3 tygodnie temu powróciłem z Południowej Afryki, a dokładniej z okolic wspaniałego Cape Town. Jest to przepiękne miejsce, które zapewne nie widziało borsuków i tym sposobem mogłem zaprezentować się szokując tubylców. Kto by pomyślał: „Borsuk” na Przylądku dobrej Nadziei, a na dodatek pływa na kite ??!! Hehe.
Pomijając ten mały szczegół z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to wspaniałe miejsce ,aczkolwiek w jakimś stopniu niebezpieczne. Nie mówię tu o białych żarłaczach, których jest tam jak mrówek, ani nawet o rekinach tygrysich, ale o niektórych tubylcach. Aby wyżywić rodzinę muszą Cię „skroić” (okraść) co jest dosyć przykre, ale za razem niebezpieczne. Jednak Kapsztad ma również bardzo miłe miejsca m.in. Blouberg ,który jest mekką surferów, windsurferów a przede wszystkim kiciarzy w tym Mistrza i Wice-Mistrza Świata : Arrona Hadlowa i Kevina Langeree.
Dwoma głównymi skupiskami tych oto specyficznych ludzi jest Big Bay i Delfi Beach, i gdy wieje trzeba zacisnąć zęby wziąć najmniejszego kita i najmniejszy żagiel i wyskoczyć na wodę z wysokim ubezpieczeniem. Mi bardzo odpowiadało inne miejsce zwane Muizenberg, w którym jest najwięcej rekinów na całym świecie. Pomimo adrenaliny, która „zżerała mnie od środka”, bawiłem się świetnie!!!
Jeżeli chcecie poczytać więcej o Południowej Afryce, zapraszam na www.victorborsuk.com. Z dobrych wieści to w końcu działają filmy i wrzuciłem nowiutki z Południowej Afryki !
Pozdrawiam - Borsuk
Eska
Źródło:
www.victorborsuk.com