Czwarty dzień zawodów zapowiadał się słabo, ale o 16 wystartowały wyścigi. Przy niezbyt silnym wietrze zawodnicy byli w stanie się pościągać na większych deskach i dużych żaglach.
Na pierwszy ogień poszli starsi panowie - Masters. Pierwszy i drugi wyścig należał do Jimmy Diaz'a z Wysp Dziewiczych. Pomiędzy tymi dwoma wyścigami rozegrano jeden wyścig kobiet i juniorów. U kobiet prowadziła Karin niestety wywróciła się na drugiej boji podobnie Allison Shreeve, która płynęła za nią na drugiej pozycji. W tym momencie Włoszka Verena Faustem wysunęła się na prowadzenie, którego nie oddała już do końca wyścigu.
U mężczyzn udało się rozegrać
sześć heat'ów, następnie wiatr spadł poniżej limitu i zakończono biegi na ten dzień.
Na jutro prognoza jest równie podła aczkolwiek może się zdarzyć cud podobny do dzisiejszego, także hasta luego. Skippers meeting o godzinie 13:00 polskiego czasu.
Minuta za minutą
19:25 A nad AP co oznacza, że koniec wyścigów na dziś. Udało się rozegrać sześć pierwszych heat'ów mężczyzn, dwa heaty
mastersów i pojedynczy biegu dla
kobiet i
youth'ów.
18:50 Trwają wyścigi mężczyzn.
18:00 Właśnie zakończył się wyścig kobiet wygrany przez Verene Faustem z Włoch, na drugiej pozycji dopłynęła Australijka Allison Shreeve. Przed kobietami ścigali się mastersi, w których wygrał Jimmy Diaz. Za chwilę odbędzie się wyścig juniorów, a następnie rozpocznie się poważna rywalizacja - do gry wejdą mężczyźni.
17:45 Ruszył wyścig mastersów. Następne w kolejce są kobiety.
17:25 Na razie nie ruszyły wyścigi, zawodnicy pływają ale żaden wyścig nie został oficjalnie rozpoczęty.
16:40 Coś się zaczeło ruszać. rozstawiono trasę wyścigu (po ósemce) i o 17:00 będą próbować puścić wyścig mastersów i kobiet. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
13:10 Hola amigos, aquí es no viento pero much calor. Nie jest dobrze dziś falgi niemal stoją w miejscu, a na jutro zapowiadany jest jeszcze większy zastój w powietrzu. Odroczki robione są co godzinę. Niechciał bym być pesymistą ale raczej niema szans dziś na żadne wyścigi. Mimo to zaglądajcie na stronę, bo cuda się zdarzają.