18.01.2011
Marek Rowiński Junior - relacja z grudniowego treningu w El Goun

Marek RowińskiMarek Rowiński
W te święta wybrałem się do El Gouny. Głównym powodem takiego wyboru były niewyobrażalnie wysokie ceny biletów do takich miejsc jak Brazylia, czy Wenezuela, z drugiej strony tam pewnie pojechałbym zupełnie sam, a w Egipcie czekali już na mnie Dakti i Laska oraz całe Red Sea Zone. Atmosfera była bardzo przyjemna, jak na zimę z wiatrem też nie było najgorzej.

Przez dwa tygodnie pływaliśmy jakieś 7 dni, przy w sumie całkiem dobrych warunkach (nie było to takie męczenie się na trzynastce). Po kilku dniach przyjechał do nas jeszcze Olivier (od NonAim pictures) i nasza wesoła drużyna była w komplecie. Ulokowaliśmy się w małym mieszkaniu położonym w samym centrum miasta. Zaraz za drzwiami mieliśmy mały supermarket, a przez okno w sypialni zamawialiśmy sobie sziszę z pobliskiego baru. Po przejściu przez jeden mostek i plac łapaliśmy codziennie tuk tuki i jechaliśmy do bazy. Tam przez pierwszy tydzień zajmowało nas głównie pływanie, bo wiatr naprawdę dopisywał.

Trzeba przyznać, że ciężko mi było przypomnieć sobie te wszystkie tricki i przyzwyczaić do nowych kite'ów po trzymiesięcznej przerwie w pływaniu. Co gorsza miałem dodatkowo problemy ze stopą - uszkodziłem ją sobie na zlocie trickingowym (Warsaw Trixmas Gathering) i naprawdę musiałem uważać przy każdym lądowaniu. Dostałem od SU2 dwie deski do przetestowania - nowe modele na 2011. Jak się spodziewałem najbardziej spodobał mi się nowy prorider. Jest chyba jeszcze lżejszy niż poprzedni i pływa się na nim świetnie. Miałem takie przyjemne uczucie, że deska jest bardzo sprężysta i przy porządnym dociśnięciu odwdzięczała mi się mocnym popem.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Wieczorem obijaliśmy się jak wzorowi turyści z Rzeszowa. Oglądaliśmy trochę filmów, robiliśmy spacerki po El Gounie albo gotowaliśmy. Ja z Daktim żywiłem się w 80% ryżem i wyznawaliśmy regułę, że posiłek bez ryżu to posiłek stracony. Laska budował z naszą pomocą box, który możecie zobaczyć na jego filmiku (był na kiteforum). Ja z Daktim pływałem trochę pod kamerkę Oliviera, ale w sumie nie mamy chyba ujęć z bardzo dobrymi trickami (przynajmniej ja). Jakoś dużo się zapomniało przez jesień i lekko kaleczyłem na wodzie. Jednak żeby trzymać cały czas dobry poziom trzeba dużo pływać. Tak, w dosyć szybkim tempie przeleciał nam pierwszy tydzień.

Próbowałem z Daktim zagrać w KITUSURF'a, czyli kiteowy odpowiednik SKATE'a z deskorolki (powtarzasz trick, jeżeli się nie uda to dostajesz literkę - przegrywa ten co uzbiera całe słowo). Doszliśmy do połowy (prowadziłem jedną literką) i już tak się namęczyliśmy, że trzeba było zrobić przerwę. A był to ostatni dzień dobrego wiatru, więc nie dokończyliśmy grać już potem. Bynajmniej Dakti rozwalił mnie backrollem z blinda, blind judgem z blinda i takim dziwnym popem. Ode mnie nie powtórzył np. frontmoba i low moba. Jeżeli pływacie z jakimś kumplem i jesteście na podobnym poziomie, to naprawdę polecam sobie w to zagrać. Zabawa jest super, a można się do tego jeszcze dużo nauczyć.

Wigilię urządziliśmy w naszym mieszkaniu i przyszła do nas cała polska ekipa z RSZ. Mieliśmy różne pseudo świąteczne potrawy i opłatek. Kulturalna i tradycyjna wieczerza skończyła się konkretną imprezą w klubie w Marinie. Następnego dnia totalnie nic nie wiało i taka pogoda utrzymała się przez całe pięć dni. Strasznie się wtedy wynudziliśmy, ale na ostatnie dwa dni wiatr znowu do nas wrócił. Pływałem nawet wtedy na siódemce i strasznie mi było szkoda, bo wiało tylko o kilka węzłów za mało na megaloopy.

Fota z WigiliiJest choinka, są Święta

To są w sumie najfajniejsze tricki i bardzo się za nimi stęskniłem. Ale za to Dakti odkrył zarąbistą lagunkę z kilometr od bazy. Świetnie mi się tam pływało - byłem wtedy jakiś taki szczęśliwy, że zupełnie się odłączyłem od wszystkiego dokoła i pływałem trochę jak w amoku. Dobre było np. combo z BJ3 do tabletopa unhooked (hehe) albo próba crail grab doublesbend do blinda. Ostatnie dwa dni strasznie padało i tonęliśmy w błocie. Rozpłynęły się ulice i zalało bazę. Pakowanie nie było przyjemne, bo latawce były całe w tym syfie, a reszta rzeczy trochę mokra. Nie wiem co dalej, może jakiś wyjazd na ferie się jeszcze uda.

Pozdrawiam - Marek.

Eska

Źródło:

www.kiteteam.pl
top