Bardzo chciałem pojechać na choć jedną imprezę w ramach pucharu Anglii, żeby się pokazać i zobaczyć jak to na wyspach wygląda. Kiedy zaczęły się plany na wyjazd okazało się, że Hydrosfera prawdopodobnie będzie już miała nowe slalomówki Exoceta i będzie dobra okazja do testów. Pomysłem zainteresował się inny zawodnik teamu Hydrosfery (przy okazji mój brat), Doktor. I nagle wyszło na to, że przyjeżdża cała moja rodzinka (z wyjątkiem psa).
Zawody White Air to festiwal sportów ekstremalnych, który co roku odbywa się na najbardziej wysunietym na południe skrawku Wielkiej Brytani - Isle of Wight. W tym roku w ramach zawodów można było obejrzeć: Windsurfing (freestyle i slalom), BMX, Kitesurfing, Surfing, Mountain Boarding, Skateboard, Thundercats, Jet Ski, Parkour oraz Graffiti Art. Wszystkie dyscypliny rozgrywały swoje zawody ale można było przyjść jako widz i spróbować swoich sił w większo?ci z nich.
Z ciekawostek można powiedzieć, że prom, którym się płynie na tę wyspę jest najdroższym promem na świecie porównując cenę do dystansu. Jedyne 40 funtów i już byliśmy na miejscu. Wyspa okazała się bardzo urokliwa i zadbana. Dotarliśmy tam w piątek w nocy, więc od razu położyliśmy się spać. Następnego dnia o 10 rano miał być Skippers Meeting.
W sobotę zgodnie z prognozš wiało między 15 a 20 węzłów. Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy miejsce regat i od razu zaczęliśmy się taklować, Na pierwszy ogień poszły największe zestawy. Szybko jednak okazało się, że wiatru jest nieco więcej i lepsze będą mniejsze żagielki. Zeszliśmy więc i przygotowaliśmy 6.6 (dla M@ggola) i 7.6 dla mnie. Zmieniliśmy też deski i zeszliśmy na Exocetach (Warp Slalom 62 i 67). W między czasie ruszyły pierwsze heaty i się zaczęło. Na dobry poczštek przed samym startem urwała mi się linka trapezowa. Dwie boje dalej Maciek złamał maszt.
Udało się wszystko z powrotem poskładać do kupy i ruszyliśmy dalej do walki. Obaj pływaliśmy raczej nierówno poświęcając sporo uwagi różnym ustawieniom desek żeby jak najwięcej się o nich dowiedzieć. Tego dnia udało się rozegrać 5 serii slalomu. Niestety głównym faworytom nie było dane się pościgać, ponieważ
Rossowi Williamsowi zepsuł się samochód a
Keith Atkinson i
Dan Ellis po pierwszych średnio udanych próbach odpuścili sobie chwaląc pod nosem komisję sędziowską, która bynajmniej nie ułatwiała nam ścigania ustawiając trasę bardzo blisko brzegu i na dodatek w ten sposób, że w pewnym momencie niektórzy musieli się halsować.
Niedziela okazała się zupełnie bezwietrzna, więc oglądaliśmy zwierzątka w pobliskim Zoo a potem wariatów na skuterach i thundercatach (motorówkach-katamaranach rozwijających niesamowite prędkości). Szczególnie ci ostatni zapewnili statystyki odpowiednie dla imprezy sportów ekstremalnych wysyłając aż 5 połamanych zawodników do szpitala. Po połudnu główną atrakcją były finały mountain boarda. Zawodnicy wyskakiwali z potężnej skoczni pokazując coraz trudniejsze triki. W końcówce konkursu dwóch z nich wykręciło podwójne back-flipy. Na prawdę konkretnie.
Potem było jeszcze tylko rozdanie nagród i droga do domu. Ostatecznie Maggol skończył zawody na 9 miejscu a ja na 6.