Poniedziałek rozpocząłem od szkolnych szopek z okazji rozpoczęcia roku.
W mieście drzewa gięły się niesamowicie, a ja sam pod wiatr ledwo szedłem. Wróciwszy, poczekałem na transport i fotografa (czyli brata i tatę :-) i
pojechaliśmy do Ustki na wschodnią stronę. Generalnie ta plaża cechuje się palikami, ale przy samym porcie jest dłuższe miejsce gołego piasku, które idealnie nadaje się do pływania. Już tydzień temu tam byliśmy gdy wiało 20kts NW i fala była potężna.
Tym razem na plaży powitała nas troszkę mniejsza fala, ale za to mega wiatr.
Zmierzyliśmy średnio 35 węzłów, ale największy szkwał wynosił 52!!! Od razu pożałowaliśmy, że 3.2 został w domu. Otaklowaliśmy więc 4.5 i 3.7. Ostatecznie było mega za dużo. Dopiero w dziurach do 30 węzłów było dobrze. Fala nie zachwycała, ale jak na ten wiatr było idealnie. I tak nasze loty były wysokie :-). Wyskakiwało się z fali i od razu jazda kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów z wiatrem. Kilka razy nawet cofnęło mnie do tyłu. Ciekawe jest lądowanie takiego skoku, bo najpierw w wodę wbija się maszt, potem głowa, a dopiero dalej cała reszta. Niesamowite były też kopy w powietrzu. Kilka razy przerzuciło mi listwy w drugą stronę taka była moc...
Bracia fali - Maciek po lewej i Leszek po prawej
Leszek trenował dotychczasowe manewry, ale na mega powerze i dwa razy wyżej. Jak robił table topa, to po skończeniu, zmieścił by jeszcze forwarda, albo i dwa. Ja zadowalałem się high jumpami albo też z jedną ręką lub nogą. Natomiast nasza jazda na fali poprawia się z pływania na pływanie. Ja ustałem pierwszego w życiu aeriala, a Leszek zakręcał mega radykalnie, też kilka razy wybijając się w powietrze.
Jesus Christ Superstar w wykonaniu Leszka
Zaliczyliśmy też kilka ładnych rozłączeń ze sprzętem w powietrzu, co kończyło się co najmniej 5 minutowym mieleniem. Na sam koniec Leszek wziął moje 3.7 z zamiarem zrobienia 1-handed table topa (potocznie zwanego też JEZUSKIEM). Wykręcił, ale niestety nie ustał. Przyznał, że na 3.7 dalej miał za dużo. Gdy schodził z wody, na brzegu stała grupka turystów, a ci zaczęli mu bić brawo! To tyle i powiem szczerze, że był to jeden z najbardziej hardcorowych dni w moim życiu, a na pewno najbardziej hardcorowe rozpoczęcie roku szkolnego...
Pozdrawiam
Maciek Rutkowski POL-23
(Starboard/Naish/Deemeed)
Aerial w wykonaniu Maćka
P.S Na fotkach ja jestem na niebieskim Rocku z numerem POL 220, czyli numerem Leszka, a on, na srebrno-niebieskim Bladzie z moim starym numerem POL 232. Jedynie 3 ostatnie fotki czyli Jezusek itd Leszek jest na swoich numerach :)