Przedsmakiem Mistrzostw Polski Juniorów miały być
Mistrzostwa Polski Młodzików, czyli kategorii do lat 17. W tej grupie wiekowej wygrałem w Belgii i w zeszłym roku na Helu, ale to nie czyniło mojego zadania łatwiejszym. Utrudnił je natomiast fakt, że dwa dni przed rozpoczęciem regat
zapadłem na wredną wersję grypy żołądkowej i jeszcze dzień przed regatami nie byłem w stanie zrobić większego wysiłku niż podnieść tabletkę do ust i popić ją wodą.
Pierwszy dzień regat przyniósł całkiem niezły wiatr. Niestety, było nierówno i często spadało poniżej limitu wiatru. Naszą zmorą była podwodna trawa, a nasze finy zbierały ogromne plony. Po pierwszym starcie do pierwszego wyścigu jechałem dobrze do momentu zderzenia z kępą glonów. Wtedy, mimo usilnych prób ich zrzucenia (skakania, kręcenia kółek itp. itd.), płynąłem na 7. pozycji z ogromną stratą do czołówki. Gdy po dolnej boi nie awansowałem ani miejsca, zdecydowałem się na "manewr rozpaczy" -
zszedłem na 20 sekund do wody i zrzuciłem całą trawę, co do źdźbła. Wtedy poczułem "nadprędkość" i na górną boję wchodziłem już równo z prowadzącym Wojtkiem Mroczyńskim, z jedną różnicą - ja miałem czystego fina. Na baksztagu nie miałem większych problemów i
wygrałem ten wyścig. Drugi dopłynął Wojtek, a trzeci Michał Aftowicz. Było to dwóch moich największych konkurentów (odpowiednio 6. i 5. miejsce na Mistrzostwach Świata w Belgii).
Drugi wyścig nie bez walki wygrałem. W trzecim wyścigu działo się bardzo dużo. Na pierwszej boi prowadził Wojtek, bo dużo lepiej popłynął taktycznie (a zmiany były ogromne). Na dole dalej prowadził, a ja wchodziłem trochę przed Michałem. Na drugą górną odłożyłem się trochę wcześniej i… za wcześnie! Nie wszedłem na boję i przeciął mnie Michał. Na pełnym zrzucił trawę i na samej końcówce o niecałe pół metra wyprzedziłem Wojtka. Był to koniec wiatru tego dnia.
Drugiego, ostatniego dnia wiatru starczyło na kolejne 3 wyścigi. Pierwszy wygrałem ja, po - jak już zdążyłem się przyzwyczaić - ostrej walce. Michał był drugi, a Wojtek trzeci. Drugi wyścig był chyba najbardziej emocjonujący. Gdziekolwiek, ktokolwiekby nie popłynął spotykaliśmy się we trzech na bojach. Wypompowałem się wtedy za wszystkie czasy i dopłynąłem drugi za Wojtkiem. Po tym wyścigu spłynęliśmy na brzeg, bo przestało wiać.
Sytuacja przedstawiała się następująca. Ja prowadziłem, Michał był drugi, ale na remisie z Wojtkiem, więc Wojtek, będący w bardzo dobrej formie potrzebował jeszcze jednego wyścigu. I tak też się stało. Wyszliśmy jeszcze raz na wodę i przy mega słabym wietrze rozegraliśmy jeden wyścig. Wygrał Wojtek, ja przypłynąłem drugi, a Michał trzeci. Oznaczało to zmianę na 2. pozycji. Ciężki bój został stoczony również o 4-5 miejsce. "Świerzak" - Michał Bazyli w ostatnim wyścigu wyprzedził Kubę Sławińskiego.
Ja ostatecznie wygrałem, ale muszę powiedzieć, że było dużo ciężej niż w zeszłym roku, co mnie bardzo cieszy. Niesamowite, jak szybko chłopaki robią postęp i razem ze mną starają się deptać starszym po piętach. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie rywalizacja będzie jeszcze bardziej zacięta. Zobaczcie
wyniki końcowe regat Młodych Dzików.
Pozdrawiam,
Maciek Rutkowski POL-23
(Starboard, Naish, Deemeed, Hurricane Fins)