Dobrze jest rozpocząć sezon zawodami. Wszyscy zainteresowani wiedzą wtedy na jakim kto jest poziomie i jak bardzo trzeba trenować. Zawody są super, mniej super jest jak się je bierze za bardzo na poważnie. Dlatego powstała koncepcja żeby zrobić zawody - dżem, w myśl zasady rywalizacja - tak, spięcia - nie. Stres jest w końcu niezdrowy dla zdrowia.
Informacje na temat zawodów ukazały się w odpowiednich miejscach (SiePlywa.pl, H2o, Extreme Sports Channel, Surfordie.pl, esurf.pl) i przeczytali je odpowiedni ludzie (radio Euro, niektórzy zawodnicy). Simmer Style i BFC zgodzili się dać nagrody, a firma Plasma ubrać zawodników odpowiednio do okazji. Dzięki temu już w czwartek rano zawody mogły się rozpocząć.
Tego pierwszego dnia, pogoda była jak marzenie, tyle że jak marzenie wczasowicza. Słońce, ciepło, przyjemnie. O brzasku otwarte zostało biuro zawodów, aby dzielnie stawić czoła masom zapisujących się. Masa okazała się oznaczać osiemnastu riderów. (Do tej pory nie doszliśmy czemu tak mało, postępowanie wyjaśniające w toku). Poza fankami przyjechała tylko jedna dziewczyna (Zuzia Bocian), ale ponieważ była tylko jedna to tak jak by jej nie było. Szkoda. Na całe szczęście piękna, bezwietrzna pogoda pozwoliła załagodzić skutki szoku. Większość zawodników, po zapoznaniu się z warunkami pogodowymi, komunikatami i prognozą, zostawiła w biurze numery kontaktowe z przykazaniem, żeby "zadzwonić jakby co" i pojechali na relaks.
Dobrze zrobili. Już z samego rana dnia następnego jasnym było, że w tym dniu potrzebna będzie zapasowa moc. Było zimno, ciemno, wyglądało jakby miało padać i wiało. Wiatr był porywisty i zimny. Poza tym cały czas się rozwiewało. O godzinie dziewiątej odbyło się spotkanie riderów na którym Kuba Kosmowski, z powodu kontuzji główny sędzia zawodów, przedstawił zasady oceniania (tym razem raczej takie jak w PWA a nie w EFPT). Po tym wydarzeniu, z lekkim poślizgiem, około dziesiątej trzydzieści wystartował pierwszy heat. Pojedyncza eliminacja przebiegała bardzo sprawnie, ale spokojnie. Siła wiatru rosła z rundy na rundę i wraz z nią zmieniały się rozmiary używanych żagli. W pierwszych pokazach momentami za mało było na 5,3m, w finale za dużo na 4,1m. Od samego początku pozytywnie wyróżniało się kilku zawodników. Kuba Kołakowski pływał jak nakręcony, z nieziemską skutecznością ustając sw. chachoo i co jakiś czas próbując shove it spocki. Szymon "Synek" Ścięgosz na początku wymiatał, niemal w każdym pokazie robiąc przynajmniej punetę, niestety pod koniec trochę jakby opadł z sił, przegrywając z Darkiem Bordoszewskim. Kuba Winkowski też pokazał się z bardzo dobrej strony, chcąc chyba udowodnić, że długa rekonwalescencja jest dla frajerów i że z śrubami w barku i kolanie też da radę. W finale spotkało się dwóch Kubów (to zdanie zawsze pojawia się w tym miejscu) Kołakowski i Winkowski. Kuba K popłynął tak jak w pierwszych rundach, czyli bardzo dobrze, robiąc duże wrażenie swoimi power-shakami i ogólną postawą. Kuba W w tym pokazie trochę osłabł i musiał zadowolić się drugim miejscem. W pojedynku o trzecie miejsce spotkali się, wymieniani już, Szymek i Darek. Ten drugi miał trochę więcej szczęścia i trochę lepszą skuteczność co zapewniło mu zwycięstwo.
Po tzw. single elimination i krótkiej naradzie, jury postanowiło rozegrać "najlepszą sztuczkę". Żeby wyrównać szansę, i żeby każdy mógł coś z tych zawodów wynieść, zawodnicy zostali podzieleni na dwie grupy. Można było samemu zdecydować w której grupie się chce startować, dzięki czemu lepsi walczyli z lepszymi a gorsi z gorszymi, każdy na swoim poziomie. Ponieważ wiatr nadal był bardzo mocny, wykonanie jakiegokolwiek trudniejszego tricku było jeszcze trudniejsze. W grupie "złotej" można było zobaczyć min. shakę, gozadę i punetę. Sędziowie skoncentrowali się na stylu, w związku z czym zwyciężył Marcin Bocian (gozada), drugie miejsce zajął Kuba Kołakowski (shaka), a trzecie Kuba Winkowski (puneta). W grupie srebrnej zwyciężył Tomasz Dobko dzięki ładnej punecie, drugi był Kamil Wardzyński (stylowy spock 540), a trzeci Adrian Chochoł (spock).
Następny (trzeci) dzień trochę nas rozczarował. No, owszem. Padało, było zimno i nadal trochę ciemno, ale wiatr jakby odmówił współpracy. Co godzina następował powtarzający się rytuał przesunięcia (o godzinę) następnego możliwego startu. Po pewnym czasie większość zawodników zebrała się w biurze zawodów i z niepokojem wpatrywała się w wodę. Ciężko było wyczuć czy ten niepokój wywołany był trudami poprzedniego wieczora, czy raczej nieodpartym pragnieniem zejścia na wodę. W końcu dwóch śmiałków ruszyło testować warunki, dzięki czemu jasne stało się że rozgrywanie czegokolwiek mija się z celem.
Pozostało jeszcze tylko zakończenie. Dzięki uprzejmości firmy BFC odbyło się ono przed ich imprezą, tak że publiczność była spora. Był szampan, nagrody, zdjęcia, tym razem tak jak być powinno. Podsumowując, klimat dżemowania chyba wszystkim przypadł do gustu. Szkoda tylko, że nie pojawiły się (prawie) żadne dziewczęta i że nie wszyscy zawodnicy dotarli na miejsce.
Chcieliśmy bardzo podziękować sponsorom (BFC, Simmer style, esurf.pl, Plasma), zaangażowanym mediom (czyli: magazyn H2o, SiePlywa.pl, Radio Euro, Surfordie.pl, Extreme sports channel), oraz firmie Bo sport dzięki której mieliśmy gdzie zrobić te zawody. Bardzo dziękujemy też wszystkim zawodnikom, bez Was nic by się nie odbyło.
Wyniki zawodów
Freestyle: 01. Kuba Kołakowski
02. Kuba Winkowski
03. Darek Bordoszewski
04. Szymon Ścięgosz
05. Marcin Bocian
06. Karol Bogalecki
07. Maciek Zieliński
08. Adrian Chochoł
09. Grzegorz Kozakiewicz
10. Wojtek Szmidt
11. Maciek Stefańczyk
12. Kamil Wardzyński
13. Jan Winkowski
14. Filip Chełkowski
15. Maciek Stankowski
16. Marcin Kulesza
Best trick:
Złoci: 1 Marcin Bocian
2 Kuba Kołakowski
3 Kuba Winkowski
Srebrni: 1 Tomasz Dobko
2 Kamil Wardzyński
3 Adrian Chochoł