11.08.2010
Co się działo drugiego dnia zawodów PWA w Turcji
Pierwszy heat wylosowałem bardzo trudny i po tym jak Arnon zniszczył mnie na starcie, piąte miejsce w nim to nawet sukces. W drugiej eliminacji miałem stłuczkę na starcie i znowu to ja na tym straciłem, a nie ten drugi i znów dopłynąłem piąty.
Chcieli nam puścić jeszcze trzecią kolejkę i znów dostałem killerski heat z pięciu kolesiami z pierwszej dzwudziestki. Startu nie miałem zbyt dobrego, ale na pierwszej rufie łyknąłem trzech typów i bym awansował tylko... przerwali. Josh Angulo nie mógł odpalić i zaczął się drzeć w niebogłosy więc komisja stwierdziła że są 3 węzły i odesłała nas na brzeg. Szkoda, że Peter Volwater, Kevin Pritchard, Pierre Mortefon i ja zrobiliśmy rufę w pełnym ślizgu. Nawet nieźle jak na trzy węzły, co?
Ogólnie awansowałem o 11 miejsc, więc mam zamiar zachować taką tendencję, bo ciągle jestem o włos od świetnego miejsca i ciągle coś.
Chłopaki walczyli ostro, ale też bez rewelacyjnych skutków. Polan był uczestnikiem chyba najbardziej spektakularnej kraksy zawodów, gdzie czterech kolesi na pełnej prędkości zderzyło się ze sobą na boi, a Wojtek mówi że przesypia starty, więc oby jak najszybciej się obudził.