24.01.2006
Krótka rozmowa z Barry Spanier'em

Barry Spanier to postać, której raczej nie musimy przedstawiać. Każdy kto trochę dłużej bawi się w windsurfing, na pewno wie o kim mowa i przynajmniej raz zetknął się z efektami jego pracy. A o to raczej nie trudno, skoro przez wiele lat był projektantem największych firm żaglowych na świecie. Niedawne spotkanie z The Team w Szczecinie pozwoliło nam bliżej poznać tego człowieka, jego wizję windsurfingu oraz koncepcje projektowania żagli. Stojąc przy barze z lekkim drinkiem w ręku wysłuchaliśmy opowieści faceta, który otwarcie, z niezwykłą pasją i bez ogródek mówi to co myśli o swojej pracy i ogólnej sytuacji na rynku windsurfingowym...

Sieplywa: Bardzo się cieszymy, że zechcieliście do nas przyjechać. Jak to się stało, że wogóle tutaj trafiliście?

Barry Spanier: Mamy aktualnie trochę luzu, więc postanowiliśmy zrobić sobie rundę po europejskich dystrybutorach Maui Sails. Wczoraj byliśmy w Grecji, gdzie Phil polatał trochę na formule. To był bardzo piękny dzień.

Nie dziwię się, tutaj to wygląda trochę inaczej, za oknem -10C i zaspy śniegu... Ale na szczęście wcześniej mieliśmy już okazję wypróbować Wasze nowe żagle. Co prawda nie był to jakiś wielki test, bo słabo i krótko wiało, ale Wasz model MS-2 bardzo przypadł nam do gustu. Szczególnie ze względu na przyjemne wyczucie...

Właśnie na tym mi najbardziej zależy gdy projektuję swoje żagle - na wyczuciu. Do tego przykładam największe znaczenie, ponieważ gdy znajdziesz się już na wodzie, tylko to się liczy. Wiele osób zwraca głównie uwagę na to jak żagiel wygląda w katalogu, jak prezentuje się na plaży itp. Niestety gdy płyniesz, nie ma to żadnego znaczenia, bo tak naprawdę nie widzisz swojego żagla. Patrzysz przecież przez niego a nie na niego. Dlatego moje żagle robione są z myślą o osobach, którym zależy na ich faktycznych właściwościach, a nie czy będą się podobały waszym dziewczynom na brzegu. Cała reszta to tylko marketingowy chłam.

Maui Sails 26 lat temu


Jaki element żagla jest dla Ciebie najważniejszy?

Najważniejszy bezwzględnie jest... maszt. Zawsze to powtarzam - nie kupuj żagla jeśli nie masz do niego odpowiedniego masztu. Ludzie często oszczędzają na nowy żagiel, po czym kupują do niego jakiś beznadziejny maszt. Uważam, że w takich zakupach powinna panować odwrotna kolejność. Zaczynamy od masztu i dopiero do niego kupujemy żagiel. Jeśli możesz sobie pozwolić tylko na tańszy maszt, OK., nie ma problemu, ale wtedy powinieneś wybierać spośród żagli specjalnie zaprojektowanych pod kątem współpracy z takimi masztami. To znacznie lepsze rozwiązanie niż super żagiel z kiepskim masztem. Dlatego do naszych żagli zawsze polecamy maszty Maui Sails.

Sami projektowaliście ich charakterystykę, czy skorzystaliście z gotowego wzorca?

Maszty zostały wykonane według naszych wytycznych. Jest to wyłącznie nasz projekt. Mam nadzieję, że fabryka nie udostępni go innym (śmiech). Ale staraliśmy się jak najbardziej utrzymać charakterystykę constant curve, czyli równomiernego ugięcia. Nie przepadam za masztami, które są sztywniejsze na dole i mocniej wyginają się na górze, co kiedyś forsował Neil Pryde, uważam że to błędne rozwiązanie. Wolimy bardziej typową charakterystykę, co również pozwala naszym klientom na pewną swobodę wyboru.

The Team w pracy


Możesz powiedzieć gdzie produkujecie swoje maszty?

We Włoszech, w Trianie. Wcześniej (w innej firmie - przypisek red.) współpracowaliśmy z fińskim producentem, ale on strasznie schrzanił robotę. Maszty nie trzymały parametrów, łamały się itp. Dla Maui Sails woleliśmy produkować je gdzieś indziej.

Przejdźmy teraz do samych żagli. Nie obawiasz się, że zostaniecie źle postrzegani jako jedyna firma, która nie podąża za trendem żagli race z szerokimi kieszeniami?

Nie, wcale się tym nie martwię. Kieszeń masztowa nie ma takiego znaczenia, ponieważ cała moc żagla pochodzi z jego tylnej części. Liczy się kąt przyłożenia wiatru względem całej szerokości żagla, a nie to, czy kieszeń masztowa ma parę centymetrów więcej. Z szeroką kieszenią wiążą się natomiast problemy. Żeby wyeliminować wszystkie te zmarszczki, które bardzo łatwo na niej powstają, trzeba użyć podczas taklowania ogromnej siły. To prowadzi do łamiących się masztów i defektów w samym żaglu. Testowaliśmy żagle TR-1 i TR-2 wraz z modelami o szerokich kieszeniach i właśnie nasze żagle często okazywały się najszybsze. Zauważ, że wszystkie te firmy, które na początku wysypały na rynek szerokie kieszenie, teraz powoli je zwężają.



Większość Twoich żagli bazuje na monofilmie, jednak niektóre firmy produkują żagle ze zbrojonego laminatu, nawet w przypadku modeli freeride. Uważasz że ma to jakiś sens?

