W lutym głośno było o Cabo Verde zwłaszcza ze odbywały się tam zawody PWA. Wraz z kolegą Dziobakiem postanowiliśmy zbadać sytuacje. Przylecieliśmy na wyspe i akurat trafiliśmy na karnawał. W mieście pełno było lokalesów w maskach i kolorowych strojach. Wszędzie można było napotkać pozostałości po zawodach: naklejki, plakaty, reklamy na billbordach. Ludzie cały czas żyli sukcesem swojego mistrza Josha Angulo. Następny dzień przyniósł dobre warunki żeby się rozpływać po kilku miesiącach przerwy. Na Ponta Sino zrobiła się mała falka w sam raz do zabawy z deską 83l i żaglem 5,3. Niektóre falki były całkiem fajne do pojejżdzenia. Kolejny dzień to brak wiatru. Z każdym kolejnym wiatr przybierał na sile a fale nabierały coraz to wiekszych rozmiarów. Ostatnie 2 dni to najlepsze warunki. Na Shark Bay wiat dochodził do 30knt więc była dobra moc na 4,7 i 71l. Fale też już były całkiem dobre żeby sobie poskakać. Warunki na tym spocie troche przypominały mi nasz Bałtyk tyle ze było cieplej.
Ostatni dzień był zdecydowanie najlepszy. Całą noc wiało i ocean porządnie się rozbujał. Rano niebo było zachmurzone i ku naszemu zdziwieniu zaczął padać deszcz! W Santa Maria na wodzie gdzie wczesniej było kompletnie płasko pojawiły się wielkie fale. Jednak najlepsze były na Ponta Sino, gdzie miały ponad 4m. Nie wiem dokładnie ile wtedy wiało ale na mój najmnieszjy zestaw 71l i 4,0 było toche za dużo. Czasem tylko wiatr robił sobie przerwy i wtedy na spałowanym 4,0 ciężko było pokonać przyboj. Pierwszy raz pływałem na takich falach i byłem pod olbrzymim wrażeniem. Niesamowite uczucie. Szkoda ze wyjazd trwał tylko tydzień ale i tak udało się z warunkami. Na 7dni wiało 6 z czego 2 były mega dobre. Nie pozostaje mi nic innego do dodania (o cabo na sieplywa jest juz chyba wszystko) jak tylko zachęcić wszystkich tych, którzy nie mieli okazji być na wyspie Sal żeby tam pojechać bo naprawde warto.
Pozdrawiam,
Adrian Chochoł Pol 888
(F2, Sailloft Hamburg)
