Kiedy udało się już zadomowić na campingu to pierwsze kroki pokierowaliśmy oczywiście na plażę gdzie zastaliśmy strasznie dzikie warunki spowodowane wyżej wspomnianą burzą gradową. Ta sesja dała nam srogo w kość i naprawdę uzmysłowiła, że reszta tripu napewno nie będzie nudna. Kolejny dzień był ostatnim przed contestem i pomimo, że wypadało by go spędzić na trenowaniu (a raczej nauce) oraz poznawaniu akwenu to jednak pojechaliśmy do Barcelony na poszukiwania akcesoriów turystycznych typu maty termiczne, gdyż jak się okazało noc w namiocie nie należała do najmilej wspomnianych chwil z wyjazdu ze względu na niewysoką temperaturę która znacząco przeszkadzała w spokojnym śnie. Po udanych zakupach i kilku momentach zwiedzania, w końcu wypadało w Barcelonie "coś" zobaczyć, spotkaliśmy pierwszych riderów przybyłych na zawody i stacjonujących na naszym Campingu, starym Polskim zwyczajem szybko się zaznajomiliśmy i wieczorem całą ekipą wylądowaliśmy na spocie pływając przy zachodzie słońca.
Po tym spotkaniu wiedzieliśmy dwie bardzo ważne rzeczy... że o wave skimboardingu wiemy jeszcze bardzo mało oraz to, że podczas tego wyjazdu się bardzo dużo o nim nauczymy.
Dzień zawodów dobitnie potwierdził obie kwestie i faktycznie jak się obserwowało przejazdy riderów notowanych w rankingach UST (United Skim Tour) z Hugo Santosem na czele (najlepszy Europejski rider) to można było zobaczyć sceny iście z pro filmów skimboardowych w wydaniu "na żywo".
Pech chiał, że na czas contestu nasza kamera odmówiła posłuszeństwa i jedynie kilka fotek udokumentowało cały event a leciały tak srogie triki jak np. warpy, tunele, shove it-y przed, na i po fali oraz masa air-ów z shove it-ami, kickflip-ami i superman-ami, krótko mówiąc było przemistrz!
My osobiście skupiliśmy się na nauce i obserwacji techniki mistrzów aby jak najwięcej przyswoić już na miejscu i móc trenować te elementy dalej w Polsce na rodzimych spotach.
Jak się okazało, wbrew planom, nie odbył się contest flatlandowy ale z drugiej strony jak jest dobry warun na wave to kto by myślał o flacie.
Kolejne dni upłynęły na szlifowaniu techniki i przenoszeniu naszych obserwacji w realia własnych ślizgów, kamera w tym czasie uległa cudownemu auto-uzdrowieniu i kilka ujęć które skręciliśmy napewno zobaczyć będzie można w tegorocznej produkcji skimboardowej ekipy Fancy Fair Pictures.
Kończąc już tą opowieść należy zwrócić uwagę na mega ważną kwestię, czyli to co udało nam się zyskać poprzez ten wyjazd... Poznaliśmy sporo miejsc do których warto jechać w Europie na wave, dowiedzieliśmy się sporo nowego o sprzęcie i co najważniejsze... potrafimy odpowiedzieć na nurtujące od dłuższego czasu większość polskich skimboarderów pytanie:
Czy w Polsce jest możliwy Wave Skimboarding?
TAK...!!! Wszystko jest kwestią techniki, treningu i zapału. Bo odpowiednie warunki naprawde można u nas spotkać, wbrew pozorom, dość często a teraz kiedy już wiemy "co i jak" pozostaje tylko trenować
i gonić resztę Europy aby za rok już walczyć o miejsca w conteście.
No i na koniec chcieliśmy podziękować wszystkim firmom które znacząco wspomagają rozwój skimboardingu w Polsce i w większym lub mniejszym stopniu przyczyniły się do naszego wyjazdu:
DAKINE, FOKA Wear, Sklep SUPAIR.PL, ELECTRIC Visual, STILL BELIVE Skimboards oraz PAKALOLO Skimboards.
Tripperzy: Piotrek "fishmac" Sadowski & Tomek "tomo" Wojciechowski
Wojtek
Źródło:
www.skimboarding.pl