18.08.2006
Euro-Cup Silvaplana - pierwsze dwa dni

Zmarźnięty RobercikZmarźnięty Robercik

Pierwszy dzień

Nasza przygoda z Silvaplaną zaczęła się w poniedziałek z samego rana, po mokrych zawodach w Łebie i ciężkiej imprezie zakończeniowej w niedzielę. Wyruszyliśmy z Łeby wieczorem, choć pakowaliśmy się od rana, mieliśmy mały problem z samochodem, bo w "Knurowej Dolinie" siadł nam akumulator, a żeby tam wjechać trzeba mieć jeepa, potem problem z zapakowaniem sprzętu dla 3 osób (Formula, Slalom) do samochodu, ale jakoś to wszystko upchaliśmy i nocą zajechaliśmy do mnie, do domu. Z samego rana wyruszyliśmy w trasę, jak się potem okazało bez mapy, a nawigacja dziwnym trafem akurat też przestała działać. Po drodze zwiedziliśmy kilka McDonaldów i Burgerów, a w końcu dogoniliśmy drugi polski samochód czyli Jakona i Gucia, na Silvaplanie byliśmy lekko po północy. Na tym jednak się dzień nie zakończył, bo do 2 w nocy szukaliśmy naszej kwatery, jeżdżąc po mega małych uliczkach, Jakon i Gucio wybrali opcję Royall Pallas w samochodzie. Rano mieliśmy już piękny deszczyk i 3 stopnie na zewnątrz. Szybkie śniadanie i na miejsce regat, gdzie chcieliśmy reanimować Jakona i Gucia, ale chłopaki sobie całkiem dobrze poradzili z zimnem, jednak stwierdzili, że bez kwatery się nie obejdzie następnej nocy.

Robert Bałdyga
(Naish, Quiksilver, Mercedes Benz Mojsiuk, HurricaneFins, Starboard, sieplywa.pl)

SilvaplanaSilvaplana


Godzina 15:00

Nawiązując do wypowiedzi Robercika, noc w Royall Pallas (Bora kombi po tuningu...) przeżyliśmy całkiem znośnie, co prawda rano zamiast szwedzkiego stołu zastała nas super pogoda obfity deszcz, a na szczytach śnieg i temperatura w okolicy zera stopni. Nie zrażeni tym z uśmiechem na ustach zapisaliśmy się do zawodów. Na miejscu zobaczyliśmy pogodę na następne dni i na sam widok Gucio zaczął się telepać z zimna. W taki oto sposób komfortowy hotel zmieniliśmy na malutką skromna kwaterę, a szkoda:)
Resztę dnia spędziliśmy spokojnie aklimatyzując się...(play station 2 i filmy) jedyny Adaś wyłamał się i otaklował żagiel. Reszta z nas miała obawy czy, aby następnego dnia odkopiemy je ze śniegu.

Godzina 20:00 - zwracam honor Adasiowi...

Łukasz Konieczny
(Jakon, Frogmedia Design)

GBR-83 Ross WilliamsGBR-83 Ross Williams

Na tym jednak się dzień nie zakończył. Siedzieliśmy sobie spokojnie na kwaterze o godzinie 17.30 oglądając film, aż nagle wyszło słońce i trochę krzaki się ruszyły. Kontrolnie pojechaliśmy sprawdzić akwen. Dojeżdżając zobaczyliśmy kilka osób śmigających w ślizgu, wśród zawodników zaczęło się zamieszanie z taklowaniem i naklejaniem cudownych naklejek sponsorów (w tym roku na szczęście tylko dwie, rok temu 5 z jednej strony!!!!). Wiatr był jednak strasznie niestabilny, więc trzeba było trochę poczekać. O 18.15 poszedł pierwszy wyścig, ale przerwany z powodu generalnego falstartu na którym na szczęście nie znalazł się nikt z naszej ekipy. Jednak wyścig dojechaliśmy do dolnej boi, ponieważ na motorówce nie było flag i dopiero tam nas zatrzymano.

