01.03.2012
Fale dla ludu - kolejny epizod filmowy z Wietnamu

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

"Fale dla ludu" jest filmikiem przygotowanym przez Maksa Żakowskiego. Ja skreślam parę słów dedykowanych pływaniu na wietnamskiej fali.

Długo nam zajęło podjąć decyzje o wyborze miejsca na zimowe zgrupowanie. Wybór skomplikował się przez zmiany w kalendarzu Kite Tour Asia. Oryginalny plan zakładał wyjazd w miejsce, gdzie będzie rozgrywany przystanek KTA. Miała by to być powtórka z sukcesów Polaków z zeszłorocznego wypadu do Tajlandii. Pierwsze plany organizatorów azjatyckiego cyklu zapowiadały właśnie Wietnam w styczniu. W grudniu okazało się, że przystanek wietnamski zostanie zastąpiony zawodami na Filipinach. Kicha, bo na Boracay nie ma fal. Mieliśmy do wyboru: grad nagród na KTA i pływanie po czopowatej płaskiej wodzie na Boracay przez 3 tygodnie lub niepowiększone szafki z trofeami i pływanie po czopowatej fali Mui Ne. Decyzja była jednomyślna - kiteboarding to nie tylko racing czy freestyle. Uderzamy również w fale. Po wykańczającej podróży z Europy trwającej milion lat świetlnych wylądowaliśmy późnym popołudniem na miejscu. Jedno spojrzenie na spot przez hotelowe ogrodzenie i widok dwu metrowych fal pozwolił natychmiast zapomnieć o podróżnych bólach i różnicy czasowej.

Przez kolejne 6 dni w większości pływaliśmy wave robiąc sobie małe przerwy na racing, oldschool. Chyba 3 dnia mieliśmy najwyższą falę, która dochodziła do 3 metrów wysokości. Nie mamy ujęć z tamtego dnia, bo każdy myślał o wykorzystaniu takich warunków a nie o kamerowaniu. Kolejnego każdego dnia fala zmniejszała się o stopę wysokości dochodząc do swojego minimum około 1 metra. Mimo tego nadal można było sobie poćwiczyć nowe elementy jazdy na fali. Tomek szybko wszedł na poziom pływania w wypięciu i dzięki temu na lewym halsie zawijał po 5-7 razy na jednej fali. Maks opanował idealnie sztagi i zaczął pływać unhooked, Mirek szlifował jazdę bezstrapową, Junior czaił się ze swoim freestylem a ja skupiłem się na skokach bez grabów na desce bezstrapowej.

Ogólnie warunki wave były wymagające co wynikało z kierunku wiatru i fali. Mieliśmy zawsze prawie pełny onshore . Ukształtowanie dna dawało dwa przyboje. Fala nie załamywała się regularnie. Trzeba było nieźle zgrać się z akwenem, aby zakręcić 3 razy na wpięciu. Zwykle był to jeden buttom turn zakończony cut-backiem lub off-the-lipem.

Po paru dniach ciut lepsze fale odkryliśmy jakieś 2-3 km na południe przy francuskiej szkółce No-Mad. Nielicznym plusem wiatru onshore było szybkie przemieszczanie się wzdłuż wybrzeża. Dzięki temu windowaliśmy się na "francuską" falę w kilkanaście minut. Oczywiście nikomu nie chciało się zabierać kamery, aby skręcić ujęcia z tamtego spotu. Oczywiście teraz żałujemy tego. Pływaliśmy wave praktycznie każdego dnia - to tak jakby w Polsce zaliczyć 2 sezony wave. Nie dziwi, że wszyscy zrobili duży krok na przód. Ja rozwijałem się tylko do 5 dnia, kiedy zaliczyłem jazdę na klipie obok. Niewiarygodne że tak lekkie uderzenie deski może zakończyć się szyciem łepetyny.

Różnie można oceniać warunki wave w Mui Ne. W skali 0-10 Tomek dał im 7 a może nawet 8, Maks bodajże 6 a ja oceniłem tylko na 4. Osobiście nie lubię onshore, bo nie potrafię jeszcze komfortowo zastosować jazdy na wypięciu w takich warunkach i dużo traci się wysokości rzeźbiąc długie bottom turny. Poza tym gubiąc deskę zwykle kończy się to bodydragowaniem do samego brzegu.
Co do jednego byliśmy zgodni - to jeden z nielicznych znanych nam spotów, gdzie nie trzeba dojeżdżać. Mieliśmy fale na wyciągnięcie ręki. To tak jakby będąc na nartach zamieszkać w wypasionym domku na stoku.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

A jak wyglądały te same fale w oczach Maksa? Prosze bardzo - oto jego relacja:

Podczas całego pobytu w Wietnamie chyba najwięcej czasu spędziłem na falach. Pływając rejs, po trzech godzinach treningu byłem zupełnie bez sił i chęci na dalszy pobyt na wodzie. Jednak kiedy były odpowiednie warunki do wave'u potrafiłem spędzić na wodzie nawet 4 godziny bez przerwy!

Wietnamskie fale zrobiły na mnie ogromne wrażenie na samym początku wyjazdu, wtedy też miałem największą ochotę na nich pływać i najwięcej czasu spędzałem na wodzie. Ciężko mi jest oceniać warunki panujące na spocie w Malibu, ponieważ było to drugie miejsce, w którym pływałem wave. W zeszłym sezonie zaliczyłem parę sesji na Bałtyku. Tak więc wybierając między naszym zimnym morzem, a ciepłymi wietnamskimi wodami, zdecydowanie jestem za tą drugą opcją.

Wiatr był prawie zawsze, z kierunku side-on shore, który nie przypadł do gustu Markowi Sr i Tomkowi. Mi natomiast to odpowiadało.
Tomek przekonał nas, abyśmy uczyli się pływać na wypięciu. Na początku uważałem to za niewykonalne, ale z każdą falą sprawiało mi to coraz więcej frajdy.

Po wypięciu i złapaniu dobrej fali, zupełnie zapominałem o latawcu, trzymałem go jedną ręką, w jednej pozycji i skupiałem się na ujeżdżaniu fali. Marek natomiast namawiał nas do trenowania skoków strapless. Po jego kontuzji związanej właśnie ze skokami, stwierdziłem, że naukę odłożę na później ;) Z każdym mijającym dniem fale malały, a razem z nimi moja ochota do pływania kitewave'u. Po pierwszych 6 dniach, pływania na falach praktycznie non stop, zaczęliśmy treningi rejsu.

Zapraszamy na "Fale dla ludu".

Eska

Źródło:

www.pskite.pl
top