Na wyjazd organizowany przez Forda do El Gouny zostaliśmy zaproszeni z racji tego, że Sieplywa.pl jest patronatem medialnym całego cyklu zawodów. Oprócz nas człowiekiem z branży był Mariusz Czapliński z Free and Style magazynu. Resztę dziennikarzy stanowił prawdziwy mix medialny czyli Polsat, TVP2 (w tym Teleranek), Logo, RMF MAXXX, Mens Health, Wirtualna Polska i ekipa z MTV na czele z Kasią Burzyńską.
Oprócz dziennikarzy były tak zwane „postacie polskiego show biznesu” w osobie Marty „Mandaryna” Wiśniewskiej, Marcin Mroczka, Patrici Kazadi i Moniki Mrozowskiej. Z całej tej grupy najbardziej zaawansowana była oczywiście Marta, która z kitem odczynienia miała już w ubiegłe wakacje na Helu. Reszta miała się zetknąć ze sportem pierwszy raz. Oczywiście nie zabrakło także zawodników Forda – Janka Koryckiego, Karoliny Winkowskiej i Wiktori Boszko. Na miejscu w Egipcie czekał już na nas Victor Borsuk i Marek „Murphy” Zach, który w Fordzie nie jest, ale za to trenuje w Egipcie do sezonu i przy okazji został oddelegowany jako instruktor dla naszych gwiazd.
Przelot z Warszawy do Hurgady zaliczyliśmy Egipskimi liniami lotniczymi, ponoć tym samym samolotem co tydzień wcześniej uległ rozhermetyzowaniu. Podczas podróży na szczęście nic z samolotem się nie działo, ale i tak część osobników z naszej grupy bardzo się tym 4 godzinnym lotem zmęczyła i solidarnie, całą grupą musieliśmy o nich zadbać.
O 3 nad ranem wreszcie dotarliśmy do hotelu Movenpic w El Gounie. Pokoje hotelowe bardzo fajne, sam hotel również przyjemny. Jedzenie było dobre i naprawdę było w czym wybierać, niestety klątwa faraona tym razem zaatakowała kilka osób, na szczęście lekko.
Nasz pierwszy dzień w bazie był leniwy bo prawie w ogóle nie powiało. Początkujący wkuwali teorię i wylegiwali się na słońcu. Około 17 coś dmuchnęło i wyskoczyliśmy na wodę, jak się okazało tylko po to żeby trochę popływać z wiatrem na dwunastkach.
Następnego dnia rano wiedzieliśmy nie wychodząc z hotelu, że wieje i to konkretnie, bo okna aż drżały od podmuchów wiatru, a niebo było zasnute pyłem który unosił się w powietrzu. Pojechaliśmy do bazy koło 10, na miejscu Merfi pływał już od rana, kiedy to wiatromierz pokazywał 45 węzłów. Z entuzjazmem, ale też lekko wkurzeni (a raczej wkurzone, bo o my – Wiktoria Karolina i ja nie miałyśmy odpowiednio małych latawców) zbieraliśmy się na wodę. Karolina była jeszcze w najlepszej sytuacji bo miała swoje 4,5 m co i tak nie zmienia faktu że miała na nim dużo za dużo :) Ja z Wiktorią pływałyśmy na 7m, podobnie jak Merfi, Janek i Borsuk. Z tego dnia Merfi robił najlepsze kiteloopy – mega wysoko, do tego z grabem, albo z odkręcaniem baru w powietrzu przed lądowaniem. Łukasz Nazdraczew zrobił mu dobrą sesją – jedno ze zdjęć macie po lewe, reszta w galerii. Wiktoria zaliczyła tego dnia również jeden mega lot połączony z wykopaniem deski na sporej wysokości i lądowaniem na płytkiej wodzie, na szczęście na plecy a nie na nogi.
Kolejny dzień także przywitał nas wiatrem na małe latawce, może wiało kilka węzłów słabiej, a może przyzwyczailiśmy się już do silnego wiatru, w każdym razie pływało się trochę lepiej. Dwa dni w takich warunkach porządnie nas zmęczyły i chyba każdy miał zakwasy. Drugiego dnia do wody z małymi latawcami, pojedynczo weszli co odważniejsi kursanci, reszta pojechała na wycieczkę do Hurgady.
Następny dobry wiaterek do pływania pojawił się dopiero w czwartek i według mnie to był najlepszy dzień z całego pobytu w Egipcie. Tego dnia popłynęliśmy łodzią na wyspę Tawilę oddaloną około 1,5 drogi statkiem od El Gouny. Rejsy takie organizuje na co dzień Red Sea Zone. Miejscówka wygląda pięknie. Można tu nawet zapomnieć, że to Egipt, bo piasek jest biały i sypki, kolor wody jak na reklamówce z Karaibów, a do tego świetnie wiało.
Wiatr na wyspie wieje od brzegu, dzięki czemu można skakać dosłownie przy samym brzegu, bo ląduje się już na głębokiej wodzie. Rafa zaczyna się mniej więcej 3-4 a może i nawet 5 długości linek od brzegu, ale i tak nie ma problemu z wystartowaniem latawca z wody, ponieważ prawie do samej rafy można stanąć na nogach. Miejsca do pływania jest wystarczająco dla około 10 osób. Na dnie nie zdarzają się prawie w ogóle ostre muszle, właściwie to dno jest piaszczyste i bezpiecznie można po nim chodzić. Tego dnia pływaliśmy na 7m a potem do samego wieczora na 9m. Na koniec dnia Murphy nie wrócił z nami łodzią, tylko popłynął sobie do bazy. Był tam w 20 minut, a my dopiero półtorej godziny później.... :)
W piątek mimo dobrej prognozy nie powiało dla nas ani trochę. Jedynie kursanci zaliczali kolejne pierwsze udane ślizgi w jedną i drugą stronę na dużych latawcach. Przyznaję, że zapał niektórych kursantów i kursantek nieco mnie zaskoczył, bo ustawiali się oni nawet na 7 rano, jeśli prognoza mówiła, że będzie wiać tylko z rana. Szacuneczek. Duża zasługa byłą także w tym, że instruktorami byli prawdziwi wyjadacze, tacy jak Tomek Lebecki i Murphy, a także pozostali zawodnicy Forda.
Wyjazd oprócz pływania obfitował oczywiście w wieczorne posiadówki przy hotelowym basenie, albo w mieście na marokańskiej herbatce przy Shishy. Tematy wieczorne są jednak mało sportowe, dlatego nie będziemy o nich pisać.
Ekipa Sieplywa.pl w osobie Eski dziękuje za zaproszenie na wyjazd Forda do El Gouny.
Eska
Źródło:
fot. woda - Łukasz Nazdraczew www.fotoart.pl