W tym samym wyścigu na górnej boi, miałem spore zderzenie z moim kolegą z Holandii Dorianem, któremu wcisnąłem się na prawym halsie tuż przed boją, teoretycznie miałem pierwszeństwo, ale zrobiłem zwrot na kursie, co zaowocowało wciśnięciem jego statecznika w dzób mojej deski i wycięcia mi 20cm pokładu. Jakoś dojechałem do dolnej boi nawet na dobrej pozycji, jednak był falstart.

Wróciliśmy na brzeg, czekając, aż przestawią dolną boję, ponieważ znajdowała się 2 metry od skał, co było trochę niebezpieczne dla wszystkich. Wykonaliśmy szybki zastaw naprawczy deski, składający się z taśmy, wyglądało dobrze jednak po super starcie, natrafiłem na małą falkę, która ściągnęła i odkleiła trochę taśmy z dna, co działało jak hamulec ręczny, co chwilę wykręcając mnie na katapę. Od razu wiedziałem co jest i nawet nie podejmowałem walki z taśmą, której części zsunęły się aż na statecznik. Wyścig obserwowałem z brzegu, jak na 19 godzinę było nawet ciepło, 8 stopni jeszcze tylko śniegu brakowało. Ten wyścig wygrał niespodziewanie Gucio z wielką odstawą nad Rossem i Gonzallo. O 19.20 poszedł 2 wyścig w mega zimnie, przez pewien czas pierwszej halsówki prowadziłem, jednak trafiłem na dwie niekorzystne zmiany, przez które musiałem się pożegnać z tym cudownym miejscem. Ross jadąc 20 metrów nad mną trafił na całkiem inną zmianę z inną siłą, co dało mu odstawę na górnej boi i w końcu zwycięstwo. Cóż, takie są minusy pływania na jeziorach.

race
Jak na razie nastawienie na akwenie jest negatywne, większość myśli o tych zawodach jako ostatniej wyprawie nad to jezioro. Pierwszy raz w życiu przeszło nam przez myśl, o spłynięciu i zrezygnowaniu z wyścigu z powodu zimna i strasznego bólu. Ból,bólem ale ile można lać w piane.. przypis kolegów z team'u MROŻĄCA SILVAPLANA II

Robert Bałdyga
(Naish, Quiksilver, Mercedes Benz Mojsiuk, HurricaneFins, Starboard, sieplywa.pl)

Wyniki po dwóch dniach, 4 wyścigach

01.GBR-83 Ross Williams
02.POL-13 Guzdek Kuba
03.ISR-1 Dagan Arnon
04.ARG-3 Costa Hoevel Gonzalo
05.GBR-56 Atkinson Keith
06.NED-8 van Rijsselberge Dorian
07.ITA-456 Menegatti Alberto
08.NED-2 van Rijsselberge Adriaan
09.GER-69 Opitz Christian
10.SUI-31 Stauffacher Richard
11.POL-25 Mokrzycki Hubert
12.POL-18 Bałdyga Robert
15.POL-180 Dudziński Adam
16.POL-320 Konieczny Łukasz

Drugi dzień

Coś tu nie gra..
Tu nigdy nie wieje dwa dni z rzedu, szczególnie kiedy pada deszcz i jest zimno i nie ma słońca..
Drugi dzień był długi i męczący od godziny 11 staliśmy w piankach. Wiatr był bardzo nie równy i kręcący, odroczki co 15 minut. Zaczęliśmy dzień o 11:00, a o 18:00 skończyliśmy z dwoma kolejnymi wyścigami n akoncie!!!! Jesteśmy po 4 wyścigach, co jest dobrym rezultatem jak na to miejsce, dziś pewnie też się coś odbędzie...

Łukasz Konieczny
(Jakon, Frogmedia Design)

Hubert Mokrzycki i Adaś DudzińskiHubert Mokrzycki i Adaś Dudziński

Bogo

top