Czwarta edycja Quiksilver Wave Session za nami. Po raz pierwszy nie rozegrano zawodów w Łebie tylko na spocie, który tego dniach oferował lepsze warunki.
Południowo-zachodni wiatr wiał przez większą część tygodnia i prognozy mówiły o tym, że na sobotę ma on skręcać na 'prawie zachodni' kierunek. W sobotę rano wszyscy zebrali się na Secret Spocie w Łebie. Wiatr był, tylko że 100m od brzegu, fale były naprawdę ładne ale nie było gwarancji że kierunek odkręci się na wzdłuż brzegu. Organizatorzy mieli niezłą zagwozdkę co począć dalej. Jako plan B można było przenieść się do Lubiatowa jakieś 30km od Łeby lub w przeciwnym kierunku, na zachód, 100km jazdy do Jarosławce, powyżej Darłowa.
Finalnie zadecydowano, że przenosimy zawody do Jarosławca, gdzie linia brzegowa lepiej obsługuje południowe kierunki, dodatkowo na spocie byli już ludzie z wiatromierzem, którzy przekazali aktualne info meteo.
O 14:00 prawie wszyscy spotkali się w umówionym miejscu, część zawodników stwierdziła że zostaje w Łebie.
O 14:30 wystartowały pierwsze heat'y. W związku z redukcją zawodników z ośmiu heat'ów eliminacyjnych zrobiono cztery liczniejsze heaty, z których wychodziły po cztery osoby.
Warunki na wodzie były na żagle 4.0-4.5, fala nie była tak perfekcyjna jaką można spotkać w Łebie mimo to zawodnicy radzili sobie z wynalezieniem odpowiedniej rampy lub fali do jazdy. Temperatura wody i powietrza jak na połowę września była dość niska więc starano się puszczać heaty jeden za drugim, aby nie było zbyt długich przestojów.
Robercik Bałdyga oraz Maciek Rutkowski cały tydzień spędzili w Danii, w rejonie Klitmoller trenując codziennie. Było widać że są rozpływani i to między nimi będzie walka o pierwsze miejsce.
Czarnymi końmi imprezy okazali się Marek Elzanowski i Krzysiek Jańczak, którzy odpadli dopiero w starci z Magolem i Robercikiem, wcześniej eliminując z gry Nikodema Merlaka i paru innych zawodników. Elzan walił tabel top'y w połączeniu z jazdą na fali, a Krzysiek killer loopy przez top i to wystarczyło aby zaszli tak daleko. A skoro mowa o koniach to zabrakło w tym roku Łukasza Końskiego, który ponoć pakował w tym czasie swojego busa na euro trip.
Ku wielkiemu zaskoczeniu jeden z zeszłorocznych liderów zawodów Karol Politański poległ w heatcie o wejście do finału. Wśród kobiet na wodzie pojawiała się jedynie Justyna Śniady, która niestety nie miała konkurentki z którą mogłaby powalczyć.
W finałowym heatcie wystartowały cztery osoby i na podstawie piętnastominutowego pokazu wyłoniono pierwszą czwórkę zawodów. Osobiście oglądałem cały heat i do końca nie byłem pewien czy wygrał Robercik, czy Maciek, gdyż selekcja fal była raczej na korzyść Maćka, natomiast Robercik nadrabiał skokami. Finalnie to Robercik przypieczętował drugie zwycięstwo w zawodach Quiksilver Wave Session oraz trzecią wygraną w zawodach wave w tym sezonie nad polskim morzem. Duże uznanie należy się dla
Michała Fedusio, doznał kontuzji ręki na początku sezonu i była to jego pierwsza sesja na wodzie po ponad dwu miesięcznej przerwie.
Oto pierwsza czwórka zawodów :
1. Robert Bałdyga (MauiSails, Quatro, Quiksilver)
2. Maciek Rutkowski (Gaastra, Tabou)
3. Michał Fedusio (ABC Surf)
4. Leszek Kamiński (Hydrosfera, Portroyal.pl, Snoob)
Cała drabinka zawodów
W poprzednich latach było widać postęp w trickach z edycji na edycję. W tym sezonie można było zaobserwować wyrównany poziom wśród czołówki. Na pewno wpływ na to miała dość niska temperatura nie sprzyjająca dawaniu z siebie wszystkiego i ryzykowaniu trick'ów, które mogą skończyć się kontuzją. Dodatkowo nieobecność osób które pozostały w Łebie, czytaj Adasia Dudzińskiego i ekipy, mogła zaniżyć poziom rywalizacji i umożliwić łatwiejszą wygraną pozostałym.
Na pewno były to kolejne udane zawody Quiksilvera, wszyscy się dobrze bawili i poza rywalizacją zaliczyliśmy wspólną sesję na wodzie.
Do zobaczenia za rok.
Bogo