Po długim czasie bez wiatru w Dahabie, ostatniego dnia pierwszego tygodnia „wyjazdu klubowego” zorganizowanego przez firmę
BOARD TRAVEL, palmy zaczęły się ruszać. Zapalona grupa freestylerów zebrała się w bazie Harry Nass już kilkanaście minut po godzinie 6 rano. Tam czekaliśmy, aż troszkę się rozwieje i po szybkim śniadaniu wyszliśmy na wodę. Wiatr jeszcze nie odwrócił się do swojego normalnego kierunku i nie był może idealny, ale na żagle 5.7 wystarczyło.
Po 1,5-2 godzinach pływania, wiatr się odwrócił i wezbrał na sile, a warunki okazały się bardzo dobre na rozegranie
zawodów freestyle’owych Board Travel Cup. Z powodu braku treningu przez cały dotychczasowy pobyt, nikt tak naprawdę nie mógł być pewny siebie i swojej wygranej.
Zorganizowanie zawodów w bardzo dużym stopniu ułatwiła pomoc i współpraca bazy Harry Nass, która zapewniła motorówkę, bojki oraz łączność z bazą i akcję ratunkową w razie potrzeby. Wsparcie dotyczyło również sędziego. Pierwszym sędzią i jednocześnie organizatorem zawodów i całego wyjazdu był Darek Król. Drugim sędzią był pracujący w miejscowej bazie i mieszkający w Dahabie polak,
Michał „Wiśnia” Wiśniewski, miejscowy wymiatacz.
Do zawodów przystąpiło 10 zawodników, czyli wszystkie osoby na wyjeździe z polskiej ekipy, pływające Freestyle oraz lokalny wymiatacz Michał. W pierwszym heacie popłynęli
Kuba Lewiński, Adrian Chochoł (POL888 F2/Sailloft) oraz
Filip Król (POL007 NP/JP). To był jedyny 3-osoboy heat. Drugi heat pozwolił nam obejrzeć starcie
Kuby Kołakowskiego (POL54 BoardSport Team /NP/JP) oraz
Maćka Stankowskiego (POL84 Tabou/Severne). W trzecim heacie zobaczyliśmy
Maćka Kowalczyka i Szymona Ścięgosza (Hot Sails Maui/NP/RRD). W ostatnim uderzeniu odbywał się pojedynek
Jacka Jóźwy oraz Karola Bogaleckiego obu pływających na RRD i na żaglach NP.
Faworytem pierwszego heatu, był Adrian Chochoł, jednak mimo to musiał się namęczyć i stoczyć walkę z wiatrem, który akurat osłabł na początek zawodów. Kuba i ja (Filip) nie daliśmy jednak rady Adrianowi, który przeszedł do półfinału ustając kilka vulcanów i spocków. Druga para zapowiadała się najbardziej ciekawie. Maciek trzaskał trik za trikiem, naładowany energią i podnieceniem, gdyż przed zawodami ustał 3 razy semi-flakę. Jednak mimo ogromnego wysiłku zawodnika z Poznania, Kuba okazał się górą.
W trzecim zestawieniu byliśmy świadkami objawienia. Wszyscy na brzegu byli zszokowani. Szymon popłynął najlepsze 6 minut w swoim życiu ustając kilka czyściutkich i pięknych flak, spocków, vulcanów i nawet 2 speed loopy przy dość słabym wietrze. Jednak to ostatnia para walczyła najostrzej, najbardziej zajadle i do ostatniego triku. Jacek i Karol zrobili dokładnie te same figury, ustali dokładnie taką samą ilość trików, ale Karol jednak przeszedł dalej. Jego triki były bardziej „estetyczne” oraz dostał punkt „za odwagę” – spróbował bowiem wykręcić ss chachoo, zakończone jednak niepowodzeniem.
W pierwszym półfinale, bez większych problemów i niespodzianek Kuba K. gładko „rozprawił” się z Adrianem i przeszedł do finału. Drugi był troszkę bardziej emocjonujący gdyż Karol chciał koniecznie popłynąć z Kuba i podchodził nawet kilka razy do loopów, ale to Szymon okazał się lepszy o kilka flak.
W mniejszym finale, mającym się rozegrać pomiędzy Adrianem, a Karolem, szanse wydawały się równe. I tak też było. Chłopaki popłynęli płynnie, na podobnym poziomie i nastrzelali kilka trików. Tutaj też znaczenie miała estetyka, ale najważniejsza była końcówka, w której Adrian, przy kilku „glebach” Karola, ustał spocka i spocka 540 i zajął trzecie miejsce w zawodach.
