05.12.2010
Od dawna (nie)oczekiwany update - wspomnienie lata

Na stronach Kiteteam'u pojawił się nowy tekst napisany przez Marka Rowińskiego Juniora. Warto przeczytać i przypomnieć sobie jak to wspaniale było zanim spadł śnieg... nie ma co, emocjonujący mieliśmy sezon w tym roku!

KiteteamKiteteam
Jakoś podczas wakacji przestaliśmy wrzucać newsy na stronę i ogólnie www.kiteteam.pl zamarł w bezruchu jak powietrze między rewolwerowcami w samo południe. Nie mam pojęcia z czego wynikła ta stagnacja, ale powracam już do Was z, nie wiem jak to nazwać... "oldsem"? Oto mniej więcej kompletny dziennik kiteteamu, czyli co działo się z nami od połowy lipca.

9-11 lipiec
Zawody Forda w Łebie. To już przedostatni event i w sumie dla wielu zawodników wyklarował końcową pozycję w rankingu Pucharu Polski. Mimo, że Łeba jest bardzo dobrym spotem jechaliśmy na zawody z raczej małym entuzjazmem, bo prognozy były wtedy naprawdę beznadziejne. No, ale co mieliśmy robić- jak dotychczas szło nam całkiem zacnie, więc trzeba było jechać walczyć dalej. Oczywiście pierwszy dzień spędziliśmy zdychając na plaży i imając się różnych średnio interesujących zajęć. W sobotę zaczęło coś tam pierdzieć, więc zaczęliśmy niewinnie iście niemieckimi próbami KEJNINGU (anty sportowa odmiana kite'a- chodzi bardziej o lans na plaży i jazdę na switchu, koniecznie wymagane raybany albo pianka lacosta). Później poszły jakieś rejsy i w końcu dwunastowęzłowy frejstajl. Pamiętam, że było trochę kontrowersji- Paweł Don Kiczka (jeden z najlepszych zawodników, władca Sopotu) odpada w pierwszej rundzie, ja prawie przegrałem z papą Maciejewskim. Przypominając sobie teraz ten heat muszę powiedzieć, że w ostatnich minutach byłem tak zestresowany, że ledwo co wylądowałem low moba, który uratował mi wtedy tyłek. Bo pierwsze pięć minut spędziłem w wodzie próbując wystartować mój latawiec. Bynajmniej Ja, Mat i Łukasz dostajemy się do półfinałów. Udaje mi się przejść z Matem (coś mu w sumie nie poszło, bo wcześniej widziałem jak ładnie cisnął np. heat z Księciem), a Victor wygrywa z Łukaszem (nie pamiętam ich heatu za bardzo, Łukasz chyba w strefie się nie mógł utrzymać). W finale, przez żałosne warunki, daliśmy popis danglowani i szarpania się z barem zamiast kitesurfingu na poziomie. Jednak Victor zdusił jakoś fmoba2blind i slim2blind. Zszedłem z wody trochę wkurzony, że znowu popisywałem się umiejętnością halsowania, no i w sumie czułem się pokonany. Na rozdaniu nagród okazało się jednak, że Victor nie robił tricków w strefie i wygrałem swoje pierwsze zawody. Trochę wiejski styl i tak na serio poza większą wygraną to nie poczułem żadnej satysfakcji. Na pewno inaczej wyobrażałem sobie moje pierwsze zwycięstwo, ale przynajmniej wiem, że mogę już wygrywać. Mat zajął trzecie miejsce, a Łukasz czwarte. Pełne kieszenie hajsu, lans na drodze, burżujska kolacja w Maku, złote sygnety, mocne basy w furze- i jesteśmy z powrotem w domu.

12-21 lipiec
Cały wolny tydzień. Siedziałem w sumie sam w domu i delektowałem się spokojem i nic nie robieniem. Nie podjąłem się wtedy niczego oprócz spakowania do wyjazdu do Hurghady. Akurat nic u mnie nie wiało, więc nie musiałem stresować się sprawdzaniem prognozy co godzinę.

22-6 lipiec/ sierpień
Egipt!

