21.06.2010
Maćka Rutkowskiego PWA i Pro Camp'owe przygody

Dawno się nie odzywałem, a to tylko dlatego że miałem milion rzeczy na głowie, dużo wyjazdów i róznych akcji.

Po pierwsze Gaastra Pro Camp, czyli obóz dla regatowo zorientowanych amatorów, który prowadziłem wraz z Arnonem Daganem z Izraela. Na Camp zgłosiła się zdumiewająca liczba osób. Niestety po zobaczeniu prognozy na weekend, w który wszyscy się mieli zjawić, nie zjawił się praktycznie nikt. Przybyło wprawdzie 2 śmiałków, ale wiatru było akurat tyle żeby złapać kilka ślizgów, wymienić uwagi na temat sprzętu, pozycji techniki itp. Itd. i zawinąć się do domu. Przez pozostałe kilka dni kiedy tylko był wiatr ostro trenowaliśmy z Arnonem, Wojtkiem Brzozowskim i Steve'em Allenem. Parę razy w Rewie pojawili się również Hubert Mokrzycki, Michał Polanowski, Paweł Hlavaty i Rafał Kapuściński. Jednym słowem do treningu ekipa była konkret, szkoda że warunki nie dopisały.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Camp był zupełnie spontaniczny i jak na tak krótki termin który ludzie mieli do namysłu żeby się zapisać, liczba chętnych była bardzo wysoka. Gdyby tylko były warunki prawdopodobnie całe przedsięwzięcie zakończyło by się spektakularnym sukcesem zamiast spektakularnym fiaskiem ;). Ale mimo wszystko Ci, którzy przyjechali wyjechali zajarani i dla samego widoku zadowolenia warto było trudzić się i organizować całą akcję. Dlatego myślimy o powtórce z nadzieją na bardziej sprzyjającą aurę.

Ja sam osobiście dużo nauczyłem się od Arnona, przede wszystkim o sprzęcie, ustawieniach, finach, masztach, testowaniu i innych pozornie nieistotnych rzeczach, które wpływają na to, że to właśnie ci a nie inni zawodnicy wygrywają zawody PWA.

A propos następnym przystankiem mojej podróży było PWA Costa Brava. Prognozy nie były zbyt obiecujące i niestety się sprawdziły. Można powiedzieć, że był to mój debiut w PWA, bo mimo iż wcześniej startowałem to tak naprawdę teraz byłem choć trochę (lecz ciągle za mało) przygotowany. Sprzętowo brakuje mi jeszcze tylko kilku kilerskich finów, fizycznie może trochę masy, ale największa różnica jest w doświadczeniu. Tam nie ma bolków, którzy nie wiedzą jak się ścigać czy jak ustawić sprzęt na dane warunki. Każdy jest perfekcyjnie przygotowany i w 100% skoncentrowany na samym ściganiu, bo całą resztę ma rozpracowaną w najdrobniejszych szczegółach. Chłopaki mają od 70 do 200 finów, do każdego żagla testują po kilka lub kilkanaście masztów, nie mówiąc już o samych "szmatach", między którymi też istnieją różnice.

Maciek w swoim sprzętowym rajuMaciek w swoim sprzętowym raju


Już samo mieszkanie było sympatycznym doświadczeniem. Trafiłem do domku z Rossem Williamsem, Gonzalo Costa Hoevelem i Kevinem Pritchardem. Tak jak tych dwóch pierwszych znam bardzo dobrze, tak Keva dopiero poznałem i okazał się bardzo w porządku gościem. Może dlatego, że przechodzi w tej chwili terapię pozytywnego patrzenia na świat i podejście w stylu "spread love" nie jest mu obce.
Generalnie na zawodach atmosfera była bardzo dobra, gdy nie ma wiatru każdy jest dla każdego sympatyczny, uśmiecha się itp. No może oprócz Bjorna, który z nikim nie rozmawia. Z braku wiatru zdołałem się trochę zintegrować z grupą, choć gdy pojawia się na akwenie niebezpieczne 7 węzłów wszelkie choćby nawet braterskie więzi zostają zerwane i duch rywalizacji bierze górę.

