15.11.2016
Co to jest ucho surfera?

Termin "ucho surfera" brzmi dosyć znajomo prawda? Mimo tego, że nie jest to zupełnie obcy temat, to dotychczas nie było potrzeby zgłębienia tego tematu. Jasne po pływaniu w zimnej wodzie zawsze coś tam pobolewało, ale przecież nie o to tutaj chodzi żeby marudzić. Niestety taka sytuacja może się utrzymać tylko do czasu. Po ostatniej sesyjce na dosyć już zimnawym Bałtyku, ból osiągnął stan, w którym powrót na wodę następnego dnia był już niemożliwy. A szkoda bo warunki były perfekcyjne (przynajmniej w skali Bałtyku) Następny przystanek - ogarnięty laryngolog i sto pytań do wujka google.

Wszystko wiedzący Internet wyjaśnił, że kanał słuchowy to kanał kostny powstały z połączenia kilku kości czaszki, wyścielony tkanką łączną skóry. Choć wciąż jest to nieudowodniona teoria, często zdarza się, że pod długotrwałym działaniem zimnej wody, kanał słuchowy zwęża się w wyniku egzostozy, czyli wzrostu kości. Sam rozrost kości nie jest bardzo niebezpieczny, u wielu osób występuje na mniejszą skalę i bez większych dolegliwości, ponieważ nie przebywają zbyt długo w wodzie. Jednak u osób narażonych na częste wlewanie się zimnej wody do uszu, egzostoza przybiera bardziej natrętny i niebezpieczny dla zdrowia charakter.

Jeśli do zwężonego kanału słuchowego dostanie się woda, całkowite osuszenie go jest praktycznie niemożliwe. Zanieczyszczona woda niejednokrotnie prowadzi do powstania infekcji, gdyż bakterie i grzyby doskonale rozwijają się w ciepłym i wilgotnym środowisku. Zignorowanie tego i pływanie z chorym uchem prowadzi do szybkiego zaostrzenia dolegliwości i znacznie wydłużając proces leczenia. Jeżeli nie podejmie się zastosowania odpowiednich leków, w uchu zaczyna tworzyć się wydzielina ropna, której wypływanie grozi rozprzestrzenieniem infekcji na skórę. W bardziej zaawansowanym stadium choroby może wystąpić konieczność leczenia operacyjnego, polegającego na mechanicznym poszerzaniu kanału słuchowego.

Rozwiązań alternatywnych do operacji (a te w naszym kraju, to jest dopiero prawdziwa przygoda) jest kilka.

Zawsze można zrezygnować z pływania w warunkach, w których woda jest zimna i wieje wiatr - to wykreślamy.

W przeciwnym razie kupujemy specjalne zatyczki i zamiast się regularnie leczyć, zapobiegamy problemowi nie wpuszczając wody do uszu. Opcją najtańszą są klasyczne stopery z wosku, które mają niestety parę wad. Po pierwsze totalnie odcinają Wam dopływ jakichkolwiek dźwięków. W takiej sytuacji nawet jeśli za Wami pojawi się rekin ludojad i tak nie usłyszycie żadnych ostrzeżeń swoich kolegów. Po drugie mimo że zatyczki są tanie, to są jednorazowe, więc na dłuższą metę i tak wydacie na nie parę złoty. Po trzecie i najważniejsze, zatyczki z wosku nie mają szans wytrzymać porządnego mielenia, więc jest duża szansa, że na wodzie szybko je zgubicie i cały misterny plan w piz... wylądował.

Alternatywą dla takiego chałupniczego patentu są specjalne zatyczki z przeznaczeniem dla surferów. Te oczywiście będą trochę więcej kosztować, ale w ostateczności to inwestycja we własne zdrowie, więc na pewno warto. Zatyczki najczęściej mają specjalnego leasha i nawet jeśli wypadną to nie da się ich zgubić. Mimo że takie profesjonalne zatyczki blokują wodę, to wciąż słychać w nich wszystko i można spokojnie pogadać z kumplami na breaku.

Prawdopodobnie szybko zapomnicie o tym, co to jest "ucho surfera", ale może następnym razem gdy zaboli Was ucho coś Wam zaświta i potraktujecie to na poważnie. Zakup zatyczek Was nie zrujnuje, a na pewno uratuje parę godzin pływania - a jak wszyscy wiemy, te chwilą są bezcenne.

Kuba

top