Styczeń. Szaro, zimno, do tego trwa sesja egzaminacyjna. Tęsknota za słońcem, wiatrem i labą zaczyna powoli dawać się we znaki. Jednak w ten weekend Windguru był łaskawy i zadbał o to, żebyśmy nie popadli w całkowitą depresję.
W piątek 25 stycznia wracając z egzaminu usłyszałam w radiu zaniepokojony głos spikera : "(...) wichura, na Pomorzu i Pomorzu Zachodnim, siła wiatru może sięgać 10-11Bf (...)".
O 3:00 nad ranem w sobotę nasza wesoła gromada, w składzie pływającym: Ja, Leszek Kamiński (Hydrosfera, poliszsurf.pl), Maciej Kapuściński i Tomasz Gierej (z Moniką Jarzęcką "na aparacie"), byliśmy juz w Rewie.
Szybka drzemka, później śniadanie i pospieszyliśmy na wodę. A woda była… zimna. Miała niecałe 4*C i w przeciwieństwie do tego jak to wygląda w czasie wypadów późno-jesiennych, była zimniejsza od powietrza (chociaż tylko o 2 stopnie).
Ja niestety nie miałam kaptura i po pierwszej glebie zakończonej nurem po czubek głowy, zmuszona byłam użyć zwykłego czepka. Na szczęście plaża świeciła pustkami;)
Jeśli chodzi o siłę wiatru to naszym zdaniem nie było to aż 11Bf. Wiało bliżej 9Bf, ale to spokojnie wystarczało. Wzięliśmy żagle w rozmiarach 3,7 4,0 4,2 i 4,7. 4,7 został wykorzystany raz, podczas pierwszego halsu. Resztę dnia spędził na plaży, bo nikt go już nie chciał.
Co odważniejsi (w sumie wszyscy), nie licząc się z paraliżującym zimnem, zamiast skupiać się na pozostaniu na desce i ograniczaniu kontaktu z woda, zacięcie szlifowali swoje umiejętności. Niestety niesprzyjająca aura nie pozwoliła uwiecznić wszystkiego na filmie (tutaj powinnam przeprosić Kapustę, ponieważ wyłączyłam kamerę 10sek przed tym jak ustał pięknego fronta przy samym brzegu - sorry), ale mam nadzieję, że odda on ogólną atmosferę i przybliży klimat naszej styczniowej sesji (nie egzaminacyjnej).