Założeniem tego zgrupowania było rozwijanie zdolności manualno, motoryczno poznawczych w extrymalnych warunkach wave i freestyle. Oczywiście jak to w życiu bywa z wiatrem była lipa. Wiało trochę więcej niż w Qingdao. Raz nawet 18-20 węzłów, a tak normalnie to od 12-16 prawdziwy Passat (nie mylić z VW). Było dużo freestylu i szalonej jazdy na fali na sprzęcie z wypożyczalni Josha Angulo, która w tym sezonie przeżyła ostrą reformę i z drewnianej chatki Josh przeniósł się do profesjonalnego centrum surfingowego w którym oferuje windsurfing, kitesurfing, surfing, stand up paddle i mase innych uciech.
Jeżeli chodzi o atrakcje samej wyspy to za dużo się tam nie dzieje. Masa ciemno skórnych ludzi i wypalone słońcem skały powulkaniczne. Ciekawostką było to, iż były dwa rodzaje ciemno skórnych ludzi na wyspie. Jedni byli mulatami o blond zakończonych włosach, a drudzy czarni jak smoła. Oczywiście ci pierwsi zarzekali się, że byli tu pierwsi i jaśniejszy kolor skóry i włosy to spadek po francuskich braciach. Za to ci ciemniejsi to emigracja ostatnich lat z kontynentu.
My generalnie mieliśmy jak zresztą wszyscy turyści mnóstwo znajomych w tej drugiej grupie. Poznaliśmy Mirko, Aliego, Alibabe, Sergio ... Spoko kolesie, ale każdy chciał nam coś sprzedać, a to po 10 razie stawało się nudne jak i kolejny raz odpowiadanie na to samo pytanie w stylu:
Była też odnowy biologicznej w solankach wulkanu w Pedra de Lume. Ogromne zbiorniki ze słoną wodą zlokalizowane w kraterze. Prawie takie samo uczucie jak po solankach w COSie w Zakopanym. Tyle tylko, że to było na powierzchni kilku hektarów, a zasolenie było tak silne, że nie było szans nawet zanurkować, a to nawet nam odradzano ze względu na sól.
Dwa tygodnie minęły nam naprawdę szybko. Wróciliśmy do kraju zadowoleni, opaleni i jeszcze bardziej zakochani w windsurfingu.
Życzę wszystkim Śnieżnych Świąt i szczęśliwości w Nowym Roku.
Piotr Myszka
Bogo
Źródło:
www.rsxteam.pl