Mat z nami nie pojechał, nie wiem co wtedy robił. Za to ustawiła się mega ekipa- Ja, Łukasz i Michał, Victor, Don Kiczkan, Kamil, Wojtek, kumple Łukasza i Victora. Było nas chyba ze sto osób i ogólnie wielkie pozdro dla wszystkich! Mieszkaliśmy w Magawishu i powiem Wam, że już nigdy tam więcej nie pojadę. Mieliśmy pokoje na końcu hotelu i kelnerzy nie chcieli przynosić nam pizzy. Z wiatrem też nie było dobrze. Wypływane mieliśmy tak gdzieś połowę wyjazdu. Mimo wszystko miałem chyba najlepszą sesję z Łukaszem. Katowaliśmy prawie do zachodu słońca lądowania do blinda i w ogóle no nie da się tego opisać- nie chodziło już wtedy o tricki, ale o jakieś takie wspólne zrozumienie się bez słów i nacieranie na maksymalnym powerze. Victor miał problemy z barkiem, chociaż wcale nie widać było tego na wodzie. Widać za to konkretne rany od trapezu na moim brzuchu. Dzięki dakajnie! Ekipa ze Szczecina cisnęła w NeedForSpeeda. Najlepszy był Łukasz jak grał na leżaku przy basenie pod ręcznikiem, hehehe! Wszystkim weszło w krew słowo "kosa" na określenie czegoś dobrego i słychać je w co drugim zdaniu. Poszło dużo dobrych tricków i każdy z czegoś się cieszył na koniec wyjazdu.

13-15 sierpień
Ostateczne starcie na Fordzie w Juracie.

Sytuacja niemal ta sama co w Łebie- słabe prognozy i dużo piasku. Także bardziej zajmowaliśmy się walką o leżaki niż myśleniem o pływaniu. Co ciekawe na zawody przyjechała grupka Litwinów. Niestety akurat najlepszy z nich wylosował w swojej grupie Victora. Bardzo dobrze zaprezentował się Dakti robiąc mnóstwo różnych dziwnych tricków- chyba tylko on to potrafi. Widzieliście kiedyś np. kl blind judge'a z blinda? No niestety Victor mu później nakopał na wodzie. W finale znowu płynęliśmy razem i tym razem obyło się bez skandali. Victor posadził moba do wrapped czym wygrał heat. Ja jedynie cieszę się, że zrobiłem double sbenda do blinda, bo chciałbym właśnie takie tricki pokazywać na każdych zawodach. Z resztą to pierwsze zawody (wiało trochę mocniej niż zwykle) w których mogliśmy pokazać więcej swojego stylu. Mały cytacik ze strony forda: "Sędziowie mieli trudny orzech do zgryzienia w większości pojedynków, bo poziom był zdecydowanie wyższy niż w poprzednich zawodach."Ta to prawda, po prostu wiało o 3 węzły więcej niż zwykle. Swoją drogą to były pierwsze zawody, na których użyłem w heacie kite'a mniejszego niż 13.

No i znowu kieszenie pełne dolarów, złote tacki w McDonaldzie i wracamy do domu.

15-19 sierpień
Ja zostałem na Helu żeby trochę poimprezować. Oczywiście pływałem też prawie codziennie. Mieszkałem na Małym Morzu u Konia, więc kursowałem często na Solar pokatować z Daktim i Victorem. Na Małym za to potrenowałem trochę z Batmanem i Murphym (Bat wraca do formy, a Murphy sadzi piękne NISy z grabami). Fajną atmosferę psuła jedynie tragiczna pogoda, przez którą się trochę rozchorowałem i piłem dużo Fervexa z sokiem malinowym- polecam! Pozdro dla Laski- to z nim właśnie obalałem takie driny! Bardzo fajnie było powrócić na Małe- to właściwie tam wszystko się zaczęło! To tam odbył się mój pierwszy obóz (najlepsze kidscampy na świecie!), poznałem tam Łukasza i zakumplowałem z ekipą WKL. Cieszę się, że szkółka dalej twardo stoi i opiera się kolejnym falom ekologów, biznesmenów i innego kiczu. Board&Kite życzę więcej wschodniego wiatru i sztucznej rafy na plaży! Do domu podrzucił mnie Victor z Kiczkanem totalnie zapakowaną Kugą.

20-22 sierpień
Zawody w Międzyzdrojach. Uwielbiam to miejsce mimo, że nie jest to wcale dobry spot na kite'a. Zawody były prowadzone przez Eskę w bardzo miłej atmosferze. Ja cały czas siedziałem przy bufecie z pysznymi steczkami albo na batucie, ale tak więcej to przy steczkach. Nie zawiodłem się w tym roku, bo znowu dali ten kozacki sos B&Q. Do menu doszły pieczone banany i całkiem fajna zupa, a i jeszcze takie bułeczki słodkie. Poza tym rozegrały się jakieś harcerskie konkurencje, a na wodzie udało się zrobić tylko race. Było zarąbiście, polecam wszystkim dla których wstawanie o 8 rano jest złe. Esemesowy system powiadomień sprawdzał się super- żadnego pośpiechu i niepotrzebnego stresu. Udało mi się wygrać konkurencję kiterooming. Po zawodach pojechaliśmy na pobliski spot na Zalewie- Wolin. Pomysł był taki, że mieliśmy nakręcić materiał ze wszystkimi zawodnikami. Wiatru nie było dużo, ale każdy chciał się czymś popisać, szczególnie, że była całkiem spora widownia. Kręcił oczywiście Mleczny.

