Kolejna edycja Pucharu Polski w Formule zakończyła się pełnym sukcesem. Tym razem przyszła pora na 16 już edycję regat w Kamieniu Pomorskim. Jak zwykle przywitały nas lokalne władze i organizatorzy, którzy z fantastycznym nastawieniem, z roku na rok się rozkręcają. Dzięki tej samej grupie ludzi od zeszłego sezonu do kalendarza dołączyła nowa edycja regat w Pobierowie, gdzie w tym roku odbędą się nasze mistrzostwa Polski.
Do regat zapisało się 32 zawodników. Do ostatniego momentu nie wiedzieliśmy jakich warunków możemy się spodziewać ponieważ każda prognoza pokazywała zupełnie co innego a rozrzut był między 5 a 25 węzłów. I faktycznie warunki na wodzie były dość niestabilne. Kolejne chmury przynosiły na zmianę deszcz, silne szkwały i zmiany kierunku wiatru. Mimo że nie można tego nazwać słonecznym wakacyjnym weekendem, to dzięki nietypowej pogodzie na wodzie trzeba było zachować 100% koncentracji.
Pierwszy dzień ścigania (piątek) pozwolił na rozegranie 3 wyścigów, które w pełni zdominował Hubert Mokrzycki. Kawałek za nim ścigali się: Filip Korczycki - zwycięzca ostatnich regat w Sopocie, Łukasz Konieczny, którego nie oglądaliśmy w tym sezonie zbyt często ponieważ nieco utknął w szkole, oraz Michał Pietrasik, który zaskoczył wszystkich swoją prędkością i bardzo dobrymi równymi wynikami (miejsca: 2,3,4). Dość niefortunnie regaty rozpoczął Rysiu Pikul. Na pierwszy wyścig wyszedł na 12-tce czyli największym żaglu. Kiedy w drugim wyścigu wiatr wyraźnie się wzmocnił (ok. 15-17 węzłów) Rysiu postanowił zaryzykować i spłynąć do brzegu po mniejszy żagiel. Niestety w efekcie nie ukończył drugiego biegu a na kolejny nie zdążył i zgarnął 2 DNF'y (Did Not Finish).
Drugi dzień był szansą na odrobienie strat i wygrzebanie się z dołu tabeli na korzystniejsze miejsca. Podobnie jak Rysiu, ja też miałem nadzieje na nieco lepsze wyniki szczególnie, że rano dotarła moja tajna broń - nowiutki 12-metrowy żagielek Maui Sails. Light Wind Wunderwaffe :). Sobotni poranek znowu przyniósł nierówny szkwalisty wiatr i znowu stanęliśmy przed dylematem czy brać największe czy średnie żagle. Obie decyzje były ryzykowne a nauczeni doświadczeniem z piątku wiedzieliśmy, że na zmianę żagla między wyścigami nie ma szans. Ostatecznie powiedziałem sobie "no risk no fun" i otaklowałem dwunachę. Szczęśliwie dla mnie podczas wszystkich 4 wyścigów tego dnia wiatr nie przekroczył 15 węzłów i nie "rozerwało mnie na pół" co prognozowali moi koledzy.
Pierwsze dwa starcia ponownie wygrał Hubert ale tym razem dystans między nim a resztą floty był już mniejszy. Do walki za plecami Huberta dołączyli mastersi Rysiu Pikul i Paweł Dittrich, Łukasz i Filip nie odpuszczali, Maciek Rutkowski też robił co mógł i za każdym razem pojawiał się w okolicach pierwszej 5 a kilkakrotnie z przodu widać było również Wojtka Mroczyńskiego. No i w końcu również i ja dołączyłem do walki z chłopakami, więc momentami zdarzało się, że 5-7 osób płynęło w odstępach po kilka metrów od siebie i nikt nie myślał o odpuszczeniu.
