19.03.2010
Księciu testuje sprzęt Gaastra 2011 w Cape Town - polecamy!

Księciu, a w tle Góra StołowaKsięciu, a w tle Góra Stołowa


RPA Tu byłem.RPA Tu byłem.
Po ostatnim treningu w Egipcie wpadłem do domu na jeden dzień i poleciałem do RPA. Miałem lot z Warszawy do Frankfurtu, tam kilka godzin czekałem na kolejny samolot. Z Frankfurtu poleciałem bezpośrednio do Kapsztadu. Na lotnisko przyjechali po mnie znajomi z Gaastry - Tim i Leif - obaj są odpowiedzialni za produkcję i sprzedaż wszystkich rzeczy związanych z kitesurfingiem w Gaastrze. Nasz dom znajdował się w dzielnicy Table View - kilometr od plaży. Po wyjściu na plażę mieliśmy piękny widok na Table Mountain, czyli Górę Stołową.

W domu spotkałem kolejnych pracowników Gaastry - Ursa projektanta latawców i Axela odpowiedzialnego za grafikę produktów Gaastry (Axel zajmuje się kajtami i żaglami windsurfingowymi). Dzień po mnie doleciał Leo, czyli team rider z Niemiec. Mieszkaliśmy w małym domu z małym basenem , 3m długości i 2m szerokości, ale zawsze basen :) Najbardziej spodobał mi się garaż, a właściwie to, co się w nim znajdowało - prawie trzydzieści prototypów latawców na 2011 rok!!! Do wyboru do koloru - różne wielkości, modele, ustawienia.. Codziennie jadąc na spot zabieraliśmy kilkanaście nowych modeli ze sobą i testowaliśmy. Mieliśmy np. trzy Jekylle 2011 w rozmiarze 10.5 i zmieniając ustawienia linek wychodzących od latawca sprawdzaliśmy zachowanie kajta w powietrzu. Po chwili zamienialiśmy się latawcami by wyczuć, które ustawienia są najlepsze dla danego modelu. Jekyll 2011 będzie podobnie się zachowywał w powietrzu do Jekyll'a 2010 - projektant określa go jako : "high performance kite with C-shape kite feeling" i zgadzam się z tą opinią..

Zdarzały się sytuacje, w których mi latawiec odpowiadał, ale innym testerom nie. Tim waży 90 kilo a Leif 100 kilo, także latawiec, który dla mnie był stabilny pod nimi się uginał i trzeba było zmieniać ustawienia. Cieszę się, że ciężsi ode mnie testują latawce - wiem że mogę pływać tak radykalnie jak chcę, a latawiec i tak to wytrzyma. Pracowaliśmy sporo by nowe modele były bardzo stabilne w powietrzu, co w tamtych warunkach było trudne. Bardzo szkwalisty wiatr wiał prawie codziennie z siłą 20-35 węzłów. Pierwsze dni na wodzie były dla mnie frustrujące, po treningu w Brazylii i w Egipcie, w RPA nie potrafiłem się odnaleźć. Najprostsze handle passy takie jak slimchance były dla mnie wyzwaniem. Pływaliśmy w BigBay i mając szkwalisty wiatr i fale nie potrafiłem wylądować moich manewrów.

Foto z wody - niestety jedno z nielicznych jakie dostaliśmy.Foto z wody - niestety jedno z nielicznych jakie dostaliśmy.


Spotkanie ze strusiem.Spotkanie ze strusiem.
Na szczęście inni zawodnicy powiedzieli mi bym się nie przejmował, prawie wszyscy mają tam na początku problemy. Warunki bywają ciężkie, przez co są dobre do treningu - jeśli ktoś potrafi wykonać manewr tam , w innych miejscach na Świecie będzie lżej. Poza BigBay mieliśmy dwa dni dobrego pływania w Langebaan 120 kilometrów od CapeTown. Jest to spot z płaską wodą, więc dużo łatwiejszy. Mieliśmy bardzo ciekawą sesję zdjęciową na spocie Shark Bay - lokalesi mówią, że tam są tylko małe rekiny i to niegroźne, ale wizja spotkania rekiniej mamy powodowała, że rzadko wpadałem do wody i bardzo szybko się podnosiłem :) Inną ciekawą plażą jest Dolphin Beach w CapeTown. Pływając tam nie mogłem się skupić na treningu bo co chwila koło mnie "coś" pływało. W czasie jednej sesji na wodzie widziałem fokę, delfina i pingwiny!

Rekina w czasie całego wyjazdu nie spotkałem i bardzo się z tego cieszę. Okolice Cape Town są śliczne i można zobaczyć dużo ciekawych rzeczy. Byłem w Simos's Town na plaży pełnej pingwinów, na Przylądku Dobrej Nadzieji tu dla odmiany biegało mnóstwo małp. Wdrapaliśmy się na Górę Stołową i pływaliśmy na wakeboardzie na wyciągu- w tym samym dniu pływał tam Aaron Hadlow także było kogo podpatrywać...

Cape Town jest rewelacyjnym miejscem do treningu, ale odradzałbym to miejsce początkującym. No i woda mogłaby być cieplejsza, bo w 10 stopniach łatwo się przeziębić. Wyjazd uważam za bardzo udany i już się nie mogę doczekać finalnych wersji latawców Gaastry na 2011.

Już za chwilę ruszamy z pierwszym z Pro Campów w El Gounie, kolejny 9-16 kwietnia. Mamy ekipy zgłoszone do treningu i jeszcze kilka wolnych miejsc. Także relacja z kolejnych wyjazdów wkrótce.

Pozdrawiam - Łukasz Ceran
(Gaastra Kiteboarding, Diverse Extreme Team, EASY Surf Shop, XKA)

Sesja o zachodzie słońca. Możemy się chyba spodziewać, że część tych zdjęć trafi do katalogu 2011.Sesja o zachodzie słońca. Pewnie część tych zdjęć trafi do katalogu 2011.

Eska

top