23-25 sierpień
Pojechałem na te trzy dni do Łukasza, lokalizacja Szczecin. Towarzyszyli nam Kiczka i Victor. Razem z nimi i Matem wybraliśmy się następnego dnia do cableparku w Neubranderburgii. Było epicko! Nasza zajawka na wake'a rośnie coraz bardziej. Po bardzo ładnym zachodzie słońca oglądanym z perspektywy kickerów i sliderów wróciliśmy z powrotem do Szczecina. Na jeden dzień przed rozpoczęciem KTE ruszyliśmy do Świnoujścia. Po drodze zaliczyliśmy szybko sesję na Wolinie- właśnie wtedy Michał nakręcił cały materiał do jednego filmiku.

26-29 sierpień
Zawody KTE w Świnoujściu. Mieszkaliśmy razem z Matem i rodzinką Maciejewskich w ich mieszkaniu. Przyjechali do nas świetni zawodnicy z różnych krajów. Był Rondina, Rodwald, Tack, Permien, Blomvall... Jednego dnia wbiła też banda najgorszych drecholi kiboli i wszyscy zawodnicy z zagranicy mieli okazję zasmakować nieco polskiej kultury. Dosłownie tej kultury zasmakował tylko jeden z nich za sprawą pewnego sfrustrowanego ochroniarza. Chodziliśmy na imprezy do beachbaru niemal codziennie, bo w sumie jakoś atmosfera była bardzo luźna. Każdy czuł już koniec wakacji i zawodów w Polsce, więc w sumie nie trzeba było większości namawiać na imprezki. Szczególnie rozrywkowa okazała się ekipa rejsiarzy, którzy nie wciskali nikomu kitu, że muszą się wcześniej położyć, bo jutro zawody. Pozdro dla Dirka, hehe! Same zawody odbyły się z kilkoma potknięciami, chociaż nie było źle. Powiedzmy, że mogło być po prostu lepiej. Miałem jeden z lepszych heatów oraz jeden zdecydowanie najgorszy (odpłynąłem tylko blind judga). Za to udało mi się wygrać z Victorem w równej walce i całkiem dobrych warunkach. Trzeba przyznać, że Victor glebił trzy razy z rzędu fmoba do blinda, co mu się nigdy nie zdarza. Ja w sumie też nie miałem dobrego początku. Wtopiłem głupio KGB i już prawie się poddałem. Na szczęście posadziłem na następnym halsie fmoba do blinda i to nakręciło mnie do końca heatu. Muszą powiedzieć, że był to chyba mój najlepszy heat i schodząc z wody aż podskakiwałem. Łukasz i Mat poprzechodzili pierwszą rundę, ale później dostali mega kozaków (Blomvall i Permien). Za to w podwójnej pokazali dobry styl. Łukasz wylądował wysokie kl hp prawie na samym piasku i generalnie dawał radę. Pamiętam dobrze heat Mata, bo totalnie się wyluzował i robił niezłe przedstawienie. Przed każdym trickiem przy brzegu mobilizował publikę do dopingu machaniem rękami i innymi śmiesznymi ruchami. I przyznam, że pokazał kilka naprawdę zacnych manewrów. Warto wspomnieć o próbie double sbendpassa na "pełnej pycie".

1 wrzesień
Zaczynamy szkołę. Mi udało się zaliczyć średnio dobrą sesję. Co robili Łukasz i Mat nie wiem. Trzeba zabrać się do nauki, bo w końcu jesteśmy teraz w klasie maturalnej.

21 wrzesień
Byłem bardzo zawiedziony słabymi warunkami. Cały czas wiało z południa i najlepszy miesiąc okazał się być zupełnie do kitu. Zaliczyłem dzisiaj moją trzecią i ostatnią sesję września. Wziąłem się za tricking (taka akrobatyka połączona ze sztukami walki- Martial Arts Tricking w rozwinięciu) i zastąpiłem sobie tym jakiekolwiek myśli o kitesurfingu. Mama rozwiesza pranie na kiteroomingu. Koniec sezonu.

Eska

Źródło:

www.kiteteam.pl
top