16.03.2011
Tajland Story Marka Rowińskiego

Marek Rowiński autor tekstuMarek Rowiński autor tekstu
Siema!
Jak już pewnie wiecie poleciałem na ferie do Tajlandii, żeby wziąć udział w zawodach KTA i trochę "odrobić kajtowe lekcje" przed sezonem. Trzeba przyznać, że na początku podchodziłem do całego wyjazdu dosyć sceptycznie - prognozy nie pokazują wiatru i nikt jakoś wcześniej nie słyszał o tym miejscu. Bynajmniej, pierwszy dzień na spocie zupełnie rozwiał moje wątpliwości.

Na wyjazd pojechał z nami Błaszko i Japa, którzy przyjechali głównie z okazji zawodów i możliwości przetestowania swojego nowego sprzętu. Za wiele to z nimi nie popływałem, ale dobrze było im kibicować, szczególnie że Błaszko wygrał race. Muszę też podziękować im za pomoc przy moich heatach w takich rzeczach jak podchodzenie z deską pod wiatr, czy startowanie latawców.

Małe miasteczko, w którym mieszkamy, nazywa się Pranburi i klimatami jest bardzo podobne do brazylijskich wiosek. Nikomu się tu nie spieszy, wszędzie jest blisko, a większość białych tutaj to kajciarze plus jakieś grubasy z Niemiec i Anglii. Ogólnie pełen chill. Mamy hotel przy uliczce biegnącej wzdłuż plaży, także nie trzeba się nawet wychylać z basenu, żeby widzieć morze.

Codziennie zaczyna wiać około południa i porządnie rozwiewa się o 15.00. Nie wiem za bardzo ile wtedy jest węzłów (16-18?), ale jak na razie najczęściej używałem 11, trochę rzadziej 13. Już tak się do tego przyzwyczaiłem, że poranna flauta nie robi na mnie najmniejszego wrażenia. Bardzo sympatyczne jest wychodzenie prosto z pokoju ze sprzętem i rozwijanie się na plaży po przejściu zaledwie jakiś stu metrów (to nawet u mnie w domu mam gorzej, hehe).

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Super jest to, że tu jak na razie nie ma żadnej kradzieży, ani nic takiego. Ja po pierwszej sesji zostawiam zawsze wszystko na plaży i w ogóle się o to nie martwię. Bez problemu można w hotelu położyć sobie laptopa na stoliku i przyjść po niego godzinę później. Ba, widziałem nawet zaparkowane skutery z kluczykami w stacyjce. A co do skuterów to jest to najlepsza rzecz na świecie jaką tutaj widziałem. Wypożyczenie kosztuje około 20zł na całą dobę i jest to idealny sposób do jeżdżenia po całej okolicy. Skuterów są tu miliony.

Od czwartego dnia naszego pobyty rozpoczęły się zawody KTA. Dużo już było o tym mowy, więc napiszę tylko trochę o tym freestylu nieszczęsnym jeszcze. Sędziowanie było jakieś totalnie kijowe. Heat półfinałowy w pierwszej eliminacji kończyłem z przekonaniem, że wygrałem, a tu się okazało, że jednak nie, bo skakałem tylko na lewym halsie (a pocisnąłem dużo fajnych tricków). Potem w drugiej wygrałem heat z Yo, chociaż popłynąłem bardzo słabo, na pewno słabiej od niego. Za to w finale pokazałem naprawdę stylówe dobrą i po odpłyniętym fmobie do blinda zacząłem się już po prostu bawić. Tym bardziej, że mój przeciwnik, jak na niego patrzyłem to robił board offy albo gleby. Do tego pływał w okularach i ogólnie był chyba klonem tego kolesia z filmików f-one, więc zupełnie go olałem i pływałem pod koniec heatu już dla przyjemności robiąc takie tricki jak raley blind pop out. Po czerwonej fladze spłynąłem na brzeg bardzo zadowolony - nikt nie miał wątpliwości, że właśnie wygrałem zawody. Jednak sędziowie zdecydowali inaczej - może nie chciało im się robić drugiego finału, nie wiem. Nauczka z tego taka, że obojętnie na jakich się jest zawodach nie można okazać nikomu za grosz litości i pływać zawsze na 100%.

Full moon partyFull moon party
Po rozdaniu nagród była kozacka impreza "full moon party". Wszędzie były ultrafioletowe lampy i każdy malował się fluorescencyjną farbą. Było bardzo fajnie- impreza jak każda miała parę swoich highlightów. Najśmieszniejsze było jak nagle wszyscy postanowili wejść na scenę po stromych schodkach i ci najbardziej nawaleni spadali z nich tak epicko jak Persjanie z tego klifu w "300". Szkoda, że nie mam zdjęcia kolesia, który się walnął bańką w kamień i po jakimś czasie wrócił na "dancefloor" ze szmatką przyklejoną do głowy taśmą klejącą.

Wracając do pływania jak na razie zrobiłem tylko jeden dzień przerwy, żeby przejechać się na słoniu i obejrzeć krokodyle i węże w pobliskim parku. Było to niesamowite przeżycie. Dobrym pomysłem było zabranie mp3 wodoodpornej, bo nikt tu w sumie nie pływa i jest trochę nudno na wodzie tak samemu katować. Sesje z muzyką to taka faza, że powinno się za nie płacić normalnie z 50zł za gram. Polecam to wszystkim, którzy pływają gdzieś sami i zapomniani - nie można się już lepiej czuć chyba!

Czy jazda na słoniu może być formą treningu ?Czy jazda na słoniu może być formą treningu ?
Jedyny problem z warunkami to przesuwające się pływy. Akurat tak trafiliśmy, że pływamy przez cały tydzień wyjazdu na wysokiej wodzie, wiec jest dosyć dużo czopu. Dopiero na te kilka ostatnich dni zaczęło się to poprawiać i jest już całkiem ok. W pierwszy dzień też była niska woda i wtedy warunki były naprawdę niesamowite. Sporo flatu w przyboju i fajne kickery z falek. Jakby tego było mało tworzyły się jeszcze małe lagunki tam, gdzie wychodził z wody piasek (przybój jest jakieś 200m od brzegu więc takie lagunki są wystarczająco szerokie). Także poza tym, że nie wieje mocno Tajlandia jest świetna na kajta. Jeżeli nie ważycie 150kg i robicie coś oprócz kite loopów to naprawdę spot jest idealny. Do fristajlu warunki są zadziwiająco zajebiste biorąc pod uwagę to, że pływa się na morzu.

Jeżeli kogoś to interesuje to przy słabym wietrze trenuję głównie tricki low - czyli moby i fmoby oraz próbuję też blind judge i NISy z latawcem jak najniżej. Trochę czasu poświęcam też na switch stance, z którym słabo u mnie było. Przy mocniejszym wietrze trenuję już jakieś doublepassy - fmobe i blind judge 5. Jak na razie jeszcze mi to w ogóle nie wychodzi, ale jest to zawsze dobry wstęp do letniego treningu.

Na koniec jeszcze film z wyjazdu:



To tyle ode mnie. Pozdro! Marek Rowiński (Su-2)

sieFotografuje

Krzysiek

Źródło:

www.kiteteam.pl
top