18.11.2009
Podsumowanie sezonu Zdzisława POL-3

Niestety w życiu każdego windsurfera przychodzi taki czas w roku, gdy trzeba odrzucić dotychczasowy tryb życia, zmienić stronę startową w przeglądarce (plus tych kilka innych odpalających się równocześnie portali pogodowych i tematycznych) i powiedzieć sobie samemu prawdę w oczy: ten sezon już minął! W tym roku dosyć długo starałem się nie przyjmować do wiadomości, że to koniec pływania, ale ostatnie zawody rollboardowe na targach Boatshow w Poznaniu dały mi do zrozumienia, że juz najwyższa pora postawić grubą kreskę i przeanalizować miniony sezon.

"Michelin" na zimne dni

Przygotowania do pierwszego wodowania na lokalnym jeziorku rozpoczęły się wczesną wiosną, gdy przyszło kilka cieplejszych dni, a słońce świeciło dłużej niż te kilka chwil w trakcie zwykłego zimowego dnia. Z doświadczeń minionych lat, odmrożonej głowy, dłoni i stóp postanowiłem zainwestować w zdrowie i przekonałem się do zakupu suchego kombinezonu (rodem z żeglarstwa), w tym wypadku częściej używanego przez kajciarzy patentu. Wybór padł na strój DryFashion, firmy która ma wieloletnie doświadczenie w ochronie wodniaków, a ich paten cieszy się uznaniem u naszych zachodnich sąsiadów... Sam zakup był o tyle prostszy, że w Polsce dystrybutorem owego kombinezonu jest Hydorsfera, więc samo doinformowanie się o cechy tego "wdzianka", a koniec końców transakcję trwało dość szybko i z początkiem kwietnia mogłem już testować swojego "michelin'a" (jak został określony w lokalnym klubie na kiekrzu). Mimo, że pierwsze wodowanie odbyło się bez sprzętu to i tak byłem zadowolony ze szczelności zamka i manszet znajdujących się na kostkach i nadgarstkach. Przy pierwszym pływaniu (już na desce) nic się nie zmieniło, mimo wpadanie do wody z większą prędkością nie odczułem już tego nieprzyjemnego doznania jakim była dotychczas zimna wiosenna woda za pianką...Czasem aż musiałem wskakiwać do wody żeby się ostudzić, gdyż mając na sobie bieliznę narciarską albo spodnie i bluzę z polaru, było na prawdę ciepło!

Z innych nowinek sprzętowych tego sezonu hitem okazał się dla mnie bom Simmera o zwężonej średnicy rurek, który niezależnie od żagla na jakim pływałem, czy to 4.0 czy 5.4 sprawiał, że pędnik który trzymałem w dłoniach był zawsze pod moją kontrolą. Być może jest to również zasługa nowego kształtu samych rurek, w tym wypadku jednej rurki, gdyż jest to popularna ostatnio metoda produkowania bomu z jednej części dla zwiększenia jego sztywności. Bądź co bądź, porównując go ze swoim starym bomem o klasycznym kształcie czułem zdecydowaną różnicę jeśli chodzi o przeniesienie siły i manewrowość. Z początku musiałem się owszem przyzwyczaić, przestawić linki troszkę bardziej do tyłu, ale wiem, że teraz ciężko byłoby mi wrócić do grubej rurki.

Deski na jakich w tym roku pływałem to Fanatic Skate 98 oraz Allwave 82. Pierwszy z nich po raz kolejny mnie nie zawiódł, dowodząc tego, że nie bez powodu Gollito Estredo i kilku innych zawodników radzą sobie "dość dobrze" na tych konstrukcjach. W warunkach jeziorowych czy zatokowych deska sprawdzała się jak na freestyle'ówkę przystało czyli szybko wchodziła w ślizg, z łatwością odklejała się od wody, a dzięki krótkiemu statecznikowi obkręcanie się nie sprawiało większych problemów - w myśl powiedzenia: "Less fin, more spin." ;)
Przechodząc do wave'ówki mogę pokusić się o stwierdzenie, że na polskie warunki lub ogólnie, na pływanie z nieregularną falą tworzącą się od wiatru, gdzie trudno o idealne warunki (rodem z filmów kręconych na Hawajach, Cabo Verde czy w innych miejscach), którymi karmimy swoje zmysły podczas jesienno-zimowych wieczorów... najlepszym wyjściem jest właśnie deska tego typu - czyli krótka, pulchna i szeroka. Dopiero ten rok i pływanie na desce o wyporności 82l przy masie własnej 69kg dało mi do zrozumienia dlaczego na starszych modelach tak trudno jest zrobić szybki postęp. dotychczas pływałem w większości na desce o wymiarach 241x51x68l i myślałem że jest to najlepsza deska na, nie trzeba już walczyć z zatapiającą się rufą i brakiem stabilności. Pozostaje skupić się na tym, na czym zależy większości windsurferów schodzących na morze, czyli na zacinaniu fal...co i tak nie jest takie proste jakby się wydawało po ogbejrzeniu paru filmów lub podpatrzeniu "starych" wyjadaczy na lokalnym spocie ;)
Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Z mniejszych rzeczy, które w tym roku używałem, a miały jakieś znaczenie na pływanie to na pewno dłuższe linki trapezowe (30"), do kompletu z trapezem Dakine'a - ale tu jak co roku patent ruchomego haka wyglądał dokładnie tak samo. Zmieniła się tylko delikatnie szata graficzna, a poza tym to stary dobry Thermoform. Sam sezon przebiegał dość spokojnie, wyjazdy zagraniczne ograniczyły się do odwiedzenia wyspy Rugii, większość czasu spędziłem nad polskim morzem. Najczęściej pływałem w Łebie, Karwii oraz Lubiatowie. Poza tym do końca semestru, czyli 1 lipca, większość czasu na wodzie spędziłem w Kiekrzu, gdzie przyjeżdżałem na rowerze w każdy wietrzny dzień...przed, po i w trakcie szkoły ;) Taki trening był przydatny, choć już latem pływając więcej na falach odczuwałem jeszcze niedobór energii, ale to już kwestia długoterminowego przygotowania organizmu, co tej zimy zamierzam nadrobić razem z grupą znajomych windsurferów z Poznania. Tej jesieni postanowiliśmy założyć WaveTeamPoznan, aby nawzajem się wspierać i motywować w treningach oraz wspólnie jeździć w pogoni za falami i wiatrem ! (a czasem i po plażach w poszukiwaniu sprzętu porwanego przez morze :P).

