Po Mistrzostwach Świata w Portugali, zaczęłam intensywnie myśleć o tym jak przeczekać polskie śniegi. Przede wszystkim chciałam trenować gdzieś Slalom i okiełznać wavowy sprzęt.
Na ostatnich wavowych zawodach w Łebie spotkałam Księcia, który miał już kupiony bilet do Guajiru w Brazylii (130 km od Fortalezy), gdzie Marchewa ma pensjonat i szkółkę kite'ową .
Księciu mniej więcej opisał mi miejsce i jak się tu dostać po czym stwierdził..... wpadajcie na kilka/kilkadziesiąt dni. Tydzień później miałam już bilet.
Razem z Owcą 2 listopada ruszyłyśmy do Brazylii.
Planowałyśmy zostać tu do 22 grudnia.
Niestety wyjazd muszę zaliczyć do pechowych, bo 3 dnia złamałam mały palec u nogi... Z tego powodu mam mega dylemat czy wracać wcześniej do Polski, czy zostać, bo palec po każdym zejściu na wodę lekko puchnie i boli.
Całe szczęście miejsce jest urocze więc ciężko się tu smucić. Jechałyśmy tu zupełnie w ciemno, okazało się, że klimat jaki panuje w Surf-village jest świetny, spotkałyśmy mnóstwo fajnych ludzi, a Marchewa z resztą ekipy bardzo nam pomogli ogarnąć się na miejscu. Sam nocleg jest 200m od plaży (spotu gdzie się pływa). Więc wstajemy rano i przy bazie jesteśmy po 2 minutach spaceru - wypas. Jest to bardzo kameralne miejsce co jest wielkim plusem, bo na wodzie wciąż jeszcze nie ma tłoku. Plaża jest piękna, szeroka i piaszczysta. Można też wybrać się na lagunę na zupełnie płaską wodę. Generalnie mega fajne miejsce z klimatem. Instruktorami kite'a jest Księciu i Lukasz aka Adhd, czyli xka.com.pl.
Na Kite'a, Slalom czy Formułkę jest idealnie. Na Wave i Surfing jest dobrze przy wysokim stanie wody. Od 20 dni wieje codziennie ok. 18 węzłów lub więcej. Falka jest uzależniona mocno od pływów i fazy księżyca. Polecam miejscówkę.
Księciu mocno mnie zmotywował do nauki kajta i dziś udały mi się pierwsze średnio kontrolowane skoki, hehe. Ogólnie dużo się działo przez te 20 dni, byłyśmy na lokalnych zajęciach capoeiry, poznałyśmy trochę lokalnego życia. No i przede wszystkim codziennie są warunki do pływania. Zaliczyłam parę dobrych sesji na Slalomce (6,6m2), chociaż tutaj najbardziej czuje pęknięty palec. Jeśli chodzi o wave to katuję jazdę z falą i kontroluję już w miarę moje skoki, haha. Księciu super motywuje do próbowania nowych rzeczy i od początku namawia mnie na forwarda... więc pewnie spróbuję
Z ciekawostek, byliśmy w tutejszej szkole na lekcji angielskiego pomagać nauczycielce ze Szwajcarii w czasie zajęć. Nie była to łatwa sprawa, bo poziom angielskiego w tej części Brazyli jest słaby. Czwórka Polaków wzbudziła wielkie zainteresowanie wśród miejscowej młodzieży, a podstawowym pytaniem z zeszytu do ang. było "are you married". Bardzo ciekawe doświadczenie etnograficzne. W wiosce w której jesteśmy mieszka 300 osób, którą ponoć zaludniają 3 rodziny.
Wizyta w miejscowym szpitalu też była ciekawym przeżyciem, choć stresującym... za długa historia na tą relacę.
Dalszą częścią wycieczki ma być Jericoacoara, która jest mekką windsurfingu na tym wybrzeżu, 200km na północ od Guajiru. Najlepszą opcją (choć nie tanią) jest wypożyczyć sobie furę terenową i jechać tam po plaży wzdłuż wybrzeża.
No i to by było na tyle, trochę się rozpisałam... i jeszcze dużo by można pisać o tym ogromnym kraju idealnym dla wszystkich kochających wodę, wiatr i fale.
Do dziś muszę podjąć decyzję czy przenosić się do Jeri, czy wracać kurować palec, bo niestety nie wygląda najlepiej... Więcej info a propos bazy noclegowej i szkółki w Guajiru na
www.surf-village.pl
Pozdrowienia
Marta POL-111 (MauiSails, Staroboard, Energy Sports, Sieplywa.pl) & Owca