Właśnie minął nam ostatni tydzień w RPA. Tydzień pełen wrażeń. Zaczęło się super - od najlepszego dnia naszego wyjazdu. Wiało ok.25-30 węzłów, a fala dochodziła do wysokości masztu. Udało się nieźle poskakać i hardcorowo pojeździć na fali. Kolejnego dnia fala została a wiatr bardzo osłabł, więc mieliśmy fajną sesję jazdy na gładziutkiej fali.
Na następny dzień, który miał być bezwietrzny zaplanowaliśmy gruby trip na wschód na najwyższe na świecie bungee. 7,5 godziny jazdy naszą odpimpowaną bryką, było lekkim hardcorem, ale jak dojechaliśmy na Bloukrans Bridge i popatrzyliśmy w 216-metrową przepaść to zmieniliśmy zdanie. Zapisaliśmy się i po chwili czekania przewodnik prowadził nas na środek mostu skąd mieliśmy skakać. Szło się tam klatką podwieszoną pod mostem tak, że widać było pod stopami całą przepaść i malutki strumyk płynący ponad 200 metrów niżej. Na platformie ekipa próbowała rozluźnić atmosferę, ale gdy przyszła moja kolej to i tak nogi lekko mi się trzęsły. Dwóch członków obsługi wzięło mnie pod pachy (lina na kostkach ogranicza ruchy nóg do minimum) postawiło na krawędzi i kazało przełożyć palce nad krawędź. Wtedy już nie było odwrotu. "5-4-3-2-1-BUNGEE" i dobre kilka sekund swobodnego spadania stało się faktem. Potem jeszcze fajne uczucie gdy lina odbiła mnie w górę i na chwilę zawisłem w totalnej nieważkości. Na koniec bardzo rozmowny ziomek spuścił się na linie i wciągnął mnie z powrotem na most. Naprawdę super doświadczenie.
Następnego dnia znowu mieliśmy jazdę na fali, bo nie bardzo był wiatr. Z ciekawostek, na spocie pojawiła się Alice Arutkin F-111, czyli debiutantka roku w PWA. Kolejny i ostatni już dzień to wiatr na 5.3 i zdychająca fala, czyli idealne warunki, żeby zmęczyć się na koniec.
Podsumowując, wyjazd bardzo udany. Mogłoby być trochę więcej wiatru, ale nawet jeśli nie wiało na skoki to i tak dało się pojeździć na fali.
Progress jest niezły. Z trików typowo waveowych Leszek ustaje backloopy z dobrą skutecznością, ja od zera nauczyłem się tabletop forwarda i ustaje zdecydowaną większość. Do tego możemy dorzucić stall forwardy. Z jazdy na fali zaczęliśmy kontrolować już aeriale, a nie tylko "jak się uda to się uda a jak nie to trudno". Oprócz tego przez cały wyjazd szlifowaliśmy swoje bottom turny i wyrobiliśmy sobie już jakiś styl. Dodatkowo ostatniego dnia zabrałem się za goitery i ku mojemu zdziwieniu kilka było całkiem niezłych. Nie ustałem ani jednego, ale spokojnie można przykleić ulubioną przez wszystkich łatkę "prawie ustany" ;), gdyż zazwyczaj ląduję na deskę, ale z żaglem jeszcze w wodzie. Próbowaliśmy też kilka trików z trochę gorszym skutkiem jak np. wave360 czy taka.
Było też kilka dni bez fali, więc zupełnie wbrew naszej naturze zaczęliśmy męczyć jakieś trochę bardziej freestylowe triki. Ja męczyłem shove it'y i shaki (pierwsze sklejone drugie jeszcze w fazie szlifowania), Leszek spocki i flaki (podobnie). Żadni z nas freestylerzy więc to już pewnie tak zostanie do kolejnej sesji, gdzie nie będzie fali na triki waveowe. Niestety misja "double forward" zostaje odłożona na pierwszy wave w Polsce.
Ogólnie rzecz biorąc jesteśmy bardzo zadowoleni, bo był to nasz pierwszy wyjazd zimowy, gdzie mogliśmy pokatować też trochę skoków , a nie samą jazdę na fali (Cabo Verde). Również przełamaliśmy się do dużych skoków, co na pewno w Polsce się przyda i mamy nadzieje na dalsze postępy.
Trzeba też podkreślić, że nasz sprzęt, który dostaliśmy w idealnym czasie, spisywał się równie świetnie i prócz drobnych usterek udało się nic nie zepsuć. Nowy U-Surf to wymarzona deska do jazdy na fali a i w skokach daje radę. Żagle Charge i Phantom, są idealnymi narzędziami do robienia postępów. Maszty i bomy Infinity elegancko z tym wszystkim współgrają, a pianki Psycho 1 i Psycho Freak O'neilla zapewniają super komfort w tutejszych zimnych wodach.
Teraz czeka nas tylko niekrótka podróż.
Ja w domu będę w 27 godzin, Leszkowi zajmie to jedyne 52 godziny. Następny wypad pewnie gdzieś na Wielkanoc, a potem sezon w Polsce czyli tour zawodów Formuły Windsurfing, Slalomu i jeśli plotki się potwierdzą Wave'u. I przepraszamy za średnie zdjęcia - byliśmy zbyt zajarani pływaniem ;).
Ostateczne podsumowanie wyjazdu przygotujemy jeszcze w formie filmiku, bo udało się kilka niezłych manewrów uchwycić na taśmie - ale to dopiero za tydzień albo dwa.
Pozdro
Maciek Rutkowski POL-23
(Exocet, Aerotech, Infinity, O'neill, Hydrosfera, Columbus, Deemeed)