Relacja z Fehrmann
Surffestival w Fehrmann to już trzecia edycja tej imprezy. Postanowiliśmy tam pojechać, aby lepiej przygotować się do organizowanej przez nas pod koniec maja w Chałupach podobnej imprezy.
Dojazd / pobyt
Z Poznania przez Świecko na wyspę Fehrmann, znajdującą się niemal w prostej linii nad Hamburgiem jest około 650 km. Wyspę od stałego lądu dzieli wąska cieśnina, a dostać się na wyspę można poprzez naprawdę imponujący most.
Na samym półwyspie trzeba nieco uważać aby nie zabłądzić. Uliczki poza główną trasą są bardzo kręte i bez dokładnej mapy dość trudno trafić na miejsce. Na szczęście ułatwiają to specjalne, choć nie zawsze dobrze widoczne, drogowskazy.
Namioty dla wystawców są rozstawione na cyplu kończącym całkiem spory i dość zatłoczony w tym okresie kemping (
http://www.tonix.net), gdzie z resztą ze względu na bliskość imprezy i akwenu warto zamieszkać. Możliwe jest również wynajęcie apartamentów letniskowych w miejscowościach na Fehrmann, ale opłaca się to gdy jedziecie w kilka osób.
Pierwsze wrażenie
To przede wszystkim masa sprzętu. Niemal przed każdym namiotem czekały stosy otaklowanych, nowiutkich pędników i świeżo wypakowanych desek - nic tylko brać i ujeżdżać…. Szkoda, że.. nie wiało.
Pogoda i spot
Z pogodą nie trafiliśmy najlepiej. W sobotę i niedzielę wiatr z ledwością osiągał 3Bf i to co najwyżej jedynie na parę chwil. Ci, którzy zeszli na wodę na największych zestawach z trudem łapali wypompowane ślizgi. Do tego na przemian słońce i deszcz, woda o temp. 10 st. i niewiele więcej w powietrzu nie stworzyły idealnych warunków do testów. Więcej szczęścia mieli ci, którzy przyjechali na festiwal już w czwartek.
Sam spot trochę przypomina nasz Półwysep. Zatoczka zamknięta cyplem jest niewielka i niemal w całości płytka. Świetne i bardzo bezpieczne miejsce dla początkujących. Poza cyplem, przy przeważającym tutaj kierunku wiatru N lub NW, od brzegu woda jest idealnie płaska a bardzo powoli opadające dno tworzy dość szeroki pas płytkiej wody. Tak więc czuliśmy się trochę jak u siebie. Na samej wyspie można również trafić na wave'owe warunki. Od zachodniej i północnej strony, przy silniejszym wietrze tworzą się niewielkie fale, czego niestety nie mogliśmy osobiście sprawdzić. Słowem - Fehrman to super miejscówka, gdzie niemal każdy znajdzie miejsce dla siebie i gdzie śmiało można podjąć pierwsze próby w pływaniu na falach.
Wystawcy
Zaprezentowali się praktycznie wszyscy. Na liście wystawców znaleźli się między innymi:
TABOU, GAASTRA, GOYA, QUATRO, NAISH, NEILPRYDE, JP, GUN SAILS, LORCH, SEVERNE, HIFLY, SIMMER, ON, NSP, AHD, PACIFIC, RUSHWIND, G-SAILBOARDS, STARBOARD, O´NEILL, CAMARO, CLUB MISTRAL, NEILPRYDE, SAILLOFT, MISTRAL, NAISH, JP, F2, FANATIC, ARROWS, THE LOFT
Prezentacja sprzętu / testy
Jak już wspomnieliśmy sprzętu było naprawdę dużo. Przed każdym stoiskiem leżał komplet oferty danego producenta na 2005. Deski i żagle były przygotowane do testów, choć nie wszędzie było to zrobione profesjonalnie. Np. w przypadku Gaastry dostałem Remedy 6,9 z bardzo poluzowaną klamrą na bomie, a freestyle'owa deska Tabou miała… bardzo długi statecznik antygrasowy!! Testowanie polegało na tym, że po zarejestrowaniu i pozostawieniu dokumentu tożsamości (oczywiście koniecznie ze zdjęciem), można było podejść do dowolnego stoiska, powiedzieć co chcemy i ruszyć na wodę. Bartek spróbował Exocet'a S4 z żaglem The Loft O2 Freerace 8.4, natomiast ja sprawdzałem czy największe deski freewave sprawdzają się w słabo wiatrowym freestyle'u i jak kręcą się w porównaniu np. z F2 Chilli 99L i RRD Twin Tip 105. Wyraźnie daje się odczuć różnicę w rozkładzie wyporności. Pływanie rufą do przodu np. na Tabou Rocket Air 59 trochę przypomina balansowanie na linie, podczas gdy na niewiele bardziej wypornej Chilli robi się to bardzo łatwo. Niezwykle lekkim żaglem jest Arrows 8Ball (6.4), podobnie jaki i The Loft Lip Freewave (6,2), który w stosunku do modelu 2004 został odchudzony o bagatela blisko 0,5 kg! Szkoda tylko, że nie było silniejszego wiatru. Testowanie w warunkach nieślizgowych jest bardzo ograniczone i poza tym czy dany pędnik jest lekki, a na desce da się "pokręcić" to niewiele można powiedzieć. Ale cóż - taki sport i chyba wszyscy już się do tego przyzwyczailiśmy. Niemniej fakt, iż w jednym miejscu można obejrzeć praktycznie wszystko co jest na rynku jest atrakcją samą w sobie.