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Latem miałem przyjemność uczestniczenia w zawodach WinDissJump organizowanych przez grupę zaangażowanych winsurferów i windsurferek, którzy postanowili zrobić coś więcej dla dziedziny wave'u w Polsce, która dotychczas była traktowana po macoszemu (oczywiście oprócz zawodów Wave Session, które odbywają się już od 3 lat !). W ten sposób po raz kolejny okazało się, że najlepszą motywacją do postępu na wodzie jest rywalizacja. Po swoim heat'cie, gdy już ochłonąłem chwilę na plaży, naładowałem bateryjki, zszedłem na wodę i... wylądowałem swojego pierwszego back loop'a. Oprócz tego ciągle szlifowałem shove-it'a aby w końcu wyszła z niego shaka, jednak w roku 2009 nie było mi jeszcze dane ustać tego manewru... Pod koniec sierpnia, chyba za karę nie wzięcia udziału w drugiej edycji WinDissJump :P, podczas świetnego dnia w Łebie, nie udało mi się dobrze wylądować wysokiego back loop'a, przez co zafundowałem sobie naderwanie więzadła pobocznego w kolanie :( na szczęście okazało się, że siła poszła również w inną stronę nogi, przez co nie miałem zbyt wielu kłopotów z rehabilitacją. Zbiegło się to dodatkowo z czasem przygotowywania się do wrześniowych starć na uczelni, więc czas od końca sierpnia do 24 września wykorzystałem w pełni, a po zaliczeniu brakujących wpisów w indeksie mogłem spokojnie kierować się nad morze ! Aura okazało się nadzwyczaj sprzyjająca, gdyż trafiłem na tydzień wiatru, w międzyczasie udało się rozegrać tegoroczna edycję WaveSession, jednak po miesiącu kontuzji i zaledwie dwóch dniach na wodzie, nie byłem w stanie wykonać wszystkich manewrów. Pływanie okazało się i tak możliwe dopiero po założeniu stabilizatora (podziękowania dla Ślipego), gdyż delikatne poruszenie kolanem do boku wiązało się z informacją od więzadła, że jeszcze się do końca nie zregenerowało.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu
Tak czy tak, jesień okazała się łaskawa i na przełomie września/października wybrałem się po raz kolejny nad morze. Tym razem warunki były ciekawe, gdyż pierwszy raz zostałem "zmielony" przez fale na zatoce, podczas pływania przy południowym wietrzne w Jastarni na tzw. "głębince". Warunki na 4.0 z falą przekraczającą 1m były ciekawe, aczkolwiek temperatura rzędu 8stopni celcjusza już nie była taka przyjemna...Następnego dnia zdecydowaliśmy się z Kojotem na wypad do Łeby, przez co ominęło nas pływanie w Jastarnii na formatach 3.3 - 3.5, za to załapaliśmy się na jedne z większych fal jakie w tym roku zawitały na secret spot. Jedyną wadą był wiatr od brzegu, przez co tylko kilku odważniejszych stawiło czoło takiemu wyzwaniu, t.j. wyjściu przez przybój bez wiatru i jeździe z na prawdę dużą falą !
Ostatnie pływanko w tym sezonie zaliczyłem 5. października, gdy zamiast pobytu na pierwszych zajęciach na uczelni, zostałem z kolegą w Łebie, z nadzieją na złapanie kilku fal, po sztormie z poprzedniego dnia. Jak się okazało była to znakomita decyzja, jeden z lepszych dni na wodzie, a z pewnością dający miłe wspomnienia na jesienne, zimowe i wczesno-wiosenne dni bez windsurfingu...

Pozdrawiam serdecznie, życząc wszystkim równie aktywnego sezonu zimowgo, aby dotrwać do pierwszego pływania w 2010 roku !
Adam Strybe POL-3
(Simmer, Dakine, Windsurfing-shop.pl)

P.S. podziękowania dla sponsorów, bez których to wszystko nie byłoby możliwe !

sieFotografuje

Wojtek

top