były piękne dni.....tak jak w piosence. Po międzynarodowej maturze IB, poszło bardzo dobrze więc o studia nie musiałem się martwić. Na początku planowałem lans - występy za granicą, gdzie zresztą dostałem się na kilka uniwersytetów, ale w końcu zdecydowałem w tym roku na Politechnikę Warszawską. Popatrzę jak to wygląda i zdecyduję, co robić, studiować czy pływać i studiować, a może tylko pływać, co jest modne wśród "PRO".

Tak, więc Rodos, na której gościłem na występach dwukrotnie. W sumie około 8 tygodni. Pierwszy wyjazd opisywałem w poprzedniej relacji. Drugi był o tyle ciekawszy, że sprawowałem opiekę medyczną, techniczną, rodzicielską i instruktorską nad Denisem lat 12, który posiada wrodzoną lekkość pływania, co bardzo ułatwiało mi zadanie nauczenia go nowych trików, a poza tym jest niezmiernie opanowany i nie robi głupstw, co skutkowało tym, że zabawa w tatę nie zajmowała mi zbyt wiele czasu. Co potrafi pokazał na zawodach po przyjeździe. Gościu spoko. Trzeba już się bać.

Moje występy w polskich zawodach w Fordzie oceniam, jako udane. Pokazałem, że umiem pływać. Nie glebiłem w żadnym hit-cie. Porażkę z Viktorem traktuję, jako swój sukces. Wtedy byłem, blisko, ale droga jeszcze daleka. Szkoda, że nie było pojedynku z Mareczkiem. Ale może to i dobrze. Obaj jesteśmy zwycięzcami.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Kite Tour Europe to moje pierwsze w tym roku spotkanie z najlepszymi zawodnikami Europy. Organizacja zawodów wzorowa. Część zawodników znałem z wcześniejszych treningów na różnych spotach. Zająłem piątą pozycję wspólnie z kilkoma kolegami. To niewątpliwie sukces. Czy mogło być lepiej? Chyba nie. Aczkolwiek mój przegrany hit z v-ce mistrzem Niemiec mógł wyglądać inaczej. Znałem Permiena z filmów. Repertuar trików stały, perfekcyjnie wykonany z ilością, co najmniej 12 hp w hicie. Zaryzykowałem. Plan był prosty. Biorę na pierwsze minuty większego kita 11, robię podwójnego.., zmieniam na kita 9 i mam go na widelcu. Niestety. Trzy próby podwójnego skończyły się klapą. Może przesadziłem z tą 11. Było dużo wiatru. A może zabrakło mi jednego tygodnia treningów na Rodos. Tak czy siak przegrałem. Bez żalu.

Ostatnie 3 tyg. wakacji spędziłem w ElGounie. Mam sentyment do tego miejsca. Dobrze czuję się w bazie u Zimasa. Jak w domu. Tradycyjnie już dużo wiatru i fajna atmosfera. Oczywiście trening na pierwszym planie, ale skoro już po zawodach to można było trochę wyluzować. Stąd pomysł na film, który zrodził się wraz z obecnością w ElGounie Olivera, którego poznałem na Rodos. Tu przy okazji tworzenia filmu okazało się, że nie jest to takie proste. A to za dużo wiatru, a to za mało, a to za płytko, złe oświetlenie itp. Na pewno nie jest to cały asortyment moich umiejętności, ale zapewne jest coś, czego nie muszę się już wstydzić.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

W tym sezonie pływałem na Ozone i Xenonie. Cały sezon katowania sprzętu i tak naprawdę jest on w doskonałym stanie. Co prawda pękła mi linka przy kiteloopie, ale naprawdę były to mega występy i tak prawdopodobnie miała uszkodzenie w wyniku kilku splątań się z innymi kitami na Rodos. Wymiary 7,9,11 i 13 spełniają moje oczekiwania choć w Polsce na zawodach odczuwałem brak 15 lub 17, którą pożyczałem od Świstaka. Moim zdaniem gdybym miał trenować na Zatoce to 17 byłaby podstawowym kitem. Oczywiście są opinie, że największy kite to 12, ale ja ich nie podzielam. Ozone 17 to świetny kite do trenowania fristajlu przy słabym wietrze. Szybki, stabilny, dobrze trzyma profil i szybuje. Xenon jest stworzony dla mnie. Mojej wagi i stylu pływania. Posiada wymiar, sztywność, łatwość odklejania się od wody lekkość połączona z delikatnością prowadzenia i stabilnością przy dużej prędkości. Naprawdę można to ocenić. Trzeba tylko sporo na niej popływać i zadawać sobie pytania szukając równocześnie odpowiedzi.

Co dalej? Pływałem już w ostatnim tygodniu na nowym Xenonie, także liczę, że będę miał sponsora na następny rok, tym bardziej, że reklama, Xenona w Kiteword została przyjęta pozytywnie, co jest też moją niewielką, ale zasługą. Czy Ozone zrobi voltę i poszuka innego ridera. Tego nie wiem. Ale jak się dowiem to Wam napiszę.

Tomek Dakti Daktera

Eska

Źródło:

Tomek Daktera
top