Warunki, gdy już jakiekolwiek były były bardzo trudne. Wiatr skośnie od brzegu z prawej o sile 10-25 węzłów nie należy do najczęściej spotykanych warunków. W moim pierwszym heacie spóźniłem start i dopłynąłem 6ty, gdzie 4 przechodzi. Heat został jednak unieważniony, gdyż przed samym startem wiatr spadł poniżej limitu. Wracając na start obiecałem sobie być agresywny. I byłem aż za bardzo. Jechałem sobie spokojnie na linie gdy tu nagle spode mnie na pełnej pycie, złożony wyjechałJosh Angulo. Nie dużo się zastanawiając również się złożyłem i obaj wylecieliśmy za falstart, pociągając za sobą jeszcze jednego typa.
Druga kolejka to ciągła nerwówka, bo mój heat był do rozegrania jako pierwszy i kilkukrotnie wypuszczali nas i ściągali z powrotem na plaże. W końcu gdy warunki były w miarę stabilne puścili nam procedure. Na starcie dałem się wywieźć w pole prze Micah Buzianisa i do pierwszej boi dopłynąłem na 6tej pozycji. Walczyłem jeszcze z Finianem Maynardem i Dmytrem Davydenko, ale chłopaki nie dali się łyknąć młokosowi, a różnica była zbyt duża, żeby wykorzystać malutkie błędy które robili. I na tym, wraz z wiatrem zakończył się mój udział w pierwszych moich "prawdziwych" regatach PWA.

Maciek próbuje gonić Micah i FinianaMaciek próbuje gonić Micah i Finiana

Oczywiście z wyniku (53) nie jestem nijak zadowolony, ale nie od razu można wygrywać i nawet z tak małej ilości kolejek wyciągnąłem duuużo wniosków. I własnie po to będę kontynuował karierę w PWA. Aby się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć, aż pewnego dnia powalczyć z którymś z dużych chłopców ;).

Samo oglądanie pozostałych heatów z plaży było przyjemnością. Trafne komentarze i uwagi "odpadniętych" zawodników, czasem rozbawiały do łez, a slalom na żywo ogląda się naprawdę bardzo dobrze. Filmiki nawet w połowie nie oddają dynamiki i prędkości dyscypliny.
Niestety wygląda na to, że w PWA czasy faworyzowania "nazwisk" jeszcze nie minęły. Półfinał w którym "The Beau" czyli Antoine Albeau płynął 7my został przerwany gdyż "wiatr spadł do 5 węzłów". Peter Volwater skomentował całą sprawę tak: "to jest najsilniejsze 5 węzłów jakie widziałem w życiu,". Prawda jest taka, Antoine ledwo płynął w ślizgu na średniej desce (112 litrów, 68cm szerokości), gdy lżejsi zawodnicy na luzie dawali radę, a część nawet była na dużych zestawach. Wyścig został odwołany gdy 4 awansujących do finału zawodników było już na mecie. Nie chcę w żaden sposób krytykować PWA, ale tytuł "luck of the giants" na stronie trochę mnie rozbawił.
Ostatnią ciekawą rzeczą jaka działa się przez ostatni miesiąc jest to, że otrzymałem świeżuteńkie wave'owe żagle Gaastry, IQ 2011. Żagiel prezentuje się świetnie jest bardzo lekki, dzięki tylko 4 listwom, a ze względu na kompaktowy krój jego manewrowość powinna być nie z tej ziemii. Krótko mówiąc nie mogę się doczekać jakiegoś frontu z zachodu, który przyniesie nam konkretne waveowe warunki. Pod koniec zeszłego roku zacząłem "na serio" próbować double forwardy, więc cel na pierwsze pływanie sam się nasuwa, choć nikt nie mówi że będzie łatwo ;)

Gaastra IQ 2011Gaastra IQ 2011

Teraz pakuje się i jadę na Allegro Easy Cup na Hel, gdzie wygląda na to, że pościgamy się przy słabym wietrze w formule windsurfing - 15 000 PLN brzmi kusząco hehe. Potem rozpoczynam przygotowania do Mistrzostw Europy Youth na Sardynii. Cel jest oczywisty, ale żeby go osiągnąć będę musiał wykonać baaardzo dużo pracy. Potem powrót do slalomu i PWA w Turcji, którego nie mogę się doczekać, bo będę miał okazję znów podwoić swoje doświadczenie w slalomie na najwyższym poziomie.

A teraz wracam do roboty, żeby chociaż połowa tych powyższych nadziei i obietnic nie zostało bez pokrycia ;).

Maciek Rutkowski POL-23
(Gaastra, Tabou, Deemeed, Easy SurfShop)

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Bogo

top