Mają szczęście Ci, którzy mieszkają nad morzem:-) I ci co w dalekich nadmorskich krajach szaleją/rezydują. Niestety niektórzy mają pod domem co najwyżej jeziorka porośnięte wysokimi szuwarami. Wtedy muszą kombinować.
Miejski surfing - czyli windskating albo jak kto woli rollboard to całkiem fajna alternatywa. Zabawa zaczyna się od 2-3B. Można pokręcić większość oldskulowych tricków windsuringowych wziętych z płaskiej wody. Wystarczy kawał odsłoniętego i pustego parkingu lub placu. Zdarzają się problemy z ochroną. Wtedy trzeba się wykazać inwencją i darem przekonywania. Nieraz zrobić dobre wrażenie na dyrekcji supermarketu i na przykład, żeby zadowolić żądzę formalizmów, wysyłać faks informujący o każedej planowanej sesji z jednodniowym wyprzedzeniem (z życia wzięte - C.H. M1 Poznań).
Tym razem sesja miała miejsce na pustym parkingu dachowym Tesco.
Dla żądnych audio-video
krótki filmik z pierwszej jazdy tej jesieni.
Dla zaawansowanych: można włączyć się w ruch uliczny, pojezdzic po rondach, powyprzedzać w korku, podenerwować zblazowanych everymanów za kierownicą - na własne ryzyko.