03.02.2008
Cabo Verde no stress trip

Obserwując marną pogodę za oknem i czując mega ciśnienie na pływanie postanowiliśmy zebrać ekipę i wyskoczyć gdzieś na deskę. Zainspirowani barwnymi opisami braci Rutkowskich, zdecydowaliśmy się na podbój Cabo Verde. Niestety kilka osób z grupy wykruszyło się ze względu na prace i inne problemy, dlatego zostaliśmy we trójkę: Ja, Jacek i Mesiu. W końcu nadszedł upragniony dzień wyjazdu. Pierwszym napotkanym problemem była ilość naszego bagażu na lotnisku w Warszawie. Po prawie dwugodzinnej rozmowie z kierownikiem lotniska nasze bagaże ostatecznie trafiły do samolotu. Na wyspę Sal dolecieliśmy o ok. 2giej nad ranem. Bezproblemowy transport z lotniska do Santa Maria podstawionym pickupem. Zakwaterowaliśmy się w hotelu Sab Sab Sal, który znajdował się praktycznie przy plaży.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu
Kilka godzin snu, śniadanko i jazda na wodę. Pierwszego dnia pływaliśmy na Leme Bedje na żaglach 4.7-5.8. Na tym spocie mały chop, idealny na rozpływanie. Niestety Mesiu nadział się na jeżowiec, co zmusiło go mozolnego i bolesnego wyciągania igieł ze stopy. Kolejne trzy dni spędziliśmy głównie pływając na tym spocie, mimo to od czasu do czasu pływaliśmy kilkaset metrów powyżej na Ponta do Leme Velho, gdzie pływając wzdłuż brzegu tworzyły się całkiem fajne falki ok. 1.5 m. Po pływaniu zazwyczaj szliśmy do Santa Maria, coś zjeść (zazwyczaj jedliśmy w Cafe Creol i w knajpie obok piekarni) a po jedzeniu targowaliśmy się z lokalnymi sprzedawcami lub siedzieliśmy przy basenie hotelowym. Ludzie na Cabo Verde wydawali się beztroscy i bardzo ufali turystom. Na wyspie wszystko było lekko przybrudzone, a miejscowi wyznawali regułę "no stress". Mimo to taksówkarze byli punktualni co do minuty. Ostatniego dnia prawie udało nam się kupić "oryginalnego" pozłacanego rolexa za jedyne 3 dolary :). Ostatecznie transakcja nie doszła do skutku.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu
Kolejne dni spędziliśmy pływając na Shark Bay aka Kite Beach. Na wodzie było mniej więcej tyle samo kajciarzy ile windsurferów. Nie było żadnych konfliktów pomiędzy obiema stronami. Nawet podobało nam się jak niektórzy kajciarze wymiatali na fali. Pływaliśmy na żaglach 4.2-5.8. pokazywała się tam niezła, szeroka fala do 2.5 metra, na której można było kilka razy się zawinąć. Był tam dosyć długi przybój składający się z kilku fal.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu
Po kilku dniach żądni wrażeń udaliśmy się na Ponte Prete. Gdy dojechaliśmy na spot, naszym oczom ukazał się dosyć dziwny widok. Woda płaska ja stół, i co 10 metrów wchodziła 20 cm falka która rozbijała się na kamieniach. Lokalni mieszkańcy wyjaśnili nam że od kilku dni (dokładnie od daty naszego przyjazdu) swell na wyspie przestał działać na jakiś czas. Szybko zawinęliśmy się na Shark Bay, była to jedyna miejscówka na wyspie na której były fale.


Pewnego dnia na plaże przyjechała grupa modelek z fotografami i ekipą (jak się potem okazało z Gdyni) pozując do sesji zdjęciowej stroi kąpielowych Reserved. Pod koniec wyjazdu dowiedzieliśmy się ze nasz pobyt został skrócony o jeden dzień, z powodu zmiany przewoźnika. Ostatniego dnia wiatr przysiadł i tylko ja zszedłem na wodę na 5.8 na Leme Bedje na freestyle.

Podsumowując, był to jeden z najlepszych dotychczasowych wyjazdów, wiatr wiał cały czas ze średnią siłą 4-6 bft. Mogłoby być trochę mocniej, ale co za dużo to niezdrowo. Na szczęście fale dopisały. Na 9 dni naszego pobytu, pływaliśmy codziennie.

Pozdrawiam
Marcin Kulesza POL-286

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

sieFotografuje

Bogo

top