27 lipca ruszylismy do Klitmöller. Mimo że jesteśmy początkujący, to wypad do klitmoler mozna powiedziec był naprawdę udany.
Problem byl taki ze mielismy jedynie 3 dni by zaopatrzec sie w sprzet, znaleść nocleg i posurfowac . Dojeżdżając na miejsce przywitał nas mega sztorm i wiatr który wiał nieustannie równo z zachodu [;-) - przyp. red] Mimo to chyba nic nie mogło nas zniechcęcić, więc następnego dnia rano uderzyliśmy do surfshopu który znajduje sie 10 metrów od spotu gdzie mozna było spokojnie surfowac . Jeden z lokalnych surforow dał nam kilka wskazowek i oczywiscie dał znać że bedzie bardzo ciężko bo wiatr nie miał zamiaru przestać wiać. Gdy wychodziło się z wody by wrocic na najlepszy punkt spotu niesienie deski podczas tego wiatru bylo na serio niezłym wysilkiem. Mimo to każdemu z nas udało sie złapać kilka fal , i jak na nasze początkowe zmagania, bylismy pełni zadowolenia. Nasz kolega powiedzial też abyśmy przyjechali na przełomie września i października bo wtedy warunki sa świetne.
Zaraz koło Klitmoler, moze 8 kilometrow na poludnie jest jeszcze kilka spotow. Norre voruper który jest chyba jeszcze lepszy a fale są wyższe. Bunkers - nastepny a nieco wyzej portowy spot - Hanstholm
Jest tylko jedna rzecz o której trzeba wiedziec - Morze Północne ma bardzo silne prądy i podczas tygodniowego sztormu na ktorego 3 dni my sie załapalismy wciagnelo 10 kapiacych sie osob takze najlepiej surfowac conajmniej w 2 osoby, mimo to warto tam pojechac i jesli sie tylko trochę uważa i najpierw zamieni kilka slów z lokalnymi chłopakami, to praktycznie nic nie może się stać.
Bartek Skaradzinski
Wojtek