Ciekawym uzupełnieniem były prezentacje kolekcji sprzętu przez samych importerów jak i zaproszonych gości. O sprzęcie opowiadał Andy Push, Francisco Goya, Monty Spindler, Keith Teboul, Pio Marasco i inni.
Pojawił się także Braian Talma. Brian sędziował mini zawody freestyle dla najmłodszych. Uścisk dłoni i gratulacje od legendarnej gwiazdy to było nie lada przeżycie dla młodych zawodników.
Monty Spinder, zaproszony przez niemieckiego dystrybutora The Loft Sails - firmę Sideshoretrading wyjaśniał swoje podejście do projektowania żagli. Nam najbardziej podobało się porównania żagla do skrzydła ptaka. Miękki "Sensitp" przy topie jest wzorowana na końcówce skrzydła, co zmniejsza turbulencje i wpływa na lepsze odpuszczanie szkwałów.
Na stoisku Maui Fin Company był właściciel i główny shaper finów - Pio Marasco. Zainteresował mnie tym bardziej, że w nowej desce RRD Twin Tip pojawiły się specjalnie zaprojektowane niemal symetryczne finy, które mają ułatwiać lądowanie po Willy'm lub Vulcano. Ostatnio kolega Muzyk zwrócił mi uwagę że będę miał kłopoty z trawą na Helu, ponieważ u nasady fin jest jakby "wyszczerbiony". Kiedy zapytałem o to Pio, powiedział, że jego intencją było zrobienie jak najcieńszego i lekkiego statecznika. Przyznał, że nie zwrócił uwagi na możliwość haczenia się roślin (pewnie nie pływał w Polsce ;) i podziękował za uwagę.
Mieliśmy również poznać mało znanego i początkującego surfera ;) Keitha Teboul. Od razu zaznaczyłem, że nie będziemy rozmawiać z nim o najnowszych trickach bo po pierwsze znamy je tylko teoretycznie a po drugie to tylko wpędza w kompleksy ;). On żartobliwie stwierdził że faktycznie - przecież na filmach widać - "we never fall" ;) a na poważnie - taki poziom umiejętności to niezliczona ilość roboczogodzin, potu i determinacji. Keith opowiadał też o swoich ulubionych deskach. Seryjna to Angulo Chango 65 L, ale na Maui pływa na customie z o wiele bardziej podgiętym rockerem - podobno przypomina w kształcie banana. Co prawda jest przez to wolniejsza ale doskonale wpasowuje się w kształt fali i pozwala na niesamowicie ciasne zakręty.
No i wreszcie sam legendarny Francisco Goya. Dzięki polskiemu dystrybutorowi Sławkowi z firmy Nord Star, poznaliśmy słynnego shapera, o którego deskach słyszał chyba każdy, kto miał styczność z wave'em. Cisco i jego brat Lalo to wiecznie uśmiechnięci i przesympatyczni kolesie. Dowiedzieliśmy się sporo o nowych deskach oraz planach na przyszłość. Jak tylko będziemy na Hawajach (bo przecież jesteśmy tam co miesiąc ;) mamy koniecznie wpaść. Lalo przekazał nam również najświeższe foty z sesji na Maui, która odbyła się 2 tygodnie temu, ale o tym więcej w wywiadzie, który przeprowadziłem z samym Goyą.
Na tym zakończył się nasz wypad do Fehrmann. Bogatsi o nowe doświadczenia, pomysły i znajomości wracamy jeszcze bardziej zmotywowani do organizacji naszej imprezy a zatem - do zobaczenia na SURFestivalu w Chałupach 26-29 maja 2005! (
www.surfestival.org)
Relację przygotowali:
Maciej Trajdos
www.surfing-guide.com
Bartek Grzesiek
www.easy-windsurfing.pl