Trzeci wyścig w sobotę (6 ogólnie) przełamał w końcu prym Huberta i dość mocno zaskoczył większość z nas. Od samego rana po lewej stronie trasy utrzymywał się przyjemny szkwalik, który w sam raz "wywoził" kolejnych zawodników pod samą górną boję. Kiedy więc kończąc pierwsze kółko trzeciego wyścigu dopłynęliśmy do dolnej boi wszyscy po kolei zaczęli odkładać się (robić sztag) żeby czym prędzej dopłynąć do magicznego szkwału. Jednak im dalej płynęliśmy w lewą stronę tym większe dziury musieliśmy pokonywać i w pewnym momencie wyzwaniem okazało się utrzymanie ślizgu. W tym samym momencie drastycznie spadła widoczność na trasie wyścigu, więc nie widzieliśmy co działo się po drugiej stronie trasy. Wiatr słabł w oczach ale nie przejmowałem się zbytnio bo przecież wszyscy płyną w tych samych warunkach a moja nowa 12stka sprawowała się bardzo sympatycznie i powoli przesuwałem się do przodu. Na górną boję wchodziłem nieco za Hubertem, lecz po zwrocie na baksztagu Hubert miał problemy z wejściem w ślizg, więc objąłem prowadzenie - a przynajmniej tak mi się wydawało. Mocno się zdziwiłem kiedy dopływając na metę zauważyłem Rysia i Przemka Siemińskiego, którzy najwyraźniej czekali tam na nas już od jakiegoś czasu. Okazał się, że obaj popłynęli halsówkę w "gorszą" prawą stronę i załapali się na stabilniejszy wiatr dający im miażdżącą przewagę.
Sobotę zakończył klasyczny wyścig do Głazu Królewskiego, czyli maraton rozgrywany co roku o specjalną nagrodę. Paradoksalnie, mimo że wyścig był bardzo długi o zwycięstwie zadecydował sam start i pierwsze metry halsówki. Postanowiłem maksymalnie agresywnie wystartować przy samym statku komisji. Udało mi się rewelacyjnie wyjść z linii a dodatkowo w prezencie załapałem się na malutki szkwał, dzięki któremu popłynąłem o kilka stopni o reszty zawodników. W efekcie na górną boję wchodziłem ze sporą przewagą, którą wystarczyło utrzymać do końca wyścigu. Szczęśliwie na trasie nie było więcej niespodzianek i udało mi się dowieźć zwycięstwo do końca. Ciekawą walkę stoczył Hubert, który po starcie popłynął zbyt blisko brzegu i "zaparkował" w strefie bardzo słabego wiatru, przez co na górnej boi był dopiero 16. Później stopniowo odrabiał miejsce po miejsce by na samym finiszu dojechać do Filipa Korczyckiego na drugim miejscu, gdzie chłopaki rozegrali spektakularną walkę na maksymalnej pompie przed samą metą. Więcej sił zachował Filip i nie dał się wyprzedzić dopływając w tym wyścigu na drugim miejscu przed Hubertem, Arturem Ołdakiem i Maćkiem Rutkowskim.
W niedzielę komisja wysłała wszystkich jeszcze raz na wodę ale wiatr szybko siadł i uniemożliwił dalsze ściganie. Tak też ostatecznie triumfował Hubert Mokrzycki, przed Filipem Korczyckim i mną - Leszkiem Rutkowskim.
W kategoriach wiekowych odpowiednio wygrywali: w juniorach - Jacek Piasecki; w youthach - Maciek Rutkowski; w mastersach - Rysiu Pikul. Kategorię kobiet wygrała jedyna reprezentantka płci pięknej, Agnieszka Pietrasik. Jeżeli chodzi o ranking pucharu polski, pozycję lidera objął Filip Korczycki spychając Maćka Rutkowskiego na drugie miejsce.
Następna okazja do sportowej rywalizacji to puchar Polski na półwyspie na Solarze 18 lipca. W międzyczasie nasi juniorzy i youthi wyjeżdżają na mistrzostwa Świata w slalomie na Gardę. Impreza zaczyna się 7 lipca, trzymamy kciuki.
Pierwsze piątki regat w Kamieniu prezentują się następująco:
Overall
1. Hubert Mokrzycki POL 25
2. Filip Korczycki POL 555
3. Leszek Rutkowski POL 1
4. Łukasz Konieczny POL 320
5. Maciek Rutkowski POL 23
Youth:
1. Maciek Rutkowski POL 23
2. Wojtek Mroczyński POL 48
3. Michał Aftowicz POL 83
4. Michał Bazyli POL 44
5. Jacek Piasecki POL 013
Junior:
1. Jacek Piasecki POL 013
2. Radek Kurczewski POL 751
Masters:
1. Rysiu Pikul POL 40
2. Paweł Dittrich POL 381
3. Piotr Łunkiewicz POL 30
4. Jarek Płończak POL 201
5. Jacek Wróż POL 508
Aktualny Puchar Polski:
1. Filip Korczycki POL 555
2. Maciek Rutkowski POL 23
3. Leszek Rutkowski POL 1
4. Rysiu Pikul POL 40
5. Agnieszka Pietrasik POL 19
Pozdrawiam,
Leszek Rutkowski [Exocet, Maui Sails, Infinity, Deemeed, Hydrosfera, Columbus]