16.05.2007
Co tu robić, gdy fal brak?

Od Surfredaktora aka Mrówy : Jest to kolejna nie pierwsza i nie ostatnia część powieści w odcinkach pisanej przez życie Macieja Szematowicza i jego surfkolegi Kefisa oraz napotkanych na spocie i nie tylko ludzi. W zasadzie jest to tylko prolog do większej opowieści...Dowiecie się w swoim czasie...

Bohaterowie surf telenoweliBohaterowie surf telenoweli


Czekanie na idealne warunki atmosferyczne jest znajome każdemu, który się chociaż raz od jej kaprysów uzależnił. Ponownie poczułem tęsknotę za falami, kiedy w czasie majówki spakowałem tobół i wybrałem się na surf do Newquay (Anglia), gdzie miały według prognoz pogody na mnie czekać.
Wstępne problemy, jak 6 godzinne opóźnienie samolotu i przegapienia następującego zostały z upartością przezwyciężone i o szóstej ranodojechałem autobusem do celu. Parę godzin później z nową deską i pianką pod pachą poszliśmy na pierwsze fale i znowu włączył się film cudownego życia. Falę czyste, prawe, lewe, do wyboru do koloru. Nowa deska łapała bez żadnych "ale" wszystkie szmaty, jakie tylko się chciało zasiąść, więc banan na twarzy rósł, aż nie do wytrzymania (ten skurcz potem przeniósł się na łydkę i ból przez pół godziny już na serio był nie do zniesienia).

Tego samego dnia Kefis zabrał mnie na miejscówkę Sennen całkiem na cyplu Cornwalli. Nie wierzyłem, kiedy widziałem takie długie lewe. Zapewniono mi, że na tych wyspach takich fal się nie spotyka. Lokalni tej miejscówki mieli więc na czym ćwiczyć i wyżerali na wysokim poziomie co się dało.

SennenSennen


Następnego dnia było jeszcze lepiej i dwumetrowe zawitały do miasta, a większość wiary w pracy, więc wszystkie prawie tylko dla mnie. W trzeci dzień myślałem, że zostanę tam znowu na parę miesięcy, ale w czwartym euforia w takim samym stopniu opadła, jak poziom fal. W piąty dzień myślałem, że przez brak fali, chociaż mięśnie odpoczną; trochę się przeliczyłem. Przez następne dni patrzyłem na nieruchomy ocean i tylko słońce wypalało moją energię.

Przypomniały się znowu klęski, które są związane z tym sportem, zwłaszcza, kiedy czas jest ograniczony. Nie jeden by sobie żyłę podciął, gdyby nie nadzieja na następny dzień pełen bottom turn?ów. Wiedziałem jednak, że nie jestem sam i wdałem się w poszukiwanie za zrozumieniem. Po drodze spotkałem surferów, którzy sobie w różny sposób z tym dylematem radzą:

adamImie: Adam
Wiosen: 35
Lat an desce: 19


Co robi, kiedy przez tydzień nie ma fal: Idę pływać w morzu i staram się czymś zająć.

Czy pomaga przed ocipieniem: Ciężko naprawdę uciec przed wpadką w deprechę, zwłaszcza w tym kraju i latem, gdzie warunki są często nieprzewidywalne (gdyby tylko wiedział)

Co robi, gdy nareszcie nadchodzi obiecany dzień: Co ja robię..., zbieram się w kupę ...haha. Nie, naprawdę idę wcześnie spać, by być wypoczęty, ale też próbuje się nie zbytnio podekscytować, bowiem 9 na 10 razy nic wielkiego się nie dzieje.

Najgorszy surf-dzień: Prawdopodobnie w Australii, kiedy jakiś idiota mi przejechał przez dechę i na następnej fali przez ten uszczerbek się złamała. Była to śliczna, nowa od Rusty, więc byłem na maksa wkurwiony.

Czy w zamian złamałeś kolesiowi kark? Hehe... ,tak naprawdę właśnie to zrobiłem. Możesz to napisać.



benImie: Ben(jamin)
Wiosen: 28
Lat an desce: 16


Co robi, by nie oszaleć kiedy przez tydzień nie ma fal: Latem jeżdżę na desce a zimą zostaje w chacie i walę konia.

Czy pomaga: Tak, pomaga mi to i czuje się przez to bardzo młody.

Co robi, gdy nareszcie, nadchodzi obiecany dzień: Próbuje się wyspać i wpakować jak najwięcej kalorii w siebie, by móc surfować ile się da, aż do upadłego.

Najgorszy surf-dzień: Kiedy falę na miejskiej fali mierzą tylko jedną stopę i lepiej wyglądają, niż w rzeczywistości są. Wchodzisz wtedy do wody a falę sięgają najwyżej biodra i są bez jaj. Gorzej być nie może.









willImie: Will
Wiosen: 46
Lat an desce:32


Co robi, by nie oszalećkiedy przez tydzień nie ma fal: Sporo rzeczy. Mogę trochę poćwiczyć jogę, streching itd. Wiosłuję też na dużej desce przez dwie godziny do najbliższej wyspy i z powrotem. Poza tym maluję również obrazy, co pomaga mi się odprężyć, no i jeszcze prowadzę szkołę surfingową (www.escapesurfschool.co.uk), więc jest co robić.

Co robi, gdy nareszcie, nadchodzi obiecany dzień: Zostawiam wszystko za sobą i rzucam się na falę.

Porzuca swoje owieczki na pożarcie w wodzie?: Nie,.. oczywiście że nie. Mam to szczęście, że pracują dla mnie ludzie, którzy wtedy mnie wyręczyć muszą ...hehe.


Najgorszy surf-dzień: Nie przypominam sobie




surfmamaImie: Surf Mama (Kefisa)
Wiosen: Żadna kobieta ci nie zdradzi
Lat an desce: Tylko się przyglądam


Co robi, by nie oszaleć kiedy przez tydzień nie ma fal: Chodzę na zakupy, na spacery po plaży i się ogląda surferów

Czy pomaga: Nie, raczej dołuję

Co robi, gdy nareszcie, nadchodzi obiecany dzień: Noooo....wiadomo; w piankę, dechę pod pachę i jechane.

Najgorszy surf-dzień: Noo to tak... kiedy są te kołowrotki i nie wiadomo gdzie góra a gdzie dół.













jayImie: Jay
Wiosen: 34
Lat an desce:7


Co robi, by nie oszalećkiedy przez tydzień nie ma fal: Dziewczyny, staram się nie iść do knajp i klubów, ale zwykle za bardzo kuszą. Oprócz tego trzeba wiedzieć, gdzie szukać fal, nawet jeśli się wszędzie wydają płytkie.

Co robi, gdy nareszcie, nadchodzi obiecany dzień: Zbieram się, znowu staram się nie pić (za dużo) i trzymam kciuki

Najgorszy surf-dzień: Staram się o tym nie myśleć, wczoraj były jednak flaki






Maciej i mały rekinAutor i mały rekin


Ja sobie radziłem imprezami urodzinnymi (nie własnymi), łowieniem małych rekinów i karmieniem fok.
Co jakiś czas stałem na skałach i patrzyłem na horyzont, by przeklinać nieistniejące falę. Jednak ławki koło mnie zadedykowane zmarłym surferom, którzy w tych wodach złapali ostatnią falę, kazały mi nie zapominać o szacunku wobec oceanu, który warto zachować.

Aloha, Maciej




Wojtek

top