W żaglach Maui Sails również stosujemy laminat, ale tylko w tych modelach, w których jest to potrzebne. Pakowanie okien z laminatu do żagli freeride jest wyłącznie działaniem marketingowym. Ludzie kupują takie żagle, bo widzą siatkę w oknie i są szczęśliwi. Pewnie wydaje im się, że mają mocny sprzęt. Tak naprawdę laminat posiada mniejszą odporność na punktowy nacisk od grubego monofilmu. Wszystko przez to, że jest po prostu cienki. Laminat składa się z 2 niezwykle cienkich warstw, które po połączeniu i tak są bardziej cienkie od monofilmu. Tutaj liczy się grubość materiału, a nie z czego jest zrobiony. Oczywiście ważna jest też odporność na promieniowanie słoneczne. Jeśli tylko nie będziesz po pływaniu zostawiał swojego żagla na słońcu, nic mu nie zagrozi. Poza tym laminat jest potwornie drogi. Średnio 2 do 2.5 x droższy od monofilmu. W większości wypadków taki wydatek nie jest uzasadniony. Ludzie później się dziwią, że np. taki Neil Pryde Combat jest drogi. On musi być drogi, bo został wykonany z bardzo drogich materiałów.

Czy znasz już jakieś testy żagli Maui Sails?

Słyszałem jedynie o wynikach testów robionych przez Włochów i Brytyjczyków. Obydwa magazyny miały te same żagle, np. model Global. Włosi byli nim zachwyceni, brytyjscy testerzy uznali go za dno. To ciekawe jak można tak odmiennie ocenić ten sam produkt, a niby robią to profesjonaliści. Ale generalnie mam gdzieś te wszystkie testy w magazynach. Kiedyś, gdy pracowałem dla innej dużej firmy, mieliśmy problem jak dotrzeć do pewnego znaczącego rynku w Europie. Kluczem były testy w lokalnym magazynie windsurfingowym. Niestety nasze żagle nie zbierały w nim zbyt pochlebnych recenzji, chociaż wśród lokalnych windsurferów cieszyły się dużą popularnością. Firma postanowiła więc zaprosić tych testerów na Hawaje. Powiedzieliśmy im: wpadnijcie chłopaki do nas na wyspy, popływamy, pogadamy, ugościmy was. Przyjechali, zabawili się i po ich powrocie testy zaczęły wyglądać już trochę lepiej. Jednak nadal to nie było to. W końcu postanowiliśmy zaprojektować nasze żagle specjalnie pod gusta tych kolesi. No i wtedy dopiero otrzymaliśmy rewelacyjne notowania a sprzedaż gwałtownie wzrosła (śmiech). Dla mnie liczy się odbiór moich żagli przez zwykłych windsurferów. Fajnie jak ktoś ma możliwość sprawdzenia naszego żagla osobiście, przekona się, że to dobry produkt i powie o tym swoim kolegom. To według mojej oceny jest jedyny wymierny test.

Warsztat Barry'ego z początków kariery


Macie w planach nawiązanie współpracy z jakimś konkretnym producentem desek?

Nie, raczej staramy się tego unikać. Co prawda Phil udziela się w projektowaniu desek dla firmy Carbon Art, ale generalnie nie chcemy w to wchodzić. Powstaje wtedy ryzyko, które obecnie dotyczy naszych, i nie tylko naszych, zawodników z teamu. Oni muszą pływać na konkretnych deskach, niekoniecznie najbardziej udanych. Dla przykładu według Phil'a jedną z najlepszych desek do formuły jest teraz F2. Co mają zrobić ci, którzy nie są związani z tą firmą? Nic..., po prostu muszą dalej pływać na sprzęcie swoich sponsorów, który jest gorszy i często ich ogranicza. Phil ma ten luksus, że może pływać na każdej desce, bo nie jest sponsorowany przez żadnego producenta. Ale nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić...

Najnowsze dzieło Maui Sails - TR2

Właśnie, a co słychać u Kevina Pritcharda?

Kevin śmiga teraz na Jaws. Obecnie panują tam znakomite warunki. Każdego dnia są fale, ale nie zawsze jak te znane ze zdjęć w magazynach. Czasami mają tylko 3m, a czasami są tak wielkie jak do sufitu tej sali. To najlepsza pora dla tego spotu.

Słyszałem, że władze zaczęły utrudniać dostęp do tego miejsca...

Tak, bo to teren prywatny. Konkretnie chodzi o klif, na którym zasiadają ludzie by oglądać te ogromne fale. Wjeżdżano tam samochodami, zadeptywano roślinność. Właściciel tego terenu w końcu się wkurzył (śmiech)

Na zakończenie - co sądzisz o kondycji windsurfingu? Zauważasz jakiś spadek popularności tego sportu?

Wprost odwrotnie! Windsurfing ciągle zyskuje na popularności. Gdyby było inaczej, nie byłoby miejsca dla wielu mniejszych producentów, takich jak Goya czy Challenger. Choć ostatnio na rynku zdarzają się przykre sytuacje, jak w przypadku Arrowsa. Trochę to dziwne, bo żagle te zaczęły być naprawdę dobre, poprawiono wiele elementów i wyglądało na to, że wszystko zacznie im się układać jak należy. A tu nagle, ot tak sobie, cała ekipa została bez pracy. Przechodziliśmy przez to samo gdy podziękowano nam za robotę w Gaastrze. Tak już jest, gdy o losach firm windsurfingowych decydują panowie w garniturach...

Gdzie teraz zmierzacie?

Jutro lecimy na południe Europy, zahaczymy o Włochy i Hiszpanię.

Tak to można żyć...

Każdy może, wystarczy tylko chcieć!

Dziękuję za rozmowę i życzymy powodzenia!

Tekst: Krzysztof Mruk

Bogo

Źródło:

Fot.: www.mauisails.com
top