Alpy szwajcarskie kojarzą się z wieloma rzeczami - drogo, dobra infrastruktura, snowboard, narty, śnieg. Ciężko natomiast powiedzieć, żeby w najszybszych skojarzeniach znalazł się kitesurfing, a co dopiero wersja z foilem. Okazuje się jednak, że dla niektórych nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy odnaleźć jedno z dwóch dosyć wysoko położonych jezior, o których istnieniu wie jedynie garstka ludzi, wbić się tam z komórką i już można pośmigać w prawdopodobnie najbardziej malowniczej scenerii w jakiej kiedykolwiek, komukolwiek udało się polewitować. Na Morskim Oku raczej się to nie uda, ale może na którymś z pięciu stawów?
Kuba