23.10.2007
Konflikt na Hookipa

1

Hawajska plaża Hookipa stała się niedawno miejscem zaoognionego konfliktu pomiędzy surferami i windsurferami. I to do tego stopnia, że między zwaśnione strony wkroczyli przedstawiciele stanowego prawa. Niestety z fatalnym skutkiem dla windsurferów.

Problem polega na tym, iż surferom przeszkadzają latający nad ich głowami windsurferzy. To oczywiście nie tylko psuje im całą zabawę, ale jest też poważnie niebezpieczne - wyobraźcie sobie spotkanie ze sprzętem puszczonym po nieudanym skoku gdy leżycie w wodzie czekając na falę. Stąd pojawiły się różne pomysły regulowania zabawy na wodzie przepisami. Jeden z nich mówi, że do godziny 10-11 akwen należy tylko do surferów. Później windsurferzy mają prawo zejść na wodę. Jednak ostatnio zaczęto egzekwować drugi przepis, do tej pory będący tylko "na papierze": jeżeli na wodzie pojawi się więcej niż 10 surferów, wszyscy windsurferzy muszą zejść na ląd. Nikt się tym za bardzo nie przejmował, aż do ubiegłego tygodnia, gdy na Hookipa pojawiła się policja i zarekwirowała sprzęt dwóm turystom, którzy przypadkiem spływali na ląd.

Policja konfiskuje sprzęt japońskiemu turyściePolicja konfiskuje sprzęt japońskiemu turyście


W środowisku windsurferów zawrzało. Nawet Josh Stone i Dave Ezzy nie zdołali przekonać nieugiętych stróżów prawa, że takie rozwiązanie jest, delikatnie mówiąc, mało rozsądne... Z resztą zobaczcie sami:



Jeśli lokalne władze nie zdołają ustalić jakiego kompromisu, może to oznaczać koniec windsurfingu na tej legendarnej plaży. My możemy się jedynie (marnie) pocieszać, że nie pływamy tam na codzień.

Krzysiek

top