Następny dzień trzeba było przeznaczyć na aklimatyzacje. Wieczorem postanowiliśmy popływać trochę freestyle. Zatoczka na końcu Santa Maria okazała się do tego wyśmienita. Wiało dobrze na 5.7. Nikomu nic nie wychodziło. Ja miałem problemy z wybiciem się z wody i ustaniem vulcano. Zniechęceni tym postanowiliśmy nie marnować już czasu na freestyle. Następne kilka dni jeździliśmy po wyspie i szukaliśmy w miarę przystępnych spotow wave’owych.
Ja jeszcze nigdy nie pływałem na flach więc wydało mi się bezsensowne pływanie na Ponta Preta, zwłaszcza że fale były bardzo duże. Trafiliśmy po długich poszukiwaniach w okolice Mordeiry, okazało się że są tam super warunki do rozpływania. Pływaliśmy tam przez 4 dni. Jeden na 4.7 resztę na 5.7. Wrażenia jazy z fala były niesamowite. Uzależniające.
Kiedy raz się z nią popłynęło ciężko było przestać. Warunki na Cabo były dla nas chyba nieprzychylne, wiało kilka dni i to na duże żagle. Dobrym rozwiązaniem byłoby pojechać tam co najmniej na miesiąc, wypożyczyć samochód zjechać wyspę, zwiedzić wszystkie spoty, zabrać deski surfingowe i skimbordy, wtedy na pewno żadna sekunda nie byłaby zmarnowana.
Nie polecam tego miejsca początkującym ponieważ wiatr w Santa Maria jest bardzo porywisty i nie przechodzi w swojej pełnej sile przez miasto więc jedynie kiedy naprawdę mocno wieje jest szansa żeby popływać tam na małych żaglach.
Wyjazd był zorganizowany przez firmę Geparda SurfTravel (www.surf-travel.pl) wszystko było dopięte na ostatni guzik, a zdjęcia robił Mikolaj Molenda. Wielkie dzięki dla nich.
Więcej zdjęć możecie znaleźć na www.flickr.com
Pozdrawiam Kuba Kawałkowski (JP, Neilpryde, Foka Wear)
Bogo
Źródło:
Foto : Mikołaj Molenda