19.11.2017
Świetlana przyszłość sztucznej fali

Sztuczna fala od samego początku, kiedy to jeden z pierwszych obiektów w kraju Basków został przetestowany przez profesjonalnych surferów, wzbudzała pewne kontrowersje. Z jednej strony idealne miejsce na trening, gdzie każda godzina, przekłada się na określoną liczbę złapanych fal. Z drugiej kompletne odejście od filozofii surfingu, nauki poznania oceanu, cierpliwości i doświadczenia za każdym razem odrobinę innej fali. Tak czy inaczej, koncept się przyjął, a od tamtej pory coraz więcej "basenów" jest udostępniana do użytku publicznego. Nawet sam Kelly Slater zajął się tematem, tworząc swoją własną falę, która delikatnie mówiąc zdeklasowała konkurencję.

Pierwszym sygnałem, który zapowiada duże rzeczy, jest oficjalna współpraca firmy Kelly'ego Slatera z organizacją World Surf League. Sztuczna fala w Kalifornii była już odwiedzona prawdopodobnie przez wszystkich prosurferów, którzy jednogłośnie stwierdzili, że jest zaje***sta. Można się było spodziewać, że WSL będzie chciało przyciągnąć więcej ludzi do swojego nowego obiektu, w związku z czym w przyszłym roku jeden z eventów Championship Touru (taka druga liga surfingowa) zostanie rozegrany właśnie tam. W praktyce oznacza to, że ocenianie zawodników straci swój "mistyczny" klimat i przejazdy w ostatniej minucie. Każdy z riderów będzie miał wręcz kliniczne warunki na pokazanie tego co potrafi. Jeśli chodzi o uczciwość oceniania, to zdecydowanie będzie plus, ale czy taka "precyzja i dokładność" to jest to czego potrzeba zawodowemu surfingowi? W końcu to ten czynnik ludzki, sprawia, że wokół zawodów jest taka gorąca atmosfera.

Taki event w 2018 roku ma jeszcze jedno ważne znaczenie. W 2020 surfing po raz pierwszy będzie uwzględniony w w Igrzyskach Olimpijskich. Wciąż nie ma decyzji odnośnie sposobu rozgrywania zawodów olimpijskich, ale wiadomo, że nie wszędzie można spotkać dobre fale, zwłaszcza "na żądanie" w danym terminie. Sztuczna fala może być doskonałą alternatywą, dla niepewnych warunków morskich. Co więcej, taki obiekt zostanie po Igrzyskach, a lokalesi na pewno z tego powodu nie będą narzekać.

Podobno już dwa niezależne źródła potwierdziły taką możliwość, więc event CT 2018 może być ostatnim testem, przed podjęciem tej ostatecznej decyzji. Wiadomo już, że na Igrzyska pojedzie 20 surferów i 20 surferek, w tym nie więcej niż 3 z jednego kraju. Nie ma jeszcze konkretnych danych, wedle czego będą dobierani surferzy, ale na pewno nie będzie łatwo dostać się do ścisłej czołówki.

Taki scenariusz pozwala sądzić, że za parę lat, każdy będzie mógł złapać sztuczną tubę. Co prawda na Igrzyska w Polsce jeszcze przyjdzie nam trochę poczekać, ale kto wie, może chociaż coś po sąsiedzku. Czekamy z niecierpliwością na rozwój wydarzeń i trzymamy kciuki za naszych małolatów, których miło by było zobaczyć na takich zawodach.

Kuba

top