Pierwszy tydzień spędziłem z mamą i Szymonem Ścięgoszem w Dahab. Wiało nam prawie codziennie na małe żagle. Szymon próbował mnie uczyć wyczesanych sztuczek, ale nic z tego nie wyszło, mama zresztą też. Po tygodniu pojechałem do El Tur, największej dziury jaką widział świat, by popływać pod okiem trenera Kocara i jego ekipy z Poznania (Pakalolo team). Od ostatniego razu sporo się tam zmieniło.
Angielska baza ma nowego właściciela i nowych pracowników. Twarda i bezczelna Helen zwana Cyborgiem (menager bazy) uprzykrzała mi i moim rodakom wyjazd przez cały czas. Najlepszym przykładem jest to że za zgubienie fina (roczny do freeridowej deski ok. 25cm) zażyczyła sobie 50 funtów brytyjskich! Dodam że mięliśmy wykupione ubezpieczenie. Klimat jednak swoimi uśmiechami próbują poprawić egipscy pomocnicy i nowy Pafko. Jest jednak dobra alternatywa w postaci rosyjskiej bazy/domu w której wszyscy cały czas chodzą zadowoleni i pogodnie nastawieni do życia, dużo lepszy sprzęt, obsługa, i przede wszystkim ceny. W tym pakiecie uwzględniona jest shesha i stół zastawiony owocami i przekąskami przez cały czas. Jedzenie można zabrać tam ze sobą z Polski ponieważ w bazie jest kuchnia.
Na wodzie ćwiczyłem głównie nowe tricki takie jak spock 900 czy shake. Pod koniec wyjazdu uzyskałem w tych trikach nawet dobra skuteczność. Udało mi się zmontować krótki filmik. Pod koniec sezonu przewiduje zrobienie większej produkcji ze wszystkich spotów na jakich byłem w tym roku. W najbliższym czasie wystartuje w zawodach na Helu, a potem 15 czerwca wyjeżdżam na dalszy trening na Rodos.
Pozdrawiam Kuba Kawałkowski (Dakine, BoardSport, Foka Wear)