W wielkim finale, wszyscy spodziewali się niezłego widowiska. Szymon po doskonałym pierwszym heacie i całkiem niezłym drugim, uchodził za objawienie i niespodzianka wisiała w powietrzu, tym bardziej, że forma Kuby była wyraźnie w dołku. Podczas pierwszych 3-4 minut można było mówić o sensacji. Przy jednej flace Kuby, Szymon ustał flakę, spocka, spocka54 i loopa. Potem chyba okrzyki taty,
Krzysztofa Kołakowskiego (pseudo; Coco Jumbo) który wraz z
Jurkiem Taberem pomagali przy obsłudze i procedurze startowej, podziałały motywująco na Kubę oraz to, że „sponsor patrzy” i BS Team Rider wziął się do roboty. Kilkoma flakami, spockami, otworzył sobie drogę do powrotu do pojedynku, a esliderem, punetą i ss chachoo wygrał, przy słabym finiszu Szymona, heat i tym samym całe zawody.
Gdy wszyscy zebrali się na plaży, miała zapaść decyzja czy robimy podwójną eliminację czy best trick. W głosowaniu wziął również udział „Wiśnia”, który miał popłynąć ze zwycięzcą. Ogromną większością jednego głosu, wygrał best trick. Pozostała tylko sprawa jak podzielić zawodników, po ile minut itp. Problem został jednak szybko rozwiązany, a wiatr, który był wyraźnie niestabilny, przyspieszył tylko obrady.
Jako pierwsi popłynęli razem Adrian, Kuba Lewiński, Kuba Kołakowski i ja (Filip). Co tu dużo mówić, switch stance chachoo wystarczyło Kubie K., żeby nas rozwalić i przejść do finału.
W drugiej czwórce, zmierzyli się Szymon, Jacek, Maciek Stankowski oraz Karol. Wiatr trochę osłabł i zadanie było utrudnione, ale chłopaki dali radę. Karolowi chyba zrobiło się smutno, że przegrał w pojedynczej eliminacji, i że wiatr był kapryśny, bo zaczął się kręcić. I kręcił się, i kręcił, aż ustał double gecko into upwind 720. Do tego dołożył jeszcze nieustanego niestety, air jibe’a into gecko. To jednak nie wystarczyło, aby zatrzymać będącego w niezłej formie Szymona, który wygrał spockiem 540.
W finale best tricku, zmierzyli się Kuba, Szymon i Michał. Michał miał wielką ochotę dokopać chłopakom i pokazać jak się pływa w Dahabie, dzięki czemu pojedynek zapowiadał się bardzo ciekawie. Wiatr na sam koniec osłabł strasznie i przez te ostatni kilka minut zobaczyliśmy tylko 5 ustanych trików. Mianowicie Szymon, który zajął trzecie miejsce, zrobił vulacna oraz semi – punete. Bój między blondasami, Kubą i Michałem był bardzo zacięty i sędziowie mieli problem do końca, kto ma wygrać. Jednak niezawodny Kuba rozwiał je pod koniec heatu. Michał ustał bardzo ładną flakę, a Kuba punete. I tu był problem. Jednak POL54 pod sam koniec wykręcił również flakę
i wygrał ustaną punetą. W obu finałach trików było dużo więcej, jednak brane pod uwagę przy punktacji były tylko te ustane.
Tego samego dnia, wieczorem, w bazie Harry Nass Center 2 odbyło się małe, kameralne zakończenie pierwszego tygodnia pobytu naszej grupy w Dahabie (niektórzy zostali jeszcze tydzień) oraz wręczenie nagród za zawody. Dodatkowo w tle leciała muzyka, a na ekranie dzięki rzutnikowi pojawiały się coraz to nowe zdjęcia z popołudniowych zawodów.
Oprócz nagród i pucharu od sponsora firmy Board Travel, niespodzianką były również upominki od szefa bazy HN Harryego oraz jego żony, w postaci firmowych polarów, koszulek i opasek neoprenowych na okulary. Podsumowując, każdy dostał, co najmniej 2-3 nagrody, a zawody, choć trochę na wariata i może bez rewelacyjnych warunków wiatrowych, odbyły się, a to jest najważniejsze. Na sam koniec, stało się coś, bez czego impreza zakończeniowa nie mogłaby nosić godnie swojego miana. Otóż podwójny zwycięzca zarówno eliminacji jak i best triku, Kuba Kołakowski
wylądował w wodzi w całym ubraniu. Zdążył jedynie odrzucić na bok nagrody i wygrany puchar. Woda nie była może zimna, ale i tak musiał wracać mokry do hotelu. Tym miłym akcentem, zakończyła się ceremonia wręczania nagród i tym samym pobyt części grupy w Egipcie. Czekamy z niecierpliwością na relacje chłopaków z drugiego tygodnia, tym bardziej, że u nich teraz nieźle kuje;).
W imieniu zawodników dziękujemy organizatorowi, firmie Board Travel oraz bazie windsurfingowej
Harry Nass w Dahab za organizację i pomoc w przeprowadzeniu zawodów na obczyźnie.
